Kurz po losowaniu 1/4 LM opadł. Liverpoolowi tym razem się poszczęściło i dostał na papierze najłatwiejszą drużynę do przejścia. Bayern trafił na sensację tegosezonowych zmagań, czyli ekipę Villarealu. Chelsea musi z kolei zmierzyć się z trudnym zadaniem pokonania najlepszej drużyny w historii rozgrywek. Ciekawy dwumecz czeka również Manchester City, który spotka się z defensywną armią Diego Simeone. Co sądzę o tym losowaniu i jakich starć się spodziewam? Zapraszam do lektury!
Liverpool – Benfica
Tutaj sprawa wydaje się być prosta. Liverpool wygrał 7 z 8 meczów w tym sezonie Ligi Mistrzów i jest stawiany w gronie faworytów do triumfu w całych rozgrywkach. Mimo kłopotów w rewanżu z Interem i porażki 0-1, The Reds wchodzą do dwumeczu z Benficą jako ekipa mocniejsza kadrowo, z lepszą formą i oczywiście lepszym CV w rozgrywkach. Benfica ma indywidualności, które mogą namieszać na Anfield Road i Estadio la Luz, jednak będzie im bardzo ciężko o pokonanie The Reds i przejście do 1/2. Należy pamiętać, że Lizbończycy nie znaleźli się w 1/4 finału po sprawieniu sensacji w postaci zwycięstwa z hegemonem. Pokonali bowiem Ajax, który zdecydowanie przeważał w dwumeczu i odpadł przez błąd Andre Onany. Zaznaczmy jednak, że top8 ekip Ligi Mistrzów to nieprzypadkowe grono, nikogo bynajmniej nie można lekceważyć. Ponadto, ekipa z Lizbony pokonała w tym sezonie samą FC Barcelonę, co jako osiągnięcie na papierze wygląda okazale.
Chelsea – Real Madryt
Możemy się zgodzić, że to najbardziej wyrównany ćwierćfinał. Z jednej strony Real, który wygrał te rozgrywki 13 razy, z drugiej Chelsea, czyli zeszłoroczny triumfator. Obie drużyny grały ze sobą w półfinale poprzedniego sezonu. Wtedy górą byli The Blues, którzy w dwumeczu zwyciężyli 3-1. Jak będzie tym razem?
Wiele zależy od dyspozycji dnia. Real zagrał wybitne 30 minut z PSG, ale przez pozostałe 150 minut w dwumeczu, Królewscy nie mieli nic do powiedzenia. Los Blancos, niczego im nie ujmując, dostali się do 1/4 LM, gdyż umieli wykorzystać katastrofalne błędy obrony PSG, które nie wykorzystało przewagi kadrowej i sytuacyjnej. Poza tym, ekipa z Bernabeu miewała już gorsze mecze w tym sezonie Ligi Mistrzów. Porażka z Sherrifem Tyraspol czy zwycięstwo rzutem na taśmę z Szachtarem – dyspozycja z tamtych meczów nie pozwoli im na pokonanie Chelsea, która dysponuje ogromnie szczelną defensywą.
Jeśli jesteśmy w temacie Chelsea, trzeba powiedzieć jasno – ich problemy również nie opuszczają. Oczywistością są problemy finansowe, które mogą w najbardziej abstrakcyjnym scenariuszu spowodować konieczność podróży do Madrytu autokarem. The Blues w kilku meczach w ostatnim czasie dosyć mocno prześlizgiwali się w drodze do 3 punktów – mam tu na myśli spotkania z Newcastle, Crystal Palace lub Luton Town. Popularnym tematem jest brak skuteczności spowodowany luką na pozycji „dziewiątki” – Lukaku i Werner nie dojeżdżają na pożądany poziom. Lekarstwem na ofensywne bolączki staje się ostatnio Kai Havertz, który po raz pierwszy od transferu na Stamford Bridge spełnia oczekiwania z nawiązką.
Dwumecz Chelsea-Real to spotkanie z ogromnym potencjałem, które jednak może przerodzić się w szachową partię między Tuchelem i Ancelottim. Chelsea to typowi defensorzy w starciach z topem, styl Realu będzie zależał w dużej mierze od dostępności kadrowej i formy duetu Benzema – Vinicius Junior.
Manchester City – Atletico Madryt
Kiedy każdy skupia się na meczu Chelsea z Realem, między drużynami z tych samych krajów odbywa się inne spotkanie, moim zdaniem również zasługujące na kilka słów omówienia. Bądźmy szczerzy, wszyscy znamy faworyta do zwycięstwa, szczególnie biorąc pod uwagę formę. City to lider Premier League i, mimo delikatnego zacięcia się w meczach z Tottenhamem i Crystal Palace, nie ma drużyny na świecie będącej faworytem w starciu z Obywatelami. Pomimo tego, Cholo Simeone nie ma zamiaru składać broni po ostatecznym przełamaniu się i wyeliminowaniu Cristiano Ronaldo z Ligi Mistrzów.
Atletico w tym sezonie nie powala. Ba, można powiedzieć wręcz, że regularnie rozczarowuje swoich sympatyków. Mnóstwo (jak na swoje standardy) straconych bramek, 4. miejsce w lidze i przefatalny styl w wygranym 1-0 meczu na Old Trafford. Atletico gra piłkę brzydką, toporną, ciosaną. Do niedawna ich argumentem była skuteczność tego systemu, ale gołym okiem widać że układanka Simeone zaczęła rozpadać się u podstaw. Dwumecz z City mógłby być dla całej ekipy Rojiblancos przełamaniem się w tym niezbyt udanym sezonie