Danny Drinkwater – odrzutek z czerwonej części Manchesteru

Odprawiony z Manchesteru United bez większego zastanowienia. Dziś członek grupy, która mknie w stronę mistrzowskiego tytułu. Poznajcie fundament w środku pola Leicester – Danny’ego Drinkwatera.

Jeśli mielibyśmy wymieniać kilka najważniejszych postaci Lisów w obecnej kampanii, bez wahania wskazalibyśmy na Riyada Mahreza, Jamie Vardy’ego czy N’Golo Kante. Zaledwie kilku z nas, bardziej hipstersko, wskazałoby także na Drinkwatera. Jaką dokładnie drogę przebył odrzutek z czerwonej części Manchesteru, aby wdrapać się na jeden z najwyższych szczytów w karierze?

Mając zaledwie 9 lat, swoją przygodę z futbolem rozpoczynał w szkółce Czerwonych Diabłów. To tam, dzień po dniu miał stawiać coraz większe kroki w drodze do pierwszego zespołu. W 2007 roku był członkiem drużyny U-18, która dotarła do finału FA Youth Cup. Ostatecznie adepci United przegrali w rzutach karnych z odwiecznym rywalem z Merseyside. Oprócz Drinkwatera, w składzie znaleźli się także tacy gracze jak Danny Welbeck czy James Chester. Sir Alex Ferguson jednak wciąż nie zauważał potencjału Danny’ego i nie dawał mu szans na zaprezentowanie swoich umiejętności w pierwszym zespole. Brak możliwości występów na poziomie Premier League skłoniły zarząd klubu do wypożyczenia młodego Anglika. Zainteresowanie defensywnym pomocnikiem wykazało Huddersfield Town, zmagające się w tamtym czasie w League One. Na trzecim poziomie angielskich rozgrywek mógł w końcu pokazać pełnie swoich umiejętności, zostając etatowym zawodnikiem pierwszej jedenastki. Po zakończeniu rocznego wypożyczenia, włodarze Manchesteru United po raz kolejny postanowili wysłać swojego wychowanka do innego klubu. Tym razem padło na Cardiff, gdzie przebywał zaledwie kilka miesięcy. Zresztą podobny przebieg miały jego inne wypożyczenia – do Watford i Barnsley, w których to także długo nie zabawiał. Fatalne przygody z Championship spowodowały, że na Drinkwaterze zaczęto powoli stawiać krzyżyk, sądząc, że jego kariera mknie ku dołowi. To wtedy z pomocną dłonią przyszedł Nigel Pearson, któremu determinacja oraz zaangażowanie Anglika wybitnie przypadły do gustu.

drinkwaterunited

Po przenosinach do Leicester, pomocnik przeciął pępowinę łączącą go z Old Trafford. Pomimo notorycznego ignorowania jego osoby ze strony klubu, Danny nie obwinia tylko drugiej strony za brak powodzenia w Manchesterze. Anglik wspomina o tym, że sam nie był perfekcjonistą:

– To było łatwe powiedzieć „Tak, zrobiłem to!”, stawiając stopę w prestiżowym Carrington po raz pierwszy i dostając własną szafkę w elitarnym klubie. Wtedy to było moje spełnienie marzeń. Grałem w młodzieżowym zespole wraz z Dannym Welbeckiem, Tomem Cleverley’em i Jamesem Chesterem. To była dobra grupa. Niektórzy jednak z tamtej ekipy już nie grają profesjonalnie w futbol, występując w „niedzielnych ligach”. Wiem, że mogło spotkać mnie to samo, ponieważ nie pracowałem, tak jak powinienem. Wściekałem się, kiedy nie dostawałem szansy, a otrzymywał ją ktoś inny. A przecież mogłem wtedy jeszcze mocniej zasuwać. Pomimo tego, bardzo dużo się tam nauczyłem. Opuściłem klub, kiedy miałem 21 lat, ale tak naprawdę zrobiłem to już trzy lata wcześniej, będąc za każdym razem wypożyczany. Chciałem zrobić kolejny krok. Nie chciałem ciągle wracać do rezerw i balansować na krawędzi pierwszego zespołu a drużyną młodzieżową. Na mojej drodze w United byli tacy zawodnicy jak Paul Scholes. Co możesz z tym zrobić? Patrzysz na niego po prostu jak na idola.

O przyjęciu oferty z Leicester usłyszał na wypożyczeniu w Barnsley. Lisy zapłaciły za niego 900 tysięcy euro. Nigel Pearson wówczas dopiero przejmował drużynę, ale od początku pokazywał spory potencjał. Drinkwater przenosząc się do nowego klubu całkowicie odciął się od wszelkich udogodnień, do jakich miał dostęp w Manchesterze. Jeśli podczas wypożyczenia odniósł kontuzję – mógł wrócić do United i tam korzystać z najlepszych obiektów do rehabilitacji czy z wykwalifikowanych lekarzy. Teraz tej siatki bezpieczeństwa już nie było. Okazało się to idealną szansą na zbudowanie nowych fundamentów i udowodnienie swojej wartości. Przede wszystkim sobie.

drinkwaterkante

Od momentu dołączenia do Leicester stał się filarem drużyny. W każdym z sezonów występował niemalże we wszystkich ligowych potyczkach. Dopiero w kampanii, kiedy Leicester wróciło do Premier League, Pearson już znacznie częściej (reagując na złe wyniki) rotował składem, przez co pomocnik był często odsuwany od składu. Jednak wraz z przyjściem Ranieriego pozycja pomocnika zmieniła się o 180 stopni. Nawet sprowadzenie na King Power Stadium Gokhana Inlera nie zachwiało pozycji Anglika, chociaż – jak sam Ranieri wspomniał – to właśnie duet Kante i Inler miał zostać opoką w środku pola jego zespołu.

Jego partnerstwo z Kante okazało się na tyle wydajne, że zaczęto wypowiadać się o wychowanku Manchesteru United, jako o jednym z kandydatów, którego Roy Hodgson zabierze na zbliżające się EURO 2016 we Francji. Danny ma już 25 lat, ale zaledwie raz zagrał spotkanie dla Synów Albionu, znacznie częściej występując w jej barwach na poziomie młodzieżowym, kiedy to bronił równocześnie barw Czerwonych Diabłów. Jeśli przyjmiemy, że Dele Alli będzie okupował jedną z pozycji w środku pola, te drugą należy przeznaczyć dla bardziej defensywnego pomocnika. A tutaj zagwozdka jest już znacznie większa. Hodgson może dokonać wyboru z takich graczy jak Eric Dier czy Jordan Henderson.

Pomimo braku powiązań z Manchesterem United, Danny nadal mieszka blisko siedziby swojego byłego klubu. Anglik zdradził także w jednym wywiadzie, że zdarza mu się oglądać ich spotkania, dodając dumnie, iż „zawsze się upewniam, że nie są blisko nas”. To Drinkwater może teraz patrzeć z góry, wiedząc z jakimi problemami zmaga się drużyna Louisa van Gaala. Mimo to, wcale nie sprawia mu to przyjemności. Dla samego piłkarza najważniejsze jest dobro jego aktualnego zespołu, gdzie jest jednym z najbardziej niedocenianych bohaterów, przekładającym swoje ambicję na rzecz dobra zespołu.

drinkwatereng

W Leicester Anglik czuję się jak ryba w wodzie, będąc pomiędzy zawodnikami mu bardzo bliskimi. Matty James, czy Danny Simpson także w przeszłości odnotowali bezowocną przygodę z drużyną prowadzoną wówczas przez Sir Alexa Fergusona. Również pozostali zawodnicy, tacy jak Marc Albrighton i Kasper Schmeichel nie zrobili wielkich karier w swoich poprzednich klubach. Być może dzięki temu atmosfera w zespole jest tak wyjątkowa. Podczas spotkania wigilijnego w Kopenhadze Matty James, Ben Hamer, Andy King oraz Drinkwater przebrali się za…wojowników żółwia ninja. Jamie Vardy natomiast przybrał postać wojownika z kultowego Power Rangers. „Nie sądzę, że Cristiano Ronaldo chciałby przebierać się za kogoś takiego, ale to dla nas żaden problem. My jesteśmy normalnymi chłopcami – to do nas pasuje” – skwitował Danny.

Wydaleni przez większe kluby, pomijani i lekceważący przez wszystkich, piłkarze Leicester mogą teraz czuć się jak prawdziwi superbohaterowie. A jeśli ostatecznie uda im się w jednym z ostatnich tygodni maja podnieść w górę puchar za Premier League, dokonania Supermana czy Spidermana będą mogły na stałe spaść z piedestału, na który wskoczą drapieżne Lisy.