Nie ma drużyny, która trafiając na zaplecze Ekstraklasy nie myśli o kroku w przód, czyli o awansie do elity. Cudując z kadrą pod kątem walki o promocję można obrać różne strategie. Jedni stawiają na młodzież, inni liczą na to, że sukces zagwarantują im obyci na najwyższym poziomie, doświadczeni piłkarze, a jeszcze inni starają się znaleźć złoty środek. Liczy się oczywiście rezultat końcowy, a jak wygląda to w przypadku pierwszoligowych klubów w bieżącym sezonie?
Obserwując ostatnio debiut Tomasza Zahorskiego przy Bukowej i biegającego po tym samym boisku Patryka Rachwała, zacząłem się zastanawiać, ile ekstraklasy jest tak naprawdę w rozgrywkach 1 Ligi. Okazuje się, że siedemnaście pierwszoligowych stadionów gromadzi 175 zawodników, którzy zaliczyli na najwyższym poziomie rozgrywkowym w naszym kraju chociaż jedno spotkanie. W sumie rozegrali oni w Ekstraklasie niemal dziewięć tysięcy spotkań. Gdzie bagaż doświadczeń z elity jest jednak największy i kto najlepiej potrafi go wykorzystać?
Przerost formy nad treścią
W Legnicy wszyscy są już pewni, że kolejny sezon zakończy się wielkim zawodem. Zespół, który przed sezonem zgłaszał aspiracje do awansu i na papierze wyglądał zdecydowanie najlepiej z całej stawki, zaliczył brutalne starcie z ligową rzeczywistością i na dziesięć kolejek przed finiszem rozgrywek zajmuje odległe 11. miejsce z przewagą zaledwie pięciu oczek nad strefą spadkową. Jeżeli spojrzymy na kadrę Miedzianki, taka postawa będzie tym bardziej zaskakująca. Wystarczy tylko nadmienić, że aż pięciu piłkarzy zagrało w Ekstraklasie ponad 200 razy, a są to nazwiska takie jak Ślusarski, Garguła, Telichowski, Stasiak i Łobodziński. W kadrze zespołu z Legnicy znajdujemy 12 tego typu piłkarzy, którzy w sumie rozegrali aż 1565 spotkań na najwyższym poziomie w Polsce. Żeby lepiej oddać ogrom tej liczby, można dodać, że zawodnicy trzech najlepszych zespołów tego sezonu czyli Arka Gdynia, Wisła Płock i Zawisza Bydgoszcz zgromadzili w sumie 1671 gier. Jak przekłada się to na jakość? A no na pewno nie tak, jak oczekiwali tego w klubie. Można chyba mówić o sporej nauczce dla wszystkich: Zbudowanie dobrej drużyny nie polega tylko na pozyskaniu odpowiednich nazwisk. Co jakiś czas przekonują się o tym kolejne zespoły, nie tylko w naszej rodzimej lidze.
Czym robi się awans?
Trudno ukryć, że wszystkie karty tego sezonu są już raczej odkryte i chociaż w tej lidze nigdy nie powinno się wykluczać nieoczekiwanych zwrotów akcji, to z dużym prawdopodobieństwem możemy wskazać dwa zespoły, które w przyszłym roku w końcu wydostaną się z z zaplecza, na którym swoje musieli odcierpieć i nie można powiedzieć, że nie jest to sukces niezasłużony. Awans ten wywalczy w sumie 24 piłkarzy, których ekstraklasowe boiska już znają, 10 po stronie Arki i 14 po stronie Wisły. Mimo stosunkowo dużej ilości piłkarzy obytych w bojach, Wisła dosyć mocno zaniża średnią rozegranych spotkań (zaledwie 372 spotkania). Powodem jest fakt, że piłkarzem który rozegrał tych meczów najwięcej jest Maksymilian Rogalski z liczbą 87. W Gdyni tymczasem trzech zawodników (Łukasiewicz, Socha i Bozok) przekracza liczbę 100. meczów, co sprawia, że ogólna liczba w przypadku Arki to 605, co oscyluje w okolicach średniej krajowej. Czy można więc powiedzieć, że trenerzy Niciński i Kaczmarek odnaleźli złoty środek? Przede wszystkim nie możemy powiedzieć tutaj o budowaniu drużyny „na hura”, ale o mozolnym procesie, dzięki któremu wreszcie udało się osiągnąć oczekiwane rezultaty.
Patryk Rachwał i cała reszta
GKS Bełchatów wystawił na ten sezon najmłodszą drużynę w lidze, więc nie można spodziewać się wielkiego doświadczenia. I rzeczywiście, moglibyśmy mówić o kadrze z najmniejszą liczbą występów w Ekstraklasie, gdyby nie Patryk Rachwał, którego 290 występów stanowi aż 75% wszystkich, jakie zanotowali obecni piłkarze Brunatnych. 115 występów, które pozostały bez uwzględniania kapitana to wspólny dorobek dziesięciu zawodników (w tym Dominika Szymańskiego, 20-letniego wychowanka klubu z 19 występami), co nie licząc Rachwała jest najlepszym wynikiem. Taka wysoka pozycja 35-latka nie powinna tutaj nikogo dziwić, zwłaszcza kiedy dodamy, że jest to piłkarz z największa liczbą występów w Ekstraklasie, który obecnie biega po pierwszoligowych boiskach. Co ciekawe wystąpił tam niemal tyle samo razy co piłkarze w kadrach Stomilu Olsztyn (172) oraz Chrobrego Głogów (166) razem wzięci. Co prawda przy obecnej sytuacji GKS-u mało prawdopodobne, żeby Rachwał miał jeszcze okazję poprawić swój bilans, ale nie mniej liczba ta robi wrażenie.
Rozwój blisko GieKSy
Katowice są jedynym miastem w pierwszej lidze, które może się poszczycić posiadaniem dwóch drużyn. Zarówno Rozwój jak i GKS na wiosnę spisują się bardzo dobrze. Ci pierwsi wydostali się ze strefy spadkowej, a drudzy solidnie punktują, mimo że styl nie do końca zachwyca. Kluby te różni oczywiście wszystko, od pozycji w tabeli, przez cele na przyszłość, aż po oczywiste kwestie finansowe. W czasie kiedy Gieksa jest klubem miejskim, który może liczyć na stałe wsparcie ze strony miasta, Rozwój na takie warunki liczyć nie może. Wydawać by się mogło, że beniaminek 1. ligi będzie więc jedną z najuboższych ekip pod względem ekstraklasowiczów w kadrze, a tymczasem jest ich więcej niż u lokalnego rywala, jak na ironię, wielu z przeszłością w GKS-ie. Prym wiedzie tam właśnie jeden z piłkarzy, którzy występowali zarówno przy ul. Zgody, jak i przy Bukowej czyli Tomasz Wróbel, który na najwyższym poziomie rozgrywkowym rozegrał 171 spotkań. Poza nim, jeszcze dziewięciu zawodników ma tego typu doświadczenia, a ich wspólne mecze składają się na liczbę 331. W Gieksie takich piłkarzy jest co prawda o jednego mniej, ale zaliczyli oni więcej występów. Na 405 występów składa się przede wszystkim 137 meczów Tomasza Zahorskiego i 108 występów Bartosza Iwana.
Tak też się da!
A gdzie szukać zespołów z najmniejszą liczbą zawodników i występów? Na pewno nie w strefie spadkowej, co po raz kolejny pokazuje, że zbudowanie dobrej drużyny wcale nie polega na ściągnięciu nazwisk. Chrobry Głogów, w którego kadrze znajdziemy tylko sześciu piłkarzy z ekstraklasową przeszłością (166. rozegranych spotkań) oraz Stomil Olsztyn z siódemką piłkarzy, którzy w sumie zgromadzili 172 występy zajmują w ligowej tabeli kolejno siódme i czwarte miejsce. Najwięcej spotkań zaliczyli Mateusz Machaj (90) po stronie Chrobrego i Grzegorz Lech (55) w Stomilu. W naszej statystycznej tabeli znaleźli się na samym dnie, ale na szczęście dla nich, nie przekłada się to w najmniejszym stopniu na rzeczywiste rozliczenia. Poniżej możecie zobaczyć jak pod tym względem prezentuje się wszystkie siedemnaście klubów, które na wiosnę występują w pierwszej lidze.
Arka Gdynia | 10 piłkarzy | 605 spotkań w Ekstraklasie |
Wisła Płock | 14 piłkarzy | 372 spotkania w Ekstraklasie |
Zawisza Bydgoszcz | 11 piłkarzy | 694 spotkania w Ekstraklasie |
Stomil Olsztyn | 7 piłkarzy | 172 spotkania w Ekstraklasie |
Zagłębie Sosnowiec | 12 piłkarzy | 685 spotkań w Ekstraklasie |
GKS Katowice | 9 piłkarzy | 405 spotkań w Ekstraklasie |
Chrobry Głogów | 6 piłkarzy | 166 spotkań w Ekstraklasie |
Sandecja Nowy Sącz | 10 piłkarzy | 772 stpokania w Ekstraklasie |
GKS Bełchatów | 11 piłkarzy | 405 spotkań w Ekstraklasie |
Bytovia Bytów | 12 piłkarzy | 344 spotkania w Ekstraklasie |
Miedź Legnica | 12 piłkarzy | 1565 spotkań w Ekstraklasie |
Pogoń Siedlce | 10 piłkarzy | 575 spotkań w Ekstraklasie |
Rozwój Katowice | 10 piłkarzy | 331 spotkań w Ekstraklasie |
Chojniczanka Chojnice | 16 piłkarzy | 613 spotkań w Ekstraklasie |
Wigry Suwałki | 7 piłkarzy | 314 spotkań w Ekstraklasie |
Olimpia Grudziądz | 10 piłkarzy | 567 spotkań w Ekstraklasie |
MKS Kluczbork | 9 piłkarzy | 380 spotkań w Ekstraklasie |
Zestawienie powstało na podstawie danych 90minut.pl