Miał być wzmocnieniem dla Evertonu w walce o Ligę Europy, unikalną wartością dodaną do ataku ekipy Roberto Martineza. Tymczasem po dwóch miesiącach pobytu na Goodison Park nawet nie zdołał porządnie się spocić. O co dokładnie chodzi z transferem Oumara Niasse i dlaczego nie jest tak, jak powinno być?
Uporządkujmy fakty. Deadline day – Everton płaci 13,5 milionów euro na napastnika Lokomotiwu Moskwa. Jest to trzecia co do wielkości suma wydana na zawodnika w historii The Toffees. To głównie dlatego, że po pomyślnych wydanych dużych kwotach kilka lat wcześniej na Lukaku i Fellainiego, spodziewano się gotowego produktu w postaci rasowego snajpera. Nic z tych rzeczy. Mijają ponad dwa miesiące od przenosin Niasse z Moskwy do Liverpoolu, a Senegalczyk rozegrał dla Evertonu zaledwie 19 minut.
Wyrzucone pieniądze w błoto (jak na razie) wbijają kolejną szpileczkę w Roberto Martineza, który nie może pochwalić się zadowalającymi wynikami w tym sezonie. Hiszpan jednak broni swojej decyzji i samego zawodnika, twierdząc, że Niasse potrzebuje czasu.
– To nie jest tak, że Oumar nie radzi sobie z fizyczną charakterystyką w Premier League. Nie występuje regularnie, ponieważ ostatni mecz jaki rozegrał, był 10 grudnia, dlatego musieliśmy ponownie doprowadzić go do należytej sprawności. Musi przepracować od 45 do 60 sesji treningowych, aby odzyskać zdolność do gry.
Powrót do dyspozycji miały mu ułatwić występy w zespole młodzieżowym, ale Martinez odrzucił propozycję gry swojego podopiecznego przeciwko Chelsea w rozgrywkach U-21 w ubiegły poniedziałek. Napastnik ostatnio także borykał się z problemami z nadgarstkiem, co także nie pomagało mu w pracy nad swoją formą.
Pomimo tego, kibice są zniesmaczeni. Ich drużyna w ostatnich czterech spotkaniach trafiła zaledwie jedną bramkę. Romelu Lukaku potrzebuje wsparcia, jakie otrzymywał na początku sezonu między innymi od Arouny Kone oraz od Gerarda Deulofeu. Obaj jednak mają znaczny zastój formy. Iworyjczyk ostatnią bramkę trafił w listopadzie, zaś Hiszpan stracił blask, jakim dysponował na przełomie października i listopada ubiegłego roku. Menedżer Evertonu próbował także wystawiać na pozycji skrzydłowego Kevina Mirallasa, Toma Cleverley’a i Aaron Lennona, ale długotrwale nie przynosiło to rezultatów. Dlaczego zatem nie postawił na Niasse?
Logicznie brak formy u rywali w składzie tylko potęguje prośby o podarowanie szansy dla byłego gracza Lokomotiwu. Tym bardziej, że podczas tego sezonu Premier Ligi prezentował zadowalającą skuteczność, trafiając 8 bramek w 15 spotkaniach. To głównie dzięki temu, piłkarzem interesowały się także inne, znacznie bardziej klasowe kluby – między innymi Chelsea, Manchester United czy Tottenham. Wielkim fanem piłkarza był Jose Mourinho, ale ostatecznie do transakcji nie doszło, z powodu utraty pracy na Stamford Bridge przez Portugalczyka.
Do końca sezonu dla Evertonu pozostało maksymalnie 8 spotkań, pod warunkiem, że zdołają uzyskać awans do finału Pucharu Anglii. Biorąc pod uwagę fakt, że ziemia powoli zaczyna parzyć Roberto Martineza w stopy, Niasse może z optymizmem patrzeć na nadchodzące kolejki. Jeśli dostanie szansę – musi ją wykorzystać do maksimum. Jeśli natomiast Martinez uparcie będzie trzymał się sprawdzonych rozwiązań – Senegalczyk już teraz może zabukować sobie tytuł transferowej wtopy zimowego okienka 2016 roku.