W ramach rozgrzewki weźcie do rąk atlas geograficzny. Otwórzcie mapę Europy i znajdźcie najbardziej wysunięty na zachód punkt. Nie, nie Portugalia. Nie, Irlandia też nie. Spójrzcie wyżej. Samotna wyspa, znajdująca się wcale nie tak daleko od Grenlandii. Islandia. „Rzut beretem” do Stanów Zjednoczonych. Jeszcze kilka lat temu nikt nawet w tamtym kierunku nie spoglądał. Dziś wszyscy jesteśmy zafascynowani historią, jaką piszą na piłkarskich mistrzostwach Europy.
330 000. Mniej więcej tyle ludzi zamieszkuje Islandię. Dla porównania: w Bydgoszczy mieszka około 357 000 ludzi, w Szczecinie 407 000, a w Rosji, która w kompromitującym stylu odpadła z turnieju, około 145 milionów(!). Ta historia nie miała prawa się wydarzyć. Islandia to państwo, w którym ludzie piją niezmiernie dużo coca-coli. To kraj, w którym jest 15 aktywnych wulkanów. To tam tradycyjnym daniem jest zgniłe mięso z rekina. I co charakterystyczne, tamtejsza piłkarska liga gra od maja do października. W pozostałych miesiącach Islandczycy mogą podziwiać za to zorze polarne. Jak to się stało, że w takich warunkach udało się stworzyć reprezentację, która już dziś zagra o awans do ćwierćfinału mistrzostw Europy?
„Znam mniej więcej połowę naszych kibiców zasiadających na trybunach, a przynajmniej kojarzę ich twarze” – Kari Àrnason, którego komentarz dobitnie pokazuje, jak niewielką społecznością są Islandczycy.
Rok 2011. Islandia zajmuje 104. miejsce w rankingu FIFA. Knattspyrnusambandið, czyli Islandzka Federacja Piłkarska decyduje się zatrudnić Larsa Lagerbacka. Kto wie, być może to jednak Lars decyduje się podpisać kontrakt z Islandią. Nieważne. Ważne jest to, że był to duży krok w kierunku lepszego. Reprezentacja nie pokazywała jeszcze nawet namiastki tego, co widzimy dziś, jednak sytuacja nie była wcale taka zła. Kiedy na początku lat 90′ Norwegia zaczęła budować pełnowymiarowe, przykryte boiska, na północy kraju, wysłano tam islandzką delegację. Pomysł przypadł do gustu i coś podobnego postanowiono zrobić właśnie w Islandii. Była wizja, narodził się plan, powstały boiska, zaczęły obowiązywać pewne wymogi trenerskie i tak dalej i tak dalej. By być trenerem piłkarskim w Islandii, należy posiadać co najmniej licencję trenerską UEFA B. Niesprzyjający klimat do rozwoju? Nie ma żadnego problemu. Wybudowano 12. przykrytych, pełnowymiarowych boisk. Lars Lagerback, człowiek, który wierzy w ciężką pracę, zobaczył w Islandii potencjał. Postanowił podjąć się wyzwania i osiągnąć z nią sukces.
„Nigdy nie wziąłbym tej roboty, gdybym miał świadomość, że niczego nie osiągniemy. Wydawało mi się, że Islandia ma ciekawą grupę piłkarzy, z którymi mógłbym pracować. Dobre wrażenie zrobiła na mnie ich reprezentacja U21. Poczułem, że możemy coś osiągnąć.”
Kult pracy jest w Islandii czymś zupełnie normalnym. Ludzie wierzą, że im ciężej pracujesz, tym więcej osiągniesz. W dodatku są urodzonymi optymistami, co jest nie tyle zaskakujące, co wręcz szalone, biorąc pod uwagę klimat, w jakim żyją. Warunki atmosferyczne sprzyjają depresjom, ale nic to dla nich. Optymizm, pracowitość i wzajemny szacunek. To nie przypadek, że 100% islandzkiej populacji potrafi pisać i czytać. Rozwój, rozwój i jeszcze raz rozwój.
Nie będziemy mieli takich indywidualności, jak inne kraje i nie będziemy mogli grać tak w piłkę, jak ci najlepsi. Musimy być zdyscyplinowani, skoncentrowani i wciąż ciężko pracować. W ten sposób możemy walczyć. Kiedy szkolimy dzieci, często krzyczymy: ’duglegur!’, co oznacza ciężką pracę – o filozofii gry w piłkę w Islandii mówi asystent Lagerbacka, Halldorsson.
Największą gwiazdą zespołu jest Gylfi Sigurdsson, który piłkarsko dojrzewał w Anglii, a konkretnie w Reading. Gylfi od początku wykazywał cechy rozgrywającego, jednak byli i tacy, którzy widzieli w nim stopera. Steve Coppell usilnie wystawiał go w obronie, jednak na szczęście pojawił się Brendan Rodgers. Jedno spojrzenie i już wiedział, że musi ustawiać go jakieś 30. metrów wyżej. Islandzki diament uratowany.
Gylfi może zajść naprawdę daleko. Kiedy wystawiam go w środku pomocy, jest znakomity. Pracuje dla drużyny, zasuwa przez pełne 90. minut. Dla naszej drużyny jest jak złoto – taką laurkę wystawił Sigurdssonowi Lagerback.
Islandia zaczęła objawiać się światu w eliminacjach do mistrzostw świata 2014. W swojej grupie eliminacyjnej zajęli drugie miejsce, co gwarantowało im zaledwie baraże. Los postawił przeciwko nim Chorwatów, którzy nie pozostawili złudzeń i bezlitośnie pozbawili Islandczyków występu na Mundialu. Załamania jednak nie było. Kolejne eliminacje, tym razem do Mistrzostw Europy 2016. Islandia zajmuje drugie miejsce, zostawiając za sobą takie reprezentacje jak Holandia czy Turcja. Co więcej, w eliminacjach ograła Holandię aż dwukrotnie.
Radości nie było końca. Awans do turnieju okazał się faktem. Historia godna dobrego filmu, a i z tym nie byłoby problemu. Osławiony już bramkarz Islandczyków, Hannes Halldorsson, zanim postanowił zawodowo odbijać strzały, zajmował się reżyserowaniem filmów. To nie jedyny taki przypadek w drużynie. Asystent Lagerbacka, Heimir Hallgrimsson, jest zawodowym dentystą. Reprezentacja kraju pyłem i lawą płynącego, reżyserami i dentystami stoi. Po turnieju we Francji, Hallgrimsson ma zostać pierwszym trenerem kadry. Chcąc spróbować zdefiniować wielozadaniowość, śmiało możemy powołać się na tych dwóch panów.
Niektórzy grają w golfa, a ja jestem dentystą. Mama nigdy nie była zadowolona, że nie poświęciłem się temu w całości. W Islandii trudno utrzymać się, będąc piłkarskim trenerem – realistycznie stawia sprawę Hallgrimsson.
Dziś Islandia zagra o kolejne już, historyczne osiągnięcie. Faworytami w meczu z Anglią z całą pewnością nie są, jednak umówmy się – w mało którym meczu tymi faworytami są. Do tej pory dali swoim rodakom mnóstwo radości. Po wygranym meczu z Austrią kibice w Islandii natychmiast wykupili wszystkie bilety linii WOW air do Nicei. Firma rozważała uruchomienie dodatkowego lotu, gdyż ten historyczny mecz na własne oczy chce zobaczyć niemal cały kraj. Przed meczem z Austrią niektórzy Islandzcy pracodawcy skrócili godziny pracy w swoich firmach właśnie ze względu na mecz. Teraz, gdy przyjdzie walczyć o ćwierćfinał, możemy spodziewać się, że cała Islandia na czas spotkania wstrzyma oddech. Jeżeli ktoś myśli, że wyjdą na boisko przestraszeni, może się zdziwić. Ci ludzie nie boją się niczego. Czy wygrają? Nieważne. Oni i tak już są małymi zwycięzcami tego Euro. A ostatecznie i tak thetta reddast, czyli wszystko będzie dobrze.