13 lipca, 2015 rok. Leicester City obejmuje doświadczony włoski trener, Claudio Ranieri. Po nieudanej przygodzie z reprezentacją Grecji, chyba nikt nie przypuszczał co wydarzy się w Premier League w kolejnych miesiącach.
Dla Claudio Ranieriego był to powrót do Anglii po ponad dekadzie. W latach 2000-2004 był trenerem Chelsea, miał poparcie piłkarzy i kibiców. Na jego nieszczęście w 2003 roku udziały w Chelsea wykupił Roman Abramowicz. Od samego początku zamierzał pozbyć się Włocha, a jego krytyka nasiliła się pod koniec sezonu. Ambitny Rosjanin chciał od razu wygrać wszystko, co poparte było wielkimi transferami. Sezon 2003/2004 był dla Chelsea udany – w lidze ulegli tylko słynnym The Invincibles, czyli Arsenalowi, który zakończył sezon ligowy bez żadnej porażki. Dodatkowo w Lidze Mistrzów polegli dopiero w półfinale, przegrywając 5-3 w dwumeczu z AS Monaco.
Już wtedy Ranieri był na rynku łakomym kąskiem. Doświadczony, mający na koncie m.in. mistrzostwo Serie B z Fiorentiną w 1994 roku, oraz Puchar i Superpuchar Włoch z tą samą drużyną 2 lata później. Dochodzą do tego Puchar Intertoto i Puchar Hiszpanii zdobyte z Valencią. To właśnie do tego klubu powrócił Włoch w 2004 roku.
Początek był świetny. Wygrany Superpuchar Europy z FC Porto, do tego 14 punktów w sześciu ligowych meczach. Niestety w październiku nastąpił kryzys. Odpadnięcie z Ligi Mistrzów, do tego tylko jedna wygrana w siedmiu meczach. Spadła na niego krytyka za uparte stosowanie taktyki z Chelsea, oraz brak zaufania do Pablo Aimara. Jego przygoda w Hiszpanii zakończyła się już 25 lutego 2015 roku, kiedy to Valencia została wyeliminowana z Pucharu UEFA przez Steauę Bukareszt.
Lata 2005-2007 to odpoczynek od futbolu, zregenerowanie baterii i odświeżenie umysłu. W 2007 roku po półrocznej przygodzie z Parmą, nadeszło duże wyzwanie. Claudio objął Juventus, drużynę która dopiero co powróciła do Serie A. Sezon ligowy zakończył z beniaminkiem (tak, to brzmi dziwnie w przypadku Juve) na trzeciej pozycji, która premiowała Starą Damę udziałem w eliminacjach LM. Sezon 2008/09 i faza grupowa Ligi Mistrzów były prawdziwym popisem Starej Damy. 2 punkty z BATE, 4 z Zenitem, ale przede wszystkim – 6 z Realem Madryt. Niestety w 1/8 trafił na swój były klub, Chelsea Londyn, z którą Juventus poległ 3-2 w dwumeczu. Doszło do tego wicemistrzostwo Włoch, jedynie za plecami Interu. Dla włodarzy klubu było to jednak za mało, a Ranieri został zwolniony.
Kolejny sezon to również wicemistrzostwo Włoch, tym razem jako trener Romy. Kolejny raz musiał uznać wyższość Interu, który w sezonie 2009/10 zdobył potrójna koronę. Po zespole z Rzymu była nieudana przygoda ze wspomnianym Interem, bardzo przypominająca pobyt w Valencii.
Po tym okresie Ranieri opuścił Włochy na rzecz malowniczego Monaco. W pierwszym roku zdobył z tym klubem awans do Ligue 1, a w kolejnym jako beniaminek wicemistrzostwo Francji. Następnie była wspomniana wcześniej klapa w Grecji, a co potem? To już doskonale wiemy…
Należy zacząć od tego, że Ranieri nie trafiłby do Lisów, gdyby nie seks-afera z udziałem trójki młodych piłkarzy Leicester. Na nieszczęście ówczesnego trenera, Nigela Pearsona, uczestniczył w niej jego syn – James. Przelało to czarę goryczy, gdyż już wcześniej zarządowi nie podobała się kontrowersyjność i dosadność menadżera. Właśnie tak zakończyła się jego czteroletnia przygoda z tym klubem, w czasie której wprowadził go do Premier League i cudem zdobył utrzymanie, wygrywając 7 z 10 ostatnich meczy sezonu. Jak się później okazało, miał to być dopiero początek roku radości kibiców Leicester City.
Włoch zaczął od sprowadzenia kilku piłkarzy, którzy mieli mu pomóc w nadchodzącym sezonie. Byli to m.in. Christian Fuchs, Shinji Okazaki i N’Golo Kante. Co do słuszności tych transferów nie można mieć żadnych zastrzeżeń, każdy kibic interesujący się angielską piłką wie, jaką rolę odegrali oni w minionym sezonie. Celem zarządu było oczywiście utrzymanie, a drużyna skazywana była przez bukmacherów i specjalistów na spadek. Wszystko jednak zbiegło się w czasie z tym, że Ranieri dojrzał. Tak, 63-latek dojrzał, jako trener. Widać to było szczególnie po przemianie z początku sezonu. Leicester wygrywało, ale prezentując radosny futbol. Dużo strzelając, ale też dużo tracąc. Trener wiedział, że nie zawsze będzie miał tyle szczęścia. Postawił na żelazną defensywę i zabójcze kontrataki, co może do złudzenia przypominać początki przygody Diego Simeone w Atletico. Z czterech średnich obrońców Ranieri stworzył ścianę, dzięki której Leicester przegrało tylko 3 mecze w sezonie. Nauczył bronić wszystkich. Włącznie z Jemie Vardym, który dzięki swojej szybkości i agresywności nadaje się do tego idealnie. Ze swoimi zawodnikami znalazł wspólny język, stworzył rodzinę, w której każdy wskoczyłby w ogień za swojego kolegę.
Claudio Ranieri znalazł życiową przystań. Jakiś czas temu powiedział, że jest w stanie podpisać z Leicester dożywotni kontrakt. A szukać musiał długo – w swojej karierze prowadził wcześniej 14 zespołów. W wielu z nich miał wszystko, o czym może marzyć trener, świetnych piłkarzy, drogie transfery, prestiż. Był jednak ciągle pod presją wyników, a przez lata ciążyła na nim pewna klątwa – nigdy nie zdobył mistrzostwa. Udało mu się to dopiero tam, gdzie nikt by się tego nie spodziewał. Jest to coś, czego nie da się logicznie wytłumaczyć. Z kopciuszkiem, jakim niewątpliwie były popularne Lisy, potrafił skutecznie postawić się finansowym mocarstwom, w których aż roi się od gwiazd światowej piłki. Wiele jest przypadków, gdy Dawid pokonuje Goliata, jednak dotyczy to pojedynczych spotkań, ewentualnie dwumeczy. Tutaj natomiast do rozegrania było 38 kolejek. Trzydzieści osiem! Piękny sen, bajka, historia jak z filmu. Możemy to różnie nazywać, jednak za każdym razem brzmi to niebywale. Włoch jednak nie zwalnia i sprowadza kolejnych zawodników. Czy wypalą jak ci kupieni przed rokiem? Życzymy tego z całego serca.