W ostatnich dniach mieliśmy okazję obserwować pasmo dziwnych wydarzeń. Niekoniecznie były one związane ze sobą, ale łączy je jedna rzecz – wszystkie wydają się dość mocno irracjonalne.
Głównym wydarzeniem ubiegłego tygodnia bez wątpienia były Światowe Dni Młodzieży. Całość wypadła świetnie, bo naprawdę do Polski zjechała się masa niesamowitych ludzi. Przyjechali tutaj z jasnym celem – cieszyć się Bogiem i wspólnie spędzić czas wraz z papieżem Franciszkiem. Jednak napierdalanka w tle, jaką urządzili sobie politycy, przyprawia mnie o wymioty do dnia dzisiejszego. Aczkolwiek nie powinno to być jakimś dużym zaskoczeniem, bo już przed ŚDM Beata Kempa zrobiła świetny trailer tej idiotycznej wojenki, proponując montaż ruchomych schodów na Wawelu, by Franciszek mógł zjechać do grobowca śp. pary prezydenckiej. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że sympatycy – czy to jednej partii, czy to drugiej – brali czynny udział w tej kompromitacji. Trzeba być naprawdę debilem, by słowa papieża skierowane przede wszystkim do młodych ludzi interpretować politycznie.
Nie mam pojęcia, kto przy zdrowych zmysłach może nadal oglądać TVP czy TVN. W pierwszej stacji przechodzą wszelkie granice dobrego smaku, ale gdy parę sekund po pożegnaniu papieża wyskakuje Jacek Kurski i mówi wprost, że rozjebał i zmiażdżył konkurencję w ostatnich dniach, to rzyganie wydaje się najmniejszą nieprzyjemnością, której możesz doznać po tym fakcie. Oczywiście masz alternatywę i zmieniasz kanał na TVN, a tam „dziennikarze”, którzy tarzają się w śmietnikach. Nie mam pojęcia, czy wyciągali coś z nich, czy wrzucali, ale w każdym razie pomylili pracę w telewizji z planem filmowym. Na dokładkę wyskakuje Krystyna Janda, która porównuje kodowców do powstańców warszawskich. Pomyśleć, że parę dni wcześniej wpadła na pomysł urządzania mszy świętej przed przemarszem KOD-u i już wtedy każdy pomyślał, że słoneczko za mocno przygrzało.
Wczoraj kolejny ważny dzień – 72. rocznica Powstania Warszawskiego. Zanim doszło do obchodów, to wielu „patriotów”, którzy mają po minimum trzy avatary z flagą Polski na różnych portalach społecznościowych i tatuaż z jednym z powstańców, obnażyło się do tego stopnia, że przebili tym razem polityków walczących między sobą podczas ŚDM. Przerażające jest to, że większość młodych ludzi nie ma kompletnie zielonego pojęcia o historii swojego kraju, a uważa się za największych patriotów, bo patriotyzm to dla nich wydzieranie mordy: „Cześć i chwała bohaterom”. Trudno stwierdzić, czy wina leży tutaj w systemie nauczania, bo prawdą jest, że przez większość lat nauki historii wkuwasz o Biskupinie i człowieku pierwotnym. Wtedy większość tych patriotów, być może przez braki szkolne, czerpie wiedzę z obrazków podpisanych jakimiś durnymi zdaniami, które mają taką samą wartość prawdy jak cytaty Paulo Coelho.
Dobra, ale jaki to ma związek z futbolem? W sumie to żaden konkretny, ale równie irracjonalne i kretyńskie wydaje mi się płacenie 32 mln euro za Arkadiusza Milika. Oczywiście ktoś zaraz powie, że kaliber zupełnie inny. Nie do końca, przecież w tych powyższych historiach nie chodziło o poważne sprawy takiej jak: PW, ŚDM czy dziennikarstwo informacyjne, tylko o ludzi, którzy zmieniają je w kabaret i żenadę.
Rob Jansen – agent takich zawodników jak Denis Bergkamp, Edwin van der Sar, Patrick Kluivert, Dirk Kuyt czy Maarten Stekelenburg – przyznał, że kwota, jaką zapłaciło SSC Napoli za Arkadiusza Milika, jest za wysoka. Uważa, że Polak powinien kosztować 8 mln euro. Szczerze powiedziawszy, wydaje mi się, że trochę więcej, ale na pewno zbliżona kwota. Kompletnie nie rozumiem, czym kierowało się Napoli, płacąc aż tak duże pieniądze za Milika. Oczywiście mam świadomość tego, że rynek zmienił się o 180 stopni w porównaniu z tym, co było choćby przed pięcioma laty, ale czasami dokonywane są po prostu idiotyczne transfery. Fakt, że rynek jest zepsuty i ceny są inne, wcale nie powoduje tego, że już nie ma idiotycznych transakcji. Jak słyszę tego typu teksty, to od razu przypomina się Jacek Ziober i jego podwórkowe zasady gry w piłkę nożną. Jeśli cena chleba w 2009 roku wynosiła 2 zł, a ktoś kupił bochenek za 6 zł, to był takim samym frajerem, jak gościu, który w 2016 roku zapłacił 56 zł za chleb, którego wartość rynkowa w tym czasie wynosiła 18 zł. Zmieniły się tylko proporcje, ale nadal można popełniać głupoty. Barcelona w 2009 roku kupiła Czyhrynskiego za 25 mln i od razu wydawało się to dość dziwne. Dzisiaj Napoli kupuje Milika za 32 mln i też jest to dziwne. Manchester kupił Martiala za niebotyczne pieniądze, a Juventus za prawie 100 mln gościa, który dobija do trzydziestki.
Milik nie będzie miał łatwego życia w Napoli. Musi zastąpić napastnika, który w poprzednim sezonie załadował 36 bramek w lidze! Więc nawet jego liczby z dużo łatwiejszej ligi mogą tutaj nie wystarczyć na zadowolenie fanów i włodarzy. Włoski klub charakteryzuje się fanatycznymi kibicami, którzy po dwóch czy trzech meczach posuchy nie zostawią na Arku suchej nitki. Głupie pyskówki i żarciki, jak to było podczas Euro, skierowane do Russella Crowe’a raczej mu nie pomogą. Nie jest żadną tajemnicą, że Milik niezbyt dobrze radzi sobie z presją. Pomijam już fakt, czy rzeczywiście już jest gotowy na taki krok. Oczywiście z całego serca życzę mu, by tak było, ale wydaje mi się, że to jeszcze nie ten moment. Napoli jest przekonane, że kupiło napastnika za 32 miliony euro, może się jednak zdziwić, że Arek strzeli tyle bramek, ile wpakowałby chłopak za 10 milionów. Tutaj nie ma skomplikowanych rzeczy – kupujesz komputer za 5000 zł i nie możesz pograć w nową Fifę, dopiero ta z 2014 roku ci pójdzie, więc oczywistym jest, że jesteś wkurwiony i masz w dupie to, że wersja sprzed dwóch lat działa świetnie.
Bardzo prawdopodobne jest to, że łączna kwota za polskich zawodników wyniesie w tym okienku transferowym ponad 100 mln euro. Jaki to ma wpływ na polską piłkę? Poza tym że może to wpłynąć jakoś pozytywnie na reprezentację, chociaż też niekoniecznie, to żaden! Tylko około 10% z tej sumy zostanie w polskiej lidze, a właściwie to w jednym klubie.
Po serii ostatnich wydarzeń zatęskniłem za problemami Hołdysa i Młynarskiej. Wolę śmiać się z rozkapryszonych celebrytów, niż uświadamiać sobie, w jakim zidiociałym społeczeństwie żyjemy. Odnośnie do tegorocznego okienka transferowego nie widzę prawie niczego pozytywnego w transferach Polaków. Ogromne pieniądze płacone za naszych kadrowiczów nie pomogą nam odbudować polskiej piłki klubowej. Kryzys, o którym pisałem tydzień temu tutaj, nadal będzie trwał i najsmutniejsze jest to, że nie widać światełka w tunelu.