Odkąd Jakub Meresiński przejął Wisłę Kraków, klub traci wizerunkowo z każdym dniem. Dziś jesteśmy świadkami kolejnego odcinka tej telenoweli, która może nie mieć happy endu.
Na światło dzienne wyszły informacje o nie przyznaniu akredytacji na mecz z Ruchem dziennikarce lovekrakow.pl. Przypomnijmy, że to właśnie ten portal zaczął badać dość tajemniczy wizerunek nowego właściciela Białej Gwiazdy.
Klub piłkarski @WislaKrakowSA odmówił akredytacji dziennikarce serwisu @lovekrakow na mecz z @ruchchorzow1920 https://t.co/EwHpMlv8mr
— Miesięcznik Press (@PressRedakcja) August 16, 2016
Można pomyśleć, że dziennikarka portalu akredytacji nie otrzymała, bo działała na szkodę klubu. Ale czy na pewno? Czy wyjaśnianie dość niepewnych kwestii, które mogłyby zaszkodzić takiej marce w przyszłości to działanie szkodzące wizerunkowi? Chyba niekoniecznie. To jest właśnie dziennikarstwo, docieranie do informacji, które nie są dostępne przeciętnemu obywatelowi, w tym przypadku kibicowi. Dziennikarstwo to przekazywanie informacji. Kibice Wisły mogą być jedynie wdzięczni, że już teraz wiedzą, kto zarządza ich klubem. Oczywiście, klub nie wydał akredytacji, bo taka była wola właściciela. Szkoda tylko, że ktoś taki do Wisły został dopuszczony. A ruchami takimi jak ten, pan Meresiński udowadnia wszystkim dookoła, że ma coś do ukrycia. Nie tak sprawy załatwiają dżentelmeni…
Co ciekawe, padały już głosy, jakoby od interesu odłączyć się chciał Marek Citko. Póki co, takie plotki należy poddać w wątpliwość, ale w obozie Białej Gwiazdy nie dzieje się dobrze. Mamy tylko nadzieje, że w tej sprawie nastąpi jakiś pozytywny zwrot akcji, bo zwyczajnie szkoda zmarnowania takiej marki z wieloletnimi tradycjami.
fot. wisla.krakow.pl