O tym „widowisku”, które kilkadziesiąt minut temu zakończyło się przy ulicy Łazienkowskiej w Warszawie, trudno opowiedzieć w kilku słowach. Dlaczego? Po prostu – w słowniku ludzi kulturalnych nie ma dostatecznie obelżywych słów, by opisać dzisiejszą postawę Legii…
Personalnie? Langil jako jeździec bez głowy, Hlousek dostający kretyńskie dwie żółte kartki i utrudniający robotę zespołowi. Ale gdyby chcieć wymieniać, to do każdego można mieć pretensje i właściwie wszyscy powinni dostać solidną suszarkę, gdyby przejść na terminologię Sir Alexa Fergusona. Mnie osobiście najbardziej uderzyła zmiana, gdy Bereszyński wszedł w miejsce Nikolicia. Ok, stracili lewego obrońcę, ale mimo wszystko, jeśli po 160 minutach rywalizacji z pół-amatorami, Besnik Hasi wpuszcza nominalnego obrońcę za najlepszego napastnika, by bronić się rozpaczliwie do ostatnich minut, to jest sygnał, że coś poszło nie tak. A poszło bardzo „nie tak”, bo Dundalk w końcówce był kilka razy w polu karnym Legii .
Z resztą Hasi zasługuje na więcej, bo dzisiaj chłop stracił kontakt z rzeczywistością. Do dzisiaj uważałem, że mówi w miarę odważnie, ale raczej z sensem, a teraz odleciał:
Poprawili się i jaki był tego efekt? Ano nijaki, jak było tragicznie, tak zostało, bo poprawa była widoczna chyba jedynie w jego głowie. Do tego zero jakiegokolwiek zażenowania tym, co się dzisiaj stało i zachowanie odmienne od tego, co było po porażce z Arką. Kilka dni minęło, nic nie poszło do przodu, a mimo tego Albańczyk mówi jakby dokonał nie wiadomo czego. Ok, awans do LM to jest osiągnięcie, ale największy udział w nim mieli trenerzy, którzy zbierali punkty do rankingu w ubiegłych latach, by teraz on mógł dostać samych kelnerów, co i tak mógł zepsuć.
Zastanawiam się, kiedy przyjdzie ta forma Wojskowych. Hasi i spółka mówili coś o sierpniu, a tymczasem może im się miesiąc skończyć, a dobrej, tfu, niezłej dyspozycji nie widziano w okolicach Otwocka, a co dopiero w samej Warszawie. Takiej padliny nie było przeciwko Zrinjskiemu czy Trencinowi, a nawet na wyjeździe, w Dublinie, nie wyglądało to tak źle. Dramat, poruta, wstyd, dno i metr mułu… można by tak wyliczać pewnie ze dwa dni, tylko po co? W szeregach Legii wcale nie jest źle, jest po prostu chujowo!
Najbardziej w tym wszystkim denerwuje mnie to zamazywanie oczu przez trenera, piłkarzy i inne osoby.
– Słaby dwumecz ze Zrinjskim? Początek sezonu, niepełny skład podczas przygotowań itd.
– Męczarnia z Trencinem? No cóż, to nie był słaby zespół, trzeba było zagrać uważnie w defensywie i inne pierdoły, a przecież wszyscy pozostali rywale Słowaków w europejskich pucharach strzelali im gole aż miło…
– Słaba postawa w lidze? Najważniejsza jest Liga Mistrzów, a ligę ogarnie się później, w końcu jest podział punktów, który wreszcie na coś się przyda.
– Blisko kompromitacji w ostatniej fazie? Przecież awansowaliśmy do Ligi Mistrzów, po wielu latach nieobecności, więc o co chodzi?
Mianowicie o to, że wielu piłkarzy Dundalk czy innych podobnych klubów, nie zarobi przez całą karierę tylu pieniędzy, co legioniści zgarną przez jeden sezon. Skoro męki z takimi zawodnikami nie są przeszkodą i problemem dla kogoś, to znaczy, że ten ktoś odleciał daleko i raczej już nie wyląduje. A jeśli chodzi o lądowanie, to najwidoczniej w Tiranie jeszcze lotniska nie wybudowano…
Hasi: Wiem, że piłkarze nie zagrali wyśmienicie, ale wszyscy cieszyliśmy się z wylosowania Dundalk, wiedzieliśmy że to jedyna taka okazja.
— Samuel Szczygielski (@SamSzczygielski) August 23, 2016
PS. Po końcowym gwizdku kibice na Żylecie zmienili tradycje i zamiast podziękować piłkarzom za mecz, błyskawicznie udali się do wyjścia i opuścili stadion. Dla wszystkich stron, to chyba najlepsze rozwiązanie dla samych piłkarzy, bo mimo awansu usłyszeliby trochę uwag na temat ich postawy w bieżących rozgrywkach, a ta jest po prostu żenująca. W lidze byle ekipa może ich ograć na stojąco, w pucharze wystarczy pierwszoligowiec, a w LM jedynie dobry ranking i gigantyczne szczęście w losowaniu sprawiły, że piłkarze jeszcze bezpiecznie mogą się poruszać po Warszawie!