Ibrakadabra, Wiking, syn Boga. To tylko kilka z pseudonimów Zlatana Ibrahimovicia, który dzięki swojemu charakterowi, specyficznej postawie oraz sposobie wypowiadania się, zyskał miano legendy i prawdziwej ikony piłki nożnej. Dziś obchodzi urodziny – niby nic szczególnego, gdyby nie to, że są to już 35 urodziny, a Szwed na boisku wygląda, jakby lekarze w jego metryce „machnęli się” o jakieś 10 lat.
3 października 1981. Tego dnia w szwedzkim Malmo na świat przyszedł Zlatan Ibrahimović. Dzieciństwa raczej nie wspomina z radością. Dorastanie na niebezpiecznych obrzeżach miasta, ojciec z problemem alkoholowym, rozwód rodziców, kradzieże rowerów… Brzmi jak przekleństwo, ale być może właśnie dzięki temu młody Ibra tak bardzo zżył się z piłką, która była dla niego prawdziwą odskocznią. Jak sam podkreślał, nie od razu wyróżniał się na tle kolegów, nie był obdarzony „naturalnym” talentem. Jednak silny charakter pozwolił mu postawić na swoim – postawił sobie za cel zostanie wielkim piłkarzem, trenował tak dużo, jak tylko mógł.
Na efekty nie musiał długo czekać. W wieku 14 lat trafił do drużyny wielokrotnego mistrza Szwecji, miejscowego Malmo. Cztery lata później trener włączył go do pierwszego zespołu,co dla samego zainteresowanego było niemałą niespodzianką. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Został miejscową gwiazdą, kibice skandowali jego nazwisko. Zlatan poczuł się w tym świecie bardzo dobrze i nie zamierzał zwalniać.
O tym, że mu się udało, nie trzeba teraz nikomu mówić. Ajax, Juve, Inter… Gole takie jak ten w barwach klubu z Amsterdamu zna każdy szanujący się kibic piłki nożnej.
Niesłychany jak na swoje warunki fizyczne drybling, świetna koordynacja, atomowe uderzenia, gra głową. Atrybuty Szweda były znane przez lata, jednak nie był on nigdy piłkarzem wybitnym, o którego seriach strzeleckich gazety pisały co tydzień. Na pozycji napastnika liczą się przede wszystkim gole, a pod tym względem było po prostu dobrze. Patrząc na osiągi Cristiano Ronaldo, Leo Messiego, Luisa Suareza, ciężko spojrzeć bez zdziwienia na to, że do sezonu 2011/2012 nie osiągnął granicy 30 bramek w sezonie (we wszystkich rozgrywkach!). Jeszcze bardziej szokuje to, że z wyjątkiem sezonu 2008/2009 (29 bramek dla Interu), nie potrafił strzelić ponad 22 goli. Ani w Malmo (12), ani w Ajaxie (21), Juventusie (16), Interze (22), Barcelonie (21), Milanie (21).
Przełom nastąpił w momencie, w którym Ibrahimović skończył 30 lat. W wieku, w którym wielu zawodników spogląda dumnie na półkę z nagrodami, wspominając najlepsze lata, on wszedł na wyższy poziom. Jak wcześniej wspominaliśmy – zupełnie jakby jego metryka była przekłamana o 10 lat. Właśnie wtedy jego legenda zaczęła rosnąć, w gronie internetowych kibiców nastał ruch ubóstwiający go bardziej niż Lorda Bendtnera, a żartów na jego temat niczym lata temu o Chucku Norrisie nie ma końca.
W sumie nie ma się czemu dziwić – 35, 41, 30, 50. To ilość bramek, które w kolejnych sezonach „po trzydziestce” zdobył Ibra. I tak jak wcześniej nie mógł przekroczyć granicy 30 trafień przez ponad 10 lat kariery, tak teraz nie wydaje się, by chciał zejść poniżej tego progu. Można ujmować temu osiągnięciu mówiąc, że grał w Ligue 1 i jest w tym trochę racji. Jednak obecnie, w pierwszym roku na Wyspach, trafił 6 razy w pierwszych 11 spotkaniach w barwach United, tym samym jest obecnie liderem strzelców klubu z czerwonej części Manchesteru. A to wszystko w wieku 35 lat. Pozostaje nam jedynie życzyć zdrowia, a o resztę Szwed zatroszczy się sam.
Odbierz darmowe 20 zł w nowym polskim bukmacherze forBET. Graj za darmo!
Takie promocje dla Polaków nie zdarzają się często. Żeby odebrać bonus wystarczy założyć konto >>> Z TEGO LINKU <<<, uzupełnić wszystkie potrzebne dane, a bonus zostanie automatycznie dodany do konta.