W ostatnim czasie, jeśli robiło się o nim głośno, wiadomym było, że coś przeskrobał. W lutym duże zamieszanie wywołało nagranie zamieszczone przez niego w Internecie, na którym w mało wybrednych słowach wyrażał się na temat ówczesnego szkoleniowca Paris Saint-Germain, Laurenta Blanca oraz kilku piłkarzy swojej drużyny. Kilka tygodni temu natomiast Serge Aurier został skazany na dwa miesiące więzienia za uderzenie policjanta.
Nie wiadomo, czy reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej trafi za kratki, ale można przypuszczać, że raczej nie. Wiadomo przecież, jak to jest z piłkarzami. Jeśli wszyscy obywatele danego kraju teoretycznie są równi, oni zawsze są „równiejsi”. Gdyby Aurier poszedł do mamra za naruszenie nietykalności funkcjonariusza, byłoby to ogromne zaskoczenie, gdyż nie jest to przecież zabójstwo widniejące w życiorysie kilku(nastu) o wiele bardziej znanych od Iworyjczyka futbolistów, by wspomnieć choćby Holendra Patricka Kluiverta, który przed laty śmiertelnie potrącił samochodem niejakiego Martena Putmana, nie tracąc mimo to wolności.
Obecnie kolega klubowy Grzegorza Krychowiaka odwołuje się od wyroku wydanego przez francuski sąd, a wydarzenie z sobotniego spotkania jego reprezentacji przeciwko Mali może tylko zadziałać na jego korzyść. Czarnoskóry defensor uratował bowiem życie jednemu z rywali. W trakcie walki o górną piłkę Moussa Doumbia padł na murawę, dławiąc się własnym językiem. Najjaśniejszym umysłem wykazał się wówczas nie kto inny, jak właśnie Aurier, który pośpieszył rywalowi z pomocą. Kto wie, jak skończyłaby się historia z malijskim pomocnikiem, gdyby na boisku nie było krnąbrnego Serge’a.
Czy dzięki sobotniemu, bohaterskiemu czynowi mający na bakier z prawem piłkarz odpokutuje swoje grzechy? Wydaje się, że i bez niego jego kara pozbawienia wolności zostałaby zamieniona na prace społeczne, jak to często bywa w przypadku sportowców, ale uratowanie życia Doumbii może mieć dla niego inne skutki. Przede wszystkim ociepli mocno nadszarpnięty wizerunek obrońcy. Od kilku dni w mediach nazywany jest bohaterem, co w kontekście Auriera do minionej soboty obserwowaliśmy bardzo rzadko. Chyba że wyraz ten był opatrzony przedrostkiem „anty”.
Niewykluczone, że przygoda w meczu reprezentacji odmieni diametralnie niedawnego skandalistę. Uratowanie komuś życia musi pozostawić wyraźny ślad w psychice człowieka, dlatego też Aurier zyskał od losu ogromną szansę na wyprostowanie swojej ścieżki. Brzmi to bardzo patetycznie, ale taka jest prawda. Piłkarz z niego całkiem przyzwoity i wciąż stosunkowo młody. Szkoda by było, gdyby ktoś taki do końca kariery musiał odpowiadać na pytania dziennikarzy typu: pamiętasz, jak kilka lat temu wyśmiewałeś w Internecie Blanca i Ibrahimovicia, a potem pobiłeś policjanta?
Gracz PSG przypomina nieco… Jacka Soplicę, bohatera Pana Tadeusza autorstwa Adama Mickiewicza. Obaj nabroili w przeszłości, tracąc dobre imię, ale później poprzez uratowanie życia innemu człowiekowi (ksiądz Robak uchronił przecież przed rychłą śmiercią Hrabiego Horeszkę) odkupili swoje winy. Duchowa przemiana ojca tytułowej postaci epopei trwała dość długo i dopiero w dojrzałym wieku przyniosła oczekiwany rezultat, ale być może Aurierowi zajmie to trochę mniej czasu. Oby. Bo jeśli zdoła zapanować na swoim temperamentem, bez wątpienia ma szansę stać się jedną z największych gwiazd paryskiego zespołu, a nie tylko tym, który gra w jednej drużynie z Cavanim, Di Marią czy Matuidim.