Złota „Śmieszna” Piłka 2016, czyli dlaczego zasługuje na nią tylko Messi

messigb

Niedługo dowiemy się, kto otrzyma Złotą Piłkę za chylący się ku końcowi rok, a w redakcji pojawiły się opinie o przeciwnych biegunach. Postanowiliśmy więc opisać swoje wywody. Tomek – redakcyjny kolega – jest przekonany, że tylko Ronaldo na nią zasługuje (tekst tutaj), dla mnie zaś wygrana kogoś innego niż filigranowego Argentyńczyka będzie po prostu śmieszna, a może nawet żałosna. Jestem o tym całkowicie przekonany, dlatego gdyby nagroda faktycznie była przyznawana tak, jak powinna, dałbym sobie uciąć rękę za swoje zdanie. I raczej nie musiałbym potem cytować kultowego tekstu Czarka Pazury z „Chłopaki nie płaczą”.

Zacznijmy od genezy, czyli czym jest (a raczej czym powinna być) Złota Piłka:

Złota Piłka (fr: Ballon d’Or, ang. The Golden Ball) – coroczny plebiscyt piłkarski. Trofeum przyznawane piłkarzowi, który zaprezentował się najlepiej w mijającym roku kalendarzowym”.

Na tym teoretycznie mógłbym zakończyć, bo jeśli ktoś lubi piłkę, regularnie ogląda mecze La Liga bądź Ligi Mistrzów, nie jest zaślepionym fanboyem i nie śledzi tylko suchych statystyk, to będąc w pełni zdrowia, nie może powiedzieć, że Ronaldo w tym roku był lepszy od Messiego, że odciskał większe piętno na grze swoich drużyn, że oglądało się go lepiej, jego gra była przyjemniejsza dla oka i wzbudzał większy zachwyt i zdumienie. Po prostu się nie da. Wtedy właśnie w argumentacje wchodzą kwiatki typu: „no ale Liga Mistrzów, decydujący karny”, „mistrz Europy”, „wohoo, najwięcej trofeów”. Tak – racja, z tym nie można się nie zgodzić. Do tego motywowanie kolegów z drużyny zza linii w finale Euro, kiedy wykluczyła go kontuzja. Ambicja, emocje, łzy szczęścia. To jest piękne, patrząc z perspektywy fana piłki, ale nie to decyduje o byciu najlepszym piłkarzem.

Skupmy się jednak na Messim. Mógłbym teraz bronić jego kandydatury statystykami, bramkami, asystami, wyszukiwać drużyny z górnej półki, którym strzelali obaj zawodnicy, udanym procentem dryblingów i tak dalej. Lecz naraziło by to mnie na odpowiedzi typu „hola hola, statystyki nie grają!”, dlatego suche liczby sobie daruję. W końcu bramka bramce nierówna. Można strzelać, będąc lisem pola karnego, wykańczając akcje kolegów, co jest oczywiście genialną cechą i tyczy się wielkich napastników, w tym m.in. Luisa Suareza. Ale można też uczestniczyć w prawie każdej akcji zespołu, ba! samemu je zaczynać i finalizować. Można mieć genialny przegląd pola i przebiegu gry, można w zależności od sytuacji znajdować się w różnych fragmentach boiska, grać inteligentnie, efektownie i efektywnie. Właśnie tak w tym roku (jak i wielu poprzednich) grał Messi. Trudno przekonać o tym kogoś, kto mecze Barcelony ogląda tylko sporadycznie. Jednak osoby, które decydują o przyznaniu nagrody, muszą wręcz mieć ogląd i być na bieżąco. Bo to, co Messi dalej robi w większości spotkań, jest nieosiągalne dla większości piłkarzy. Napędza prawie wszystkie akcje ofensywne, jest na boisku wszędzie tam, gdzie trzeba. Można powiedzieć, że łączy cechy Iniesty i Suareza, czyli absolutnych wirtuozów na swoich pozycjach. A Ronaldo? W większości meczów schowany, bezbarwny, przeplatający mecze, w których coś pokaże, i strzeli ważne gole z takimi, w których nie robi dosłownie nic. No, ale tytuły…

lionel-messi-dan-cristiano-ronaldo-758x504

Chciałoby się powiedzieć, że Złota Piłka, szukając nowego właściciela, powinna mieć swego rodzaju klapki „na oczach” i nie kierować się wyborem przez pryzmat trofeów. Oczywiście nie można popadać ze skrajności w skrajność i przyznać jej np. komuś, kto zachwycałby w lidze azerbejdżańskiej. Ale jeśli zawodnik gra w jednej z najlepszych lig świata, w europejskich pucharach pokazuje się na tle mocnych rywali, a do tego jego gra w porównaniu z innymi zawodnikami na tym poziomie podoba się najbardziej, zachwyca i pozostawia wrażenie, że nikt inny nie jest w stanie osiągnąć takiego poziomu, to właśnie jemu należy się Złota Piłka. Choćby w lidze skończył na czwartym miejscu, a w Europie na etapie 1/4 lub 1/2 finału. To nie powinno mieć żadnego znaczenia.

Tak samo powinno być przy ocenie najlepszego piłkarza w historii piłki. Pele się za takiego uważa, bo był mistrzem świata. Nie umniejszając jednak jego geniuszowi – narodowości, a co za tym idzie reprezentacji, się nie wybiera (przynajmniej nie zawsze można), do tego całe życie grał tylko w Brazylii, gdzie poziom był mierny. Abstrahując od Messiego, najlepszym piłkarzem w historii może w moim odczuciu zostać nawet chłopak z Bahamów. Jeśli kiedyś się taki urodzi, będzie geniuszem piłki, na boisku pokaże rzeczy, których świat wcześniej nie widział, a do tego będzie regularny i nigdy nie zejdzie poniżej pewnego poziomu, to może być najlepszym w historii, mimo że z reprezentacją raczej nic nie ugra.

Ten przykład pokazuje na swój sposób, jak wygląda przyznawanie Złotej Piłki. „Jesteś najlepszy? Fajnie. Ale jeśli nie zostawiłeś rywali o dziesięć lat świetlnych w tyle, lecz tylko o rok, to damy ją temu, kto ma super statystyki i wygrał najwięcej”. Podobna sytuacja miała miejsce w 2006 roku, kiedy Thierry Henry zasługiwał na to wyróżnienie jak nikt inny, ale dzięki mundialowi zdobył je Cannavaro. Leo Messi nie jest tym piłkarzem, którym był osiem lat temu. Tak samo Ronaldo. Jednak u Portugalczyka powoduje to regres jego największych atrybutów, takich jak świetny drybling „błyskawiczną nogą”, szybkość, zwinność czy „tomahawki” z rzutów wolnych. Dalej została genialna gra głową, świetne strzały, ale to już nie to samo. Nie na miarę najlepszego piłkarza na świecie.

messi

U Messiego to wygląda inaczej. Nie ściga się z rywalami jak opętany, dojrzał. Rozwinął się. Dawniej, kiedy cofał się po piłkę i próbował rozgrywać, często ją tracił, narażając Barcelonę na kontrataki. Teraz już praktycznie mu się to nie zdarza. Nie szuka dryblingu w każdej sytuacji, jednak kiedy jest pod presją rywala, dalej potrafi to świetnie robić. Nie zachowuje się egoistycznie, chcąc kończyć wszystkie akcje, nie denerwuje się, gdy jego kolega strzelał, zamiast mu podać. Teraz to coraz częściej Messi dorzuca piłki swoim kolegom. W jego przypadku wiek nie pogorszył poziomu gry. Mimo, że jest 2 lata młodszy od Portugalczyka to już teraz zmienia oblicze swojej gry, by tracone powoli atuty nadganiać innymi. Podczas gdy Ronaldo powoli przekwita, Messi ewoluuje do innej, lecz tak samo genialnej roli.