Zgoda na powtórki wideo w meczach piłki nożnej została wydana dobrych kilka miesięcy temu. Były testowane, były używane w oficjalnych spotkaniach, ale jak dotąd nie wpływały na przebieg meczów. Aż do dziś, do półfinałowego starcia w klubowym mundialu, kiedy sędzia z pomocą technologii postanowił podyktować karnego. Niby wszystko ok, mamy jednak jedno „ale”.
Dziś o 11:30 czasu polskiego rozpoczął się drugi mecz półfinałowy klubowych mistrzostw świata pomiędzy Atletico Nacional a Kashimą Antlers. Gdyby nie jedna sytuacja, pewnie nie napisalibyśmy o tym spotkaniu ani słowa, ale no właśnie… Zbliża się 28. minuta, rzut wolny dla Kashimy, a w polu karnym sporna sytuacja. Sędzia Viktor Kassai jednak nakazuje grać dalej i – mimo niezadowolenia poszkodowanych – wszyscy zapominają o tej akcji i grają dalej. Jednak kilkadziesiąt sekund później arbiter zatrzymuje grę i biegnie poza linie boczną…
Najprawdopodobniej od czasu puszczenia gry po rzucie wolnym asystenci techniczni w specjalnie przygotowanym do tego celu pomieszczeniu analizowali tę sytuację i po ponad minucie przekazali sędziemu informację, że warto przyjrzeć się jej raz jeszcze. Pan Kassai tak też zrobił i po wnikliwym obejrzeniu powtórki… podyktował rzut karny dla Kashimy!
Niby wszystko dobrze, bo tym samym sędzia uniknął popełnienia błędu, ale popatrzcie, ile czasu minęło od przewinienia do podyktowania „jedenastki”:
1. 27′ 50″ – gracz Kashimy wykonuje rzut wolny, a na linii pola karnego faulowany jest jego kolega z drużyny.
2. 29′ 34″ – sędzia Viktor Kassai wstrzymuje grę, po czym udaje się za linię boczną, gdzie ogląda powtórkę zdarzenia sprzed 104 sekund! Oczywiście do tego czasu normalnie toczyła się gra.
3. 30′ 07″ – chwilę wcześniej sędzia zadecydował i wbiegając na boisko, wskazuje na rzut karny. Grubo ponad dwie minuty po zdarzeniu!
Z jednej strony dobrze, że piłkarska centrala dąży do wyeliminowania błędów, pomyłek, ludzkich niedopatrzeń. Po tym, co dziś zobaczyliśmy, wiemy jednak, że wciąż przed nią długa droga. Bo przecież trudno zaakceptować fakt, że piłkarze grają sobie przez dwie minuty, a sędzia nagle przerywa grę, ogląda sobie powtórkę i dopiero podejmuje decyzję co do sytuacji, o której wszyscy już zapomnieli, skupiając się na dalszej grze. Jeśli wciąż nie rozumiecie, gdzie tu absurd, wyobraźcie sobie taką sytuację:
Jest ten rzut wolny, jest faul, którego rozjemca nie zauważa. Bramkarz wznawia grę, rywale idą z kontrą i strzelają gola. Jest więc 1:0 dla Atletico i nagle sędzia, jeszcze przed wznowieniem, postanawia zastopować mecz i po chwili podyktować karnego dla Kashimy.
Scenariusz nr 2: Japończycy nie trafiają z wolnego, ale za chwilę mają kolejną akcję i wygrywają 1:0. Kilka sekund później Kassai dyktuje im wspomnianą „jedenastkę” i mają 2:0. Jest po meczu, a niesmak ogromny.
Nikt tu nie jest przeciwko powtórkom wideo dla sędziów, ale jeśli ma to funkcjonować, to na pewno nie w takiej formie. Werdykt o wstrzymaniu gry i „upewniania się” powinien zapaść jak najszybciej, jeszcze zanim ruszy kolejna akcja. Nie może być przecież tak, że zawodnicy kontynuują mecz, a sędzia dopiero po kilku minutach – a to w futbolu bardzo dużo czasu – postanawia wyciągnąć konsekwencje. To też – podobnie jak błąd przy ocenie sytuacji „na gorąco” – podchodzi przecież pod wypaczenie wyniku.