AFC Bournemouth, czyli specjaliści od dobrego widowiska

bournemouth-player-salaries-2016-income-per-match-week-month

Zakończony niedawno mecz Bournemouth z Arsenalem przyniósł nam więcej emocji, niż mogliśmy się spodziewać. Sześć bramek, czerwona kartka i powrót z zaświatów – takie spotkania to już standard w wykonaniu drużyny Artura Boruca. 

Bournemouth nie należy do grona klubów z wielkimi tradycjami. Większość meczów w ponad 117-letniej historii „Wisienki” rozegrały poniżej trzeciego poziomu rozgrywkowego, a obecny sezon jest ich drugim w Premier League. W poprzednim podopieczni Eddiego Howe’a walczyli o utrzymanie do ostatnich kolejek, ale ten jest już znacznie lepszy. Z pełnym przekonaniem można się pokusić o stwierdzenie, że Bournemouth to jedna z drużyn nadających charakteru lidze angielskiej.

Żadna z ekip spoza ścisłego topu nie sprawiła w tej edycji tylu niespodzianek, co Boruc i spółka. Piłkarze z Vitality Stadium potrafili ograć Everton, Leicester, a do tego dwukrotnie zabawili się kosztem Liverpoolu. Nie ma drugiego takiego zespołu spoza TOP6, w którego meczach padałyby cztery gole lub więcej. Tylko Arsenal, czyli dzisiejszy – niespodziewany po pierwszej połowie – pogromca, wyprzedza „Wisienki” w tej statystyce, ale „Kanonierzy” to oczywiście jedna z czołowych ekip. Dziewięć takich meczów mają za sobą drużyny Liverpoolu (to też jednak czołówka) oraz Swansea (w tym przypadku znaczna większość na niekorzyść).

pp

Mecze z udziałem Bournemouth ogląda się znacznie przyjemniej niż innych drużyn ze środka tabeli, a w wielu przypadkach także tych z czołówki. Przypomnijcie sobie tylko spotkania z Hull (wygrana 6:1), Liverpoolem (od 1:3 do 4:3 w ciągu ostatniego kwadransa), a nawet to dzisiejsze – nie wiadomo, jak by się skończyło, gdyby nie ta czerwona kartka Francisa.

Na półmetku sezonu Premier League drużyna Artura Boruca zajmuje bezpieczne 9. miejsce i z taką grą może być spokojna o utrzymanie. Jedno jest pewne, jeśli lubicie dawkę emocji, koniecznie oglądajcie spotkania z udziałem Bournemouth.