Co znaczy pojęcie „piłkarska szatnia”? Miejsce, gdzie piłkarze przebierają się przed i po meczu, a może coś więcej? Szatnia to także meczowe centrum, kilkanaście metrów kwadratowych powierzchni, gdzie trener daje ostatnie wskazówki, a piłkarze ostatecznie przygotowują się do boju. To taka piłkarska zakrystia, do której wstęp mają tylko upoważnieni. A przynajmniej tak było do niedawna, bo wczoraj ta zasada została złamana.
O świętości tego miejsca niech świadczą rozmaite przypadki, w których kluby bronią do niego dostępu nawet najważniejszym personom. Kibic jadący na stadion ukochanej drużyny, może zwiedzić tylko szatnię gości, a wyjątkowo tej zasady trzyma FC Barcelona. Zresztą, kiedy Pep Guardiola prowadził zespół z Katalonii, również niewiele w niej przebywał. Miał taką przedmeczową zasadę, że wchodził i krótko motywował piłkarzy, a reszta miała dziać się między nimi i w ich głowach, o czym pisał Gulilem Balague w jego biografii „Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania”. Tego miejsca strzeże również Bayern Monachium. Kiedy „Przegląd Sportowy” pojechał z odwiedzinami do Roberta Lewandowskiego, ten mógł pokazać wiele miejsc, ale nie szatnię gospodarzy.
Takie miejsce jest często specjalnie zaaranżowane pod zachcianki piłkarzy, w końcu mają czuć się tam najswobodniej, jak to możliwe. Piłkarska szatnia to miejsce skrywające wiele tajemnic, z których niewielka część ma prawo poza nią wyjść. Tym bardziej więc zastanawia, że BBC od tak weszło z kamerą do szatni Derby County w przerwie wczorajszego meczu w FA Cup z Leicester City (zapewne nie za darmo). W przerwie transmisji z tego meczu mogliśmy zobaczyć ujęcia na żywo z szatni drużyny Steve’a McClarena (możliwe, że ujęcia były opóźnione o kilkadziesiąt sekund, to często stosowana w mediach praktyka), który w tym czasie instruował swoich podopiecznych na drugą połowę meczu. Jedna z najważniejszych niepisanych reguł została więc brutalnie złamana i może mieć to niemały wpływ na przyszłość futbolu.
Ktoś powie: nic się nie stało. Niestety, tym razem nie będzie miał racji. Kto choć raz od strony piłkarza poznał klimat szatni (niezależnie na jakim szczeblu i poziomie), ten wie, że są pewne świętości, które należy szanować. BBC zdradziło wiele tym jednym nagraniem, pokazało chociażby wskazówki trenera, które sprytny odbiorca mógłby przekazać trenerowi rywala, co miałoby znaczący wpływ na przebieg i wynik meczu. Na nagraniu widzimy przebierającego się zawodnika, można było więc wnioskować, że po przerwie pojawi się na boisku. Znów Ranieri mógłby się na to odpowiednio przygotować. No i po trzecie, zaburzona została prywatność zawodników, zespołu. Nie, nie ma w tym krzty przesady.
Od dłuższego czasu dyskutowało się na podobny temat. Już kilka lat temu telewizje negocjowały możliwość wejścia do piłkarskiej szatni przed czy w przerwie meczu. Ujęcia po już znamy, bo drużyny często same publikują nagrania ze świętującymi zawodnikami na pierwszym planie – tak też robi kanał Łączy Nas Piłka, ale inne opcje były dotychczas nie do pomyślenia. Wczoraj jednak uległo to zmianie i możemy przyzwyczajać się do myśli, że telewizje będą chciały „wykupić” możliwość takich zabiegów. O pieniądze się przecież rozchodzi, nie oszukujmy się. Stacje chcą uatrakcyjnić transmisje, a dla widza „zajrzenie” na zaplecze jest czymś niezwykle pożądanym – wzrosłyby więc wyniki oglądalności, czyli koniec końców zyski medialnych korporacji. Po wczorajszym precedensie możemy się spodziewać, że za kilka lat takie pozwolenie stanie się kolejnym towarem na sprzedaż.
Tak, wiem, że teraz nie mieści się w głowie wizja przedmeczowej transmisji z szatni przed finałem Ligi Mistrzów czy mistrzostw świata, ale wczorajszy przypadek nie miał miejsca na ósmym poziomie rozgrywkowym, lecz w Pucharze Anglii, na stopniu centralnym i w pełni profesjonalnym. Może to odległa przyszłość, ale raz złamana granica może spowodować jej trwałe otwarcie dla wszystkich. Może nie za rok, nie za pięć, ale to bardziej kwestia ceny niż czasu, kiedy nawet ci najwięksi i najbogatsi przystaną na takie warunki. Szatnia piłkarska to po prostu świętość. Świętość, której dekalog wczoraj złamano i trudno przejść nad tym do porządku dziennego.