Wydarzeniem weekendu w angielskiej Premier League bez cienia wątpliwości będzie mecz Liverpoolu z Tottenhamem. Juergen Klopp nie miał ostatnio ani łatwo, ani lekko, ani przyjemnie, w przeciwieństwie do Mauricio Pochettino, który zbudował całkiem poważną drużynę. Ten mecz o niczym jednak nie zadecyduje. W tym samym czasie w dolnej części tabeli rozgrywa się prawdziwa wojna o być albo nie być. Walka o utrzymanie może być bardziej pasjonująca od walki o tytuł mistrza kraju i potrwać do ostatniej kolejki.
Miejsca 15.-20. w ligowej tabeli dzielą zaledwie dwa punkty. Ostatni Sunderland uzbierał do tej pory 19 oczek, a zajmujące piętnaste miejsce Middlesbrough 21. Chwilowo bezpieczne jest Bournemouth z 26 punktami na koncie, jednak sytuacja szybko może ulec zmianie. „Wisienki” nie wygrały jeszcze meczu w 2017 r., a w zbliżających się kolejkach ligowych mają na rozkładzie Manchester City, West Bromwich Albion i Manchester United. W grze o utrzymanie są jeszcze: Crystal Palace, Hull, Swansea i… aktualny mistrz Anglii – Leicester.
W niezłej formie jest ostatnio Sunderland. Wysoka wygrana z Crystal Palace – bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie – i to na jego własnym podwórku, na pewno podbudowała morale ekipy Davida Moyesa. Wcześniej „Czarnym Kotom” udało się zremisować z grającymi naprawdę dobry futbol „Kogutami”, a punkty zdobywane w takich spotkaniach mogą okazać się na wagę złota. Ich pech polega na tym, że rywale również zaczęli punktować. Hull zdobyło punkty w meczach z Liverpoolem i Manchesterem United, a i Swansea radzi sobie w teoretycznie przegranych meczach. David Moyes będzie miał spory ból głowy z ustalaniem składu, wszak z urazami zmaga się aż dziewięciu piłkarzy! Ratować zespół ma, jak zawsze, Jermain Defoe. W obecnym sezonie Anglik zdobył już 14 goli. By uzmysłowić sobie, jaką rolę odgrywa w drużynie, wystarczy przytoczyć fakt, że cała drużyna Sunderlandu zdobyła w obecnej kampanii ligowej 24 gole. Bramki Defoe stanowią prawie 60% wszystkich goli drużyny. Jego dyspozycja będzie kluczowa w walce o utrzymanie.
Hull City w przedsezonowych typach było pewniakiem do spadku. Sezon zaczynało z zaledwie trzynastoosobową kadrą zdrowych zawodników. W takich warunkach po prostu nie da się wywalczyć czegokolwiek w Premier League. – Nie da? No to patrzcie! – pomyśleli wszyscy w Hull i w pierwszych czterech kolejkach zdobyli siedem punktów. Tak, i to by było na tyle. Kolejne miesiące to pasmo porażek przeplatanych pojedynczymi lepszymi meczami. Sytuację odmienić ma Marco Silva i to w jego osobie poszukuje się nadziei. Portugalczyk robi, co może, by wykrzesać maksimum ze swoich podopiecznych. Na pewno nie pomogło mu odejście dwóch ważnych zawodników zespołu – Snodgrassa i Livermore’a. Hull ściągnęło jednak Kamila Grosickiego i wszyscy mamy nadzieję, że Polak zaskoczy i pomoże „Tygrysom” w walce o utrzymanie. Marco Silva wykonuje dobrą pracę; zespół wygląda na dobrze zorganizowany i waleczny. Ostatnie kolejki mogą okazać się decydujące. Domowe spotkanie z Sunderlandem i wyjazd do Londynu na mecz z Crystal Palace mogą być meczami o być albo nie być w Premier League. Kluczowe będzie jak zwykle zdrowie piłkarzy, które na razie im nie dopisuje. A w kadrze Marco Silvy jest ośmiu kontuzjowanych zawodników. Przed nim również wiele ważnych decyzji do podjęcia.
W bardzo trudnej sytuacji znajduje się Crystal Palace i trudno przewidzieć, czy osoba Sama Allardyce’a może tu cokolwiek zmienić. Po porażce na własnym boisku aż 0:4 z Sunderlandem kibice byli wściekli. Atmosfera wokół klubu jest tragiczna. Ostatnie dziesięć ligowych spotkań to zaledwie jedno zwycięstwo, jeden remis i aż osiem porażek. Prawda jest jednak taka, że ma naprawdę solidny skład, który bez problemu powinien utrzymać się w lidze; tym bardziej mając za trenera Allardyce’a. Papier to jedno, a rzeczywistość drugie. Zespół gra źle, nie zdobywa punktów i chcąc się utrzymać, musi ruszyć z kopyta. I to natychmiast. Terminarz nie jest po jego stronie, wszak czekają go jeszcze spotkania z Arsenalem, Tottenhamem, Chelsea, Liverpoolem, Manchesterem City i Manchesterem United. Jeśli nie zacznie punktować już od następnej kolejki, sytuacja może stać się naprawdę poważna. Mecz z Middlesbrough, który odbędzie się 25 lutego, będzie z gatunku tych o sześć punktów. Wszystko w nogach piłkarzy.
O byt w Premier League walczy Łukasz Fabiański i jego Swansea. „Łabędzie” rozgrywają doprawdy kiepski sezon. Sytuację ma zmienić Paul Clement, który już odcisnął piętno na swojej drużynie. Został menedżerem miesiąca, a taką nagrodę rzadko zdobywa trener drużyny, która rozpaczliwie walczy o punkty. Anglik wrócił do sprawdzonej w Swansea metody i nakazał swoim podopiecznym grać… piłką. Zespół powrócił do gry kombinacyjnej i na efekty nie trzeba było długo czekać. Gylfi Sigurdsson to prawdziwy lider zespołu i piłkarz o wielkich umiejętnościach, który wraz z Fernando Llorente ma pomóc drużynie w utrzymaniu. Zadanie będzie jednak trudne, wszak z bezpośrednimi rywalami w walce o ligowy byt zmierzą się na wyjeździe (Hull, Bournemouth, Sunderland).
Mistrz kraju walczący o utrzymanie? Takie rzeczy tylko w Premier League. W ubiegłym sezonie Leicester napisało wielką historię; w tym jednak musi zmierzyć się z własnymi demonami. Widmo spadku wydaje się całkiem realne i Claudio Ranieri musi zrobić wszystko, by temu zapobiec. Kluczowi zawodnicy zespołu spuścili z tonu, a atmosfera w drużynie również nie należy do najlepszych. Jamie Vardy i Riyad Mahrez muszą przypomnieć sobie o formie z ubiegłego sezonu. Bez tej dwójki „Lisom” będzie trudno o punkty. Terminarz jest ich sprzymierzeńcem, wszak kluczowe spotkania będą rozgrywać na własnym boisku. To może nie wystarczyć, jeśli nie zaczną strzelać goli. W ostatnich pięciu spotkaniach ligowych nie zaliczyli ani jednego trafienia, a to dla „Lisów” zdecydowanie nie jest najlepszy prognostyk.
Po cienkiej linie stąpa Middlesbrough. Aitor Karanka, jak na ucznia Jose Mourinho przystało, ponad wszystko stawia wynik. Styl gry nie jest ważny, najważniejsze są punkty. W tej chwili brakuje i stylu, i punktów. Wprawdzie może poszczycić się remisami z Manchesterem City i Arsenalem, to jednak pewien minimalizm może okazać się zgubny. Najgorsza ofensywa w lidze (zaledwie 19 goli w 24 kolejkach!), ale i… bardzo dobra defensywa. Mniej goli od Middlesbrough stracili tylko: Chelsea, Tottenham i Manchester United. Aitor Karanka potrafi ułożyć grę obronną zespołu i o to możemy być spokojni. Wiele będzie jednak zależało od Adama Traore i Alvaro Negredo – ta dwójka jest odpowiedzialna za zdobywanie goli i jeśli natychmiast nie wrzucą wyższego biegu, sytuacja zespołu może stać się naprawdę nieciekawa. Kluczowe może być zaufanie menedżera, którego jakby w Middlesbrough brakuje. Hiszpan publicznie skarżył się na zarząd, który nie był w stanie wzmocnić drużyny w zimowym oknie transferowym. Takie publiczne wywlekanie brudów jeszcze nigdy nikomu nie wyszło na dobre. Jak będzie tym razem?
Wszystkie drużyny walczące o utrzymanie mają kilka stycznych punktów. Każda z nich ma pewne atuty, ale i każda z nich zmaga się z własnymi problemami. Na dziś trudno wskazać trójkę, która na pewno pożegna się z Premier League. Jedno jest pewne – żadna z drużyn nie odpuści, a bitwa potrwa do samego końca. Pasjonująca bitwa. A jeśli Chelsea nie spuści z tonu, w tym roku ciekawsza niż walka o mistrzowski tytuł będzie walka o ligowy byt.