Trudno sobie wyobrazić treningi strzeleckie u Diego Simeone, ale prawdopodobnie rzuty karne to ostatni element, na który poświęca się uwagę w Atletico Madryt. Chyba że chodzi o wytrenowanie bramkarzy, bo tylko w ten sposób można wytłumaczyć indolencję strzelecką zawodników „Los Colchoneros”, którzy zmarnowali 66% „jedenastek” w tym sezonie i nie przestają!
Miniony tydzień był pod tym względem „wzorowy” dla ekipy znad rzeki Manzanares. Najpierw pudło w meczu z Leganes, później z Barceloną i wczoraj z Celtą, a więc 3/3… W ubiegłym sezonie kłopoty w tym aspekcie miała Barcelona, ale teraz Atletico jest godnym naśladowcą, a nawet można powiedzieć, że uczeń przebił mistrza. Wtedy „Blaugrana” zmarnowała dziesięć z 24 karnych, ale na pocieszenie dla Atletico można dodać, że na Camp Nou wyciągnęli wnioski i w obecnych rozgrywkach jest już 8/9.
Fatalna dyspozycja strzałów z jedenastego metra nie dotyczy jednego wykonawcy, ale kilku. Przoduje rzecz jasna Antoine Griezmann – trzy niewykorzystane karne – ale również Gabi, Gameiro i Fernando Torres (po jednym). Dwaj ostatni oraz Saul Niguez potrafili jednak pokonywać bramkarzy rywali z „wapna”. Tyle że jedynie pomyłka Gameiro w Pucharze Króla z Barceloną miała wpływ na wynik spotkania, którym było odpadnięcie z rozgrywek. W pozostałych pięciu przypadkach Atletico zawsze wygrywało, a zdarzało się to z Bayernem, Celtą, Leganes czy nawet Valencią, gdy osiągnęło apogeum, dwukrotnie przegrywając pojedynki z Diego Alvesem!
Sześć z dziewięciu niestrzelonych w obecnych rozgrywkach, ale to nie przypadek, bo Atletico jest zespołem najgorzej strzelającym karne w historii Primera Division! Zmarnowało aż 129 z 445 „jedenastek”, czyli 29%… Co ciekawe, przoduje w tym Fernando Torres – dziewięć razy – który wraz z Cristiano Ronaldo jest pod tym względem rekordzistą wśród aktualnie grających piłkarzy w Primera. Tyle że Ronaldo podchodził do karnego 65 razy, a Torres zaledwie 28, a to oznacza skuteczność na podobnym poziomie, co Atletico w globalnym ujęciu historycznym.
Żeby dobić „Atleti”, należy dodać, że to czwarty z rzędu niestrzelony karny w lidze, i nie jest to pierwszy taki przypadek. Trzy razy w historii wcześniej „udawała” mu się taka sztuka, w tym raz w sezonie 2006/2007, gdy wszystkie próby zmarnował… Fernando Torres. Ten sam, który wczoraj zepsuł karnego, chwilę po tym, jak… no właśnie, sami zobaczcie:
Jakieś prawdziwe fatum lub kompletna nieodpowiedzialność ciąży nad ekipą z Vicente Calderon w tym aspekcie gry. Problem jest i trzeba go szybko rozwiązać, tym bardziej że za moment powrót do Ligi Mistrzów, a tam już w ubiegłych rozgrywkach dwukrotnie miała okazję mierzyć się w konkursie rzutów karnych – raz wygrała z Bayerem, a raz lepszy okazał się Real. Ciekawe, w którą stronę pójdzie Simeone – czy będzie szukał kolejnego wykonawcy, czy wykorzysta dotychczasowych, licząc na przełamanie złej passy.