Niemcy nienawidzą Lipska. Głupie Niemcy…

lipsk

W ostatnim czasie za naszą zachodnią granicą dużo mówi się o świetnie grającym beniaminku z Lipska. Niestety prawie nikt nie skupia się na aspekcie sportowym, a całą uwagę zgarnia nienawiść kierowana zarówno w stronę piłkarzy, jak i kibiców. Pytanie brzmi: dlaczego? Co takiego zrobił Wam ten mały klub?

RasenBallsport Lipsk, czyli bez przykrywki po prostu Red Bull Lipsk, powstał w 2009 roku na bazie SSV Markranstadt, grającego wówczas w Oberlidze (piąty poziom rozgrywek). Od razu pojawiły się głosy, że koncern produkujący puszki pcha się do piłki, niszcząc tradycję, barwy i wszystkie inne rzeczy kolejnego klubu. Warto jednak pamiętać, że wspomniany zespół został założony w 1990 roku, nigdy nawet nie wąchając wyższych lig. Poza tym – Lipsk skorzystał po prostu z ich licencji, by nie startować od absolutnego zera. A to była i tak piąta liga! Ostatecznie Markranstadt znów gra na piątym poziomie rozgrywek, w czym z pewnością pomogły austriackie pieniądze. Przypominając sobie wojaże licencyjne pana Wojciechowskiego w naszej rodzimej lidze, działanie Red Bulla wydaje się wręcz za dobre.

Nie pamięta wół, jak cielęciem był

Drużyny piłkarskie na wielką skalę zaczęły powstawać na przełomie XIX i XX wieku. Piłka była wtedy po prostu formą rozrywki, sposobem na aktywne spędzenie czasu z kumplami, dając potrzebne poczucie rywalizacji i adrenaliny. Wtedy nikt nie myślał o taktyce, o zdrowym trybie życia, można powiedzieć, że było to takie ówczesne orlikowe kopanie piłki. Sport jednak zyskiwał popularność w ekspresowy tempie, zaczęły się pojawiać pierwsze oficjalne rozgrywki, a mądre głowy, widząc w tym szansę na jakieś pieniądze, zakładały drużyny i z miejsca namawiały zdolnych chłopaków do gry w ich barwach. Czemu o tym piszę? Tak samo jak teraz – lepszy start mieli ci bogatsi. Oczywiście nie na taką skalę, ale zawodników ściągało się np. za kilka świniaków, za pomoc rodzinie piłkarza w znalezieniu pracy, za obiecanie dobrego poziomu życia. Teraz oznacza to cotygodniowe zakupy w Paryżu, odrzutowiec, wille z basenem, wtedy wystarczyło małe mieszkanie i zarobki pozwalające bez wysiłku wykarmić rodzinę. Schemat był jednak taki sam.

Co do klubów… Na początku żadne nie miały tradycji, historii, kibiców. I często od razu startowały na najwyższym poziomie ligowym, bo zespołów nie było dużo, lig tym bardziej, a wystarczyło, że bogatszy właściciel coś obiecał władzom ligi i już miał lepszy start. Dokładając do tego wcześniej wspomnianych zwerbowanych młodych, zdolnych chłopaków, mamy obraz dzisiejszego wchodzenia na rynek Chińczyków i tak dalej, tylko że w innej skali.

Puszkowy gigant

Kolejnym zarzutem jest główny sponsor drużyny z Lipska – Red Bull. Tylko… co to ma do rzeczy? Jest to spółka mocno powiązana ze sportem i od wielu lat organizuje liczne imprezy, inwestuje w różnorakie dyscypliny, wygrywa mistrzostwa Formuły 1. To chyba lepsza opcja wizerunkowa dla klubu niż pieniądze szejków z różnymi zachciankami lub… koncernów farmaceutycznych. Rennie, Aspirin C, Voltaren – jak to się ma do piłki nożnej? Na pewno nie bardziej niż Red Bull. A przypomnijmy – Bayer Leverkusen został założony w 1904 roku jako zachcianka tytułowego koncernu farmaceutycznego. Też nie miał historii, kibiców, a pieniądze dostawał od firmy sprzedającej leki. Były one nieporównywalnie mniejsze niż obecnie, ale znów chodzi o schemat. Jeśli wtedy wystarczyło dać dziesięć tysięcy marek, teraz trzeba dać dziesięć milionów euro. Skala się zmienia, ale reszta jest niemal identyczna.

Głupie Niemcy

Red Bull całą operację wejścia do Bundesligi przeprowadził w najlepszy możliwy sposób. Mógł przecież wykupić drużynę z wyższej ligi, bardziej znaną, z którą do elity dostałby się szybciej. Mimo ogromnych zasobów postanowił zacząć od piątej ligi. Nie ściągać najemników – znanych piłkarzy, którym oferowałby wielkie pieniądze. Stawiał na młodzież i systematycznie piął się wyżej. Nic na siłę. Nawet po awansie do Bundesligi mógł przecież pozwolić sobie na szaleństwo, kupić światowe gwiazdy i z miejsca żądać mistrzostwa. Taką głupotę zrobili szejkowie z Manchesteru City – z automatu wykupili najemników o znanych nazwiskach, którzy mieli stworzyć drużynę. Większość z nich przepadła równie szybko, co przyszła, zgarniając sowite pensje. Wayne Bridge dostał ogromną tygodniówkę, kontrakt na parę lat, po czym stwierdził, że nie chce mu się przykładać do gry. W ten sposób City miało nieroba/najemnika, któremu tak czy siak musiało płacić, bo żaden inny klub go nie chciał ze względu na jego duże zarobki.

W Lipsku znów zrobiono najmądrzejszą z możliwych rzeczy – wydano dość duże pieniądze, ale na zawodników młodziutkich, perspektywicznych, którzy cieszą się, że klub Bundesligi na nich stawia. Nie chcą zarabiać tyle co największe gwiazdy ligi, nie są w Lipsku najemnikami – po prostu doceniają możliwość gry na takim poziomie, szansę rozwoju i wybicia się, co patrząc na pozycję w tabeli, idzie im całkiem nieźle.

A Niemcy zamiast docenić mądrze prowadzony klub, wciąż się czepiają. Np. tylko teoretycznie spełniony wymóg 50+1, czyli większość władzy w rękach kibiców. W RB Lipsk na razie tych kibiców z członkostwem jest siedemnastu, większość z nich to ludzie powiązani z Reb Bullem. Również możliwość głosu kosztuje 800 euro, wielokrotnie więcej niż w innych zespołach Bundesligi. Tylko że w tym nie ma nic dziwnego. Reszta klubów dorobiła się już dziesiątek tysięcy kibiców, więc ingerencja w ich głosy na dużą skalę jest wręcz niemożliwa. Natomiast w Lipsku ktoś nieprzychylnie nastawiony mógłby bez trudu przekupić duży procent głosujących i wpłynąć niekorzystnie na funkcjonowanie klubu. Red Bull nie jest głupi i pompując niemałe pieniądze w to przedsięwzięcie, po prostu się zabezpieczył.

Będzie lepiej… kiedyś

Niemcy mają niestety dziwną przypadłość pastwienia się nad tym, co im się nie podoba. Nie zagłębiając się niepotrzebnie, każdy wie, jaką grupę społeczną gnębili za inność w czasie wojny. Była to po prostu obsesja pewnego pana z wąsem, którą szybko podłapali inni. Teraz również komuś się nie spodobała inność RB Lipsk, mimo że nie ma w niej nic złego – ba! ta inność jest wręcz fantastyczna! Promowanie nowych nazwisk, średnia wieku w okolicach 24 lat, młodzieńcy ogrywający się w poważnej piłce, którzy niedługo będą stanowić o sile reprezentacji, utrzymując poziom niemieckiej piłki na wysokim poziomie, a być może wznosząc go na jeszcze wyższy. Co mają w zamian? Rzucanie czym się da w klubowe autokary, w kibiców – i nieważne, czy są wśród nich również kobiety i dzieci – wyzwiska, obelgi, dosłowne plucie pod nogi. Na budowanie historii potrzeba czasu, trofea też same nie przyjdą, a kibice będą dołączać stopniowo, jeśli coś ich w Lipsku zaintryguje. Nienawiść kiedyś minie, pytanie brzmi tylko, czy za pięć, czy 20 lat. I czy do tego czasu Lipsk to wytrzyma. Niemcy, nie bądźcie głupi! Projekt Red Bulla to najlepsze, co mogło się Wam przytrafić. Zamiast skupiać się na tym, co Wam nie zagraża, swoją złość, adrenalinę i grupową siłę przelejcie na uchodźców, którzy sukcesywnie i bez żadnych oporów rozwalają Wasz kraj.