Dymitar Berbatow to bez wątpienia legenda bułgarskiej piłki. Lata spędzone w Bundeslidze czy Premier League swoje zrobiły i przez ten czas napastnik dał się poznać jako piłkarz światowego kalibru. Dziś ma jednak już 36 lat i od pół roku nikt nie chce go zatrudnić. Sam mimo to przyznaje, że jeszcze nie kończy kariery i czeka na oferty. Gdzie mógłby zagrać?
Wychowanek CSKA Sofia na salony wchodził w barwach Bayeru Leverkusen, skąd dekadę temu odszedł do Tottenhamu. Jego notowania wciąż rosły i już w 2008 roku zatrudnił go Manchester United. To tam spędził najpiękniejsze lata swojej kariery, dwukrotnie zostając mistrzem Anglii i raz królem strzelców Premier League (sezon 2010/2011 i pierwsze miejsce dzielone z Carlosem Tevezem). Od 2012 roku grał w Fulham, Monaco i PAOK-u Saloniki, skąd odszedł po zakończeniu ubiegłego sezonu. Od tamtej pory jest wolnym agentem, ale zapowiada, że jeszcze z futbolem nie chce kończyć.
– Próbuję znaleźć nowy klub. Czuję się dobrze, trenuję indywidualnie, więc trzymam formę. W moim wieku są tacy, którzy grają aktywnie w piłkę, więc ja też mogę – opowiadał w BBC Sport.
To w sumie zaskakujące, że takiego kalibru piłkarz nie może znaleźć zatrudnienia. Oczywiście, wiek robi swoje i można zatracić swoje walory takie jak spryt, zwinność i szybkość, ale Berbatow miał jeszcze coś: technikę, a tego się nie traci nawet z upływem lat. Nie spodziewamy się oczywiście, że zgłosi się po niego klub ze światowej czołówki, ale w czasie chińskiej ekspansji na europejski rynek dziwne jest, że nikt nie spojrzał w stronę Bułgara. Dobry piłkarz z sukcesami i marką, grał przecież w Manchesterze United, jednym z największych klubów. Latem żartowano też, że napastnik mógłby dołączyć do Legii Warszawa, i o ile wówczas wydawało się to nierealne, to już teraz jest trochę inaczej. Legia zarobiła trochę grosza w Lidze Mistrzów, zatrudniła kilku piłkarzy, którzy za śmieszne pensje raczej nie grają, dlaczego więc nie Berbatow? Z racji wieku i ostatniego półrocza poza grą, ten nie mógłby zażądać o wiele większych pieniędzy niż najwięcej zarabiający w ekstraklasie zawodnicy. Może w idealnej formie nie jest, ale z taką techniką już na starcie byłby lepszy od większości ligowców.
Nie Legia? No dobrze, nic na siłę. Jest przecież tyle klubów, a Bułgar wciąż rwący się do gry. Smutne, że takiego kalibru zawodnik musi o sobie przypominać za pośrednictwem telewizji.