Można powiedzieć, że jest to historyczna decyzja dla piłki nożnej, ale póki co niewiele zmienia, bo do wyboru jeszcze daleko. Niemniej warto odnotować, że USA, Kanada i Meksyk ogłosiły na konferencji prasowej, że będą wspólnie ubiegać się o organizację mistrzostw świata w 2026 roku. To będzie pierwszy turniej w 48-zespołowym kształcie, więc niewykluczone, że FIFA przychylniej spojrzy w kierunku takiej inicjatywy.
Mistrzowski turniej za dziewięć lat będzie największym w historii, bo zostanie rozegranych aż 80 meczów, a zatem na organizatorze spocznie jeszcze większa odpowiedzialność i jeszcze więcej pracy. Amerykańskie media spekulują, że jednym z powodów mogła być polityka. Z góry wiadomo, że tak wielki kraj jest w stanie sobie poradzić z tego typu turniejem, ale mówi się, że regulacje wprowadzane przez administrację Donalda Trumpa utrudniają podróżowanie dla określonych grup osób do Stanów Zjednoczonych i dlatego zdecydowano się dokooptować dwóch innych organizatorów. Przedstawiona oferta jednak budzi spory niesmak przede wszystkim w Meksyku. Dlaczego?
Podział meczów ma być następujący: 60 gier w USA i po 10 otrzymają Meksyk oraz Kanada. Dodatkowo od 1/4 finału wszystkie spotkania zostaną rozegrane w Stanach Zjednoczonych! Trzeba przyznać, że zarówno Meksykanie, jak i Kanadyjczycy dostali po prostu ochłapy. Dziwić może, dlaczego ci pierwsi się na to zdecydowali, wszak to kraj z ogromnymi piłkarskimi tradycjami, który przyciąga tłumy kibiców na trybuny, a tymczasem dostanie dokładnie po 12,5% z całego tortu i to bez najważniejszych spotkań. Żeby było lepiej, prezydent meksykańskiej federacji, Decio de Maria, mówił, że 60 meczów w USA to nie jest problem, bo przecież mieszkają tam miliony jego rodaków, więc będą mogli obejrzeć wiele meczów. Cóż, wydaje nam się, że pan Decio de Maria nie jest głosem mniejszości meksykańskiej w Stanach i taka wypowiedź kompromituje tego człowieka na takim stanowisku.
Kanada to trochę inny przypadek, bo tam piłka nożna nie jest tak popularna, a wiele osób w wolnym czasie woli pograć w hokeja czy curling, a jej reprezentacja na mundialu była raz, w 1986 roku, gdy gospodarzem był Meksyk, a zatem łatwiej było o kwalifikacje. Już teraz wiadomo, że do Rosji nie pojedzie, bo nie dostała się do najlepszej szóstki CONCACAF, co wiele mówi o kondycji piłki nożnej w tym kraju.
Co ciekawe, jeśli ten tercet dostałby organizację mistrzostw, to dla Amerykanów byłby to drugi w historii turniej – po mundialu w 1994 roku, dla Meksykanów trzeci – wcześniej 1970 i 1986 (w zastępstwie Kolumbii), a Kanadyjczycy byliby debiutantem, bo do tej pory największą piłkarską imprezą, jaką mieli u siebie, były mistrzostwa świata do lat 20 w 2007 roku.
Całość celnie podsumował Manuel Veth na Twitterze:
As exciting as this #2026WorldCup annoucement is, it also re-instates the feeling that Canada and Mexico are essentially US colonies…
— Manuel Veth PhD (@homosovieticus) April 10, 2017