Tytuł to oczywiście mała prowokacja z naszej strony. Delikatnie rzecz ujmując, dobrze wiemy, że w ostatnim czasie we Francji nie było najbezpieczniej. Wciąż mamy w pamięci sceny sprzed półtora roku, kiedy w trakcie starcia Niemców z Francuzami słychać było na stadionie odgłos wybuchającej w pobliżu bomby. Jeśli ktoś zlekceważył tamto zagrożenie i zdążył już o nim zapomnieć, to niestety dwa dni temu w Dortmundzie otrzymał smutne przypomnienie. Władze w Lyonie podjęły więc jedyną słuszną decyzję i przed ćwierćfinałowym pojedynkiem w Lidze Europy wprowadziły swoje służby bezpieczeństwa w stan wyjątkowej gotowości.
Piłkarze Olympique Lyon podejmą dziś na własnym stadionie Besiktas Stambuł. Spotkanie zapowiada się ekscytująco, ale wskutek wspomnianych już we wstępie ekscesów, nie możemy skupić się jedynie na sportowej części całego wydarzenia. We Francji znajdują się już kibice Besiktasu, którzy na pewno nie należą do najspokojniejszych osób, chcących spędzić romantyczny wieczór przy lampce dobrego wina nad Saoną. Jest to potężna grupa ponad piętnastu tysięcy osób, która może mocno dać się miastu we znaki. Jeśli dodamy, że w niedzielę odbędzie się w Turcji referendum, to robi się już wyjątkowo gorąco. No dobrze, podgrzejmy jeszcze atmosferę – Agencja Reutera nie ma wątpliwości, że nadchodzące głosowanie zadecyduje o największej (!) zmianie w systemie politycznym Turcji w nowożytnej historii tego kraju.
Meczowi nadano stopień podwyższonego ryzyka, a policja od rana pracuje na pełnych obrotach. Wystarczy zaznaczyć, że władze miasta zatrudniły do pilnowania spokoju dwukrotnie większą liczbę funkcjonariuszy, niż ma to miejsce zwykle przy okazji spotkań piłkarskich w Lyonie. Na razie nic złego się nie stało, ale kto wie, może to właśnie efekt wzmożonych środków bezpieczeństwa.
Nie ma co ukrywać, że olbrzymi wpływ na decyzje francuskich służb bezpieczeństwa miały wtorkowe wydarzenia z Dortmundu. Rywalami Borussii byli przecież piłkarze AS Monaco. Podopieczni Leonardo Jardima wrócili do Francji z jednobramkową zaliczką, ale niestety też wzbogaceni doświadczeniem, że w każdym miejscu może czyhać na nich niebezpieczeństwo. W Lyonie nie chcą przerabiać podobnych historii na własnej skórze, dlatego błyskawicznie wyciągnięto wnioski i rozpoczęto operację pod tytułem „minimalizacja ryzyka”. Miejmy nadzieję, że zakończy się ona sukcesem.
Na razie po sieci krąży takie nagranie z Lyonu. Nie przypomina nam ono wycieczki szkolnej do kina, ale nic przesadnie złego też się nie dzieje.
Lyon sokakları yanıyor… (@irresistibleJK) pic.twitter.com/CrOgUi5JX3
— Tribünsel (@tribunselcom) April 13, 2017