W środowym spotkaniu z Bayernem Gareth Bale był najsłabszym ogniwem Realu, a w dodatku znów doznał urazu. Jeszcze nie wrócił do optymalnej formy po poprzednim, a znów go nie będzie. Właśnie kontuzje są jego zmorą i jednym z powodów porażek w bezpośrednich porównaniach z Neymarem.
Obaj do Hiszpanii przyjeżdżali w tym samym, letnim okienku transferowym 2013 – „Barca” sprowadzała Neymara na samym jego początku, a Real transfer Walijczyka dopinał do ostatniej chwili. Od samego początku są ze sobą porównywani, obaj w cieniu lidera, obaj jako element ofensywnego trio, obaj jako skrzydłowi. Nie tylko hiszpańska prasa, ale i fani obu zespołów lubią się prześcigać w opiniach i porównaniach dotyczących obu bohaterów. Niestety dla kibiców „Królewskich”, dziś w tym pojedynku górą jest Neymar.
A nie zawsze tak było, bo początkowo to Bale prezentował się lepiej, a do dziś wspomina się niesamowity rajd przez pół boiska zakończony golem w pucharowym klasyku. Później bywało różnie, a kiedy Neymar coraz lepiej wkomponowywał się do gry u boku Messiego, Walijczyk często wypadał na kilkanaście dni. Brazylijski skrzydłowy wciąż notował dobre statystyki, a Bale znakomite spotkania przeplatał kilkoma słabymi. Wszystko biegło swoim rytmem, kolejka za kolejką, a dysproporcja się powiększała. Czasem jednym meczem piłkarz Realu dawał argumenty w tej słownej wojence, czasem na nim spoczywała gra całej drużyny, ale potem wracały koszmary. Na dziś suche statystyki obu panów w ich hiszpańskiej przygodzie prezentują się tak:
Zdecydowanie ładniejsze liczby ma Neymar, który zdążył rozegrać ponad 30 meczów więcej, a jak wiemy, Bale rzadko siada na ławce. W tym sezonie również „zjada” Garetha, ale wszystko przez tę kilkumiesięczną absencję spowodowaną kontuzją w listopadzie zeszłego roku. Patrząc na statystykę z kontuzjami, widzimy podobne liczby, ale zakłamują one rzeczywistość. Więcej powie nam poniższe zestawienie.
Jak widać, poważniejsze urazy przytrafiały się Neymarowi tylko w pierwszym sezonie w Hiszpanii (czyli tym najlepszym pod względem goli dla Bale’a), a także w międzysezonowej przerwie. Potem nie wypadał na więcej niż tydzień, góra dwa. Natomiast Walijczyk poza boiskiem pozostawał przez kilka tygodni w każdym z sezonów z wyłączeniem 2014/2015, kiedy opuścił tylko trzy spotkania w ciągu dziesięciu dni. Jego brak zawsze dawał się Realowi we znaki, a sezony do krótkich nie należą.
Neymar odjeżdża i staje się głównym kandydatem do przejęcia pałeczki po Ronaldo i Messim, a Bale? No cóż, kiedy już znów zaczynał się podobać na boisku, doznał kontuzji, który wykluczyła go z gry na trzy miesiące i formy nie odnalazł do dziś. Uraz, z którym kończył mecz z Bayernem (uskarżał się na ból w łydce), zapewne wykluczy go z sobotniego meczu ze Sportingiem Gijón, a może też i rewanżowego starcia w Lidze Mistrzów. Kolejne badania dadzą odpowiedź, czy rzeczywiście znów jest źle, czy to tylko niegroźna kontuzja.
Skrzydłowy Realu skończy w tym roku 28 lat, co znaczy mniej więcej tyle, że właśnie znajduje się w najlepszym dla piłkarza wieku. On jednak nie może tego w pełni wykorzystać i jeśli sytuacji nie ulegnie zmianie, to Gareth zostanie zapamiętany jako ten, który przez urazy nie mógł pokazać pełni umiejętności. Zamiast być zakorzenionym w pamięci fanów jako wielki piłkarz, może zostać zapamiętany jako „szklany”. Czy ma on jeszcze jakieś szanse, żeby dogonić Neymara? Oczywiście, ale pod jednym warunkiem – muszą omijać go kontuzje, bo umiejętności ma, i to nie byle jakie.