Wiele osób lubi czasem puścić sobie kupon. W porównaniu z automatami mamy wtedy kontrolę nad tym, co robimy, i ewentualna wygrana zależy tylko i wyłącznie od nas. Między innymi dlatego trudno nazwać typowanie spotkań czystym hazardem, jednak co przyjemne, szybko wciąga i może stać się niekontrolowanym problemem. Zgodnie z powiedzeniem „co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie” również w tym przypadku są osoby bardziej i mniej uprzywilejowane. Tym razem jednak to zwykły śmiertelnik ma przewagę nad piłkarzem.
Przyjęła się zasada, że zawodowy piłkarz nie powinien brać udziału w zakładach bukmacherskich. Nie tylko w meczach, w których bierze udział (co jest jasne jak słońce), ale również innych. W niektórych przypadkach jest to respektowane mniej, w innych bardziej. Jednak miejscem, w którym takie zachowania nie mają prawa bytu, jest z całą pewnością Wielka Brytania. To, co dla wielu osób stanowi po prostu zabawę i pomysł na wydanie ostatnich drobniaków, dla innych staje się prawdziwym nałogiem, o czym przekonał się Joey Barton.
Pomocnik Burnley pod koniec ubiegłego roku został wyrzucony z Glasgow Rangers po tym, jak udowodniono mu zawarcie 44 zakładów w okresie od września do lipca 2016 roku. Wydawało się, że sprawa rozejdzie się po kościach, w końcu 34-latek dostał półroczny kontrakt w swoim nowym-starym zespole, czyli beniaminku Premier League. Grał regularnie, stał się kluczowym ogniwem drużyny, jednak prowadzone równolegle postępowanie przyniosło wczoraj niekorzystny dla niego werdykt.
Kara finansowa w wysokości 30 tysięcy funtów (to raczej go nie zabolało) i zawieszenie na 18 miesięcy, to dla piłkarza w jego wieku niemal wyrok śmierci – sportowej, ma się rozumieć. Angielska federacja wykazała się niezwykłą dociekliwością, a zawodnika oskarżyła o zawarcie 1260 zakładów w okresie ostatnich dziesięciu lat. Miało to miejsce pod koniec ubiegłego roku, a zawodnik dostał do 5 stycznia czas na ustosunkowanie się do oskarżeń. To widocznie nie przyniosło rezultatu, a wyciągnięte konsekwencje wydają się ostateczne. Barton nie zamierza się jednak poddawać i walczy o swoje. W tym celu opublikował na swojej stronie bardzo obszerny wpis, zawierający opis wydarzeń związanych z bukmacherką. Są nawet tabelki z zawartymi zakładami. Całość możecie zobaczyć tutaj.
Natomiast jeśli komuś nie chce się czytać wszystkiego, streszczenie brzmi mniej więcej tak: – Złamałem zasady, ale czuję, że kara jest zbyt duża. Przedstawiłem FA dowody na to, że jestem uzależniony i się leczyłem. Nie ja jedyny w futbolu mam z tym problem, dorastałem w otoczeniu, w którym typowanie było i wciąż jest częścią kultury. Kocham rywalizować i kocham zwyciężać, jestem od tego uzależniony. Zawsze, gdy zakładałem meczową koszulkę, dawałem z siebie wszystko. Wie to każdy, kto widział mnie w akcji. Natomiast kiedy typowałem porażkę własnej drużyny, nie było mnie w meczowej kadrze. Chcę, by władze dały mi szansę na rozmowę, wtedy kara prawdopodobnie zostałaby zmniejszona. O ustawianiu meczów przez Bartona nigdy nie było mowy, jednak trzeba przyznać, że takie zakłady i tak są mocno nie na miejscu…
Thanks for the manny messages of support. I have breached FA rules. I have been honest with the reasons. Many agree the punishment is OTT.
— Joseph Barton (@Joey7Barton) April 26, 2017
Dla byłego zawodnika m.in. Manchesteru City, Newcastle United i Queens Park Rangers są to z pewnością trudne chwile. Kartki z kalendarza znikają nieubłaganie, chęć do gry wciąż duża, a przez własną głupotę (która potem przerodziła się w uzależnienie) może przekreślić swoją karierę. Zacząć ponownie w wieku 36 będzie niezwykle trudno, a szczególnie na poziomie rozgrywkowym, na którym obecnie występuje. Jeśli odwołania nie przyniosą skutku, ucieszą się tylko jego rywale. Anglik słynie bowiem z bardzo agresywnej gry, o czym świadczy chociażby 118 zgromadzonych żółtych kartek i dziewięć czerwonych (pięć bezpośrednich). Czy to będzie dla wychowanka Evertonu koniec przygody z piłką?