Regularna w ostatnim czasie forma Arsenalu okazała się niewystarczająca w walce o TOP 4. Pomimo kilku kolejnych zwycięstw podopieczni Wengera zajęli dopiero 5. miejsce w ligowej tabeli i w przyszłym sezonie zagrają zaledwie w Lidze Europy. Po nieudanym sezonie pod znakiem zapytania stoi przyszłość niemal całego zespołu.
Przed rozpoczęciem kampanii oczywistym celem była walka o tytuł mistrzowski. Kibice klubu liczyli również na lepszą formę swoich pupili w europejskich rozgrywkach. Wraz z końcem sezonu wszelakie marzenia zostały całkowicie pogrzebane. Nie dość, że Arsenal po raz kolejny zawiódł i nie zdobył żadnego istotnego trofeum, to dodatkowo nie był nawet w stanie spełnić planu minimum. Efektem tak nieudanej kampanii jest gra w Lidze Europy w przyszłym sezonie i kompromitująca porażka z Bayernem Monachium w 1/8 finału Ligi Mistrzów.
Trudno mówić, że problemy Arsenalu były widoczne jeszcze przed startem ligi. W okresie przygotowawczym klub prezentował się całkiem nieźle, zaś transfery do klubu zapowiadały się obiecująco. Zarówno Mustafi, jak i Xhaka trafili do Arsenalu za wysokie sumy, a w poprzednich sezonach prezentowali wysoką formę. Spore oczekiwania można było mieć również wobec Lucasa Pereza, którego skuteczność w Primera Division musiała imponować. O ile kibice Arsenalu od samego początku wierzyli w nowych graczy, o tyle Arsene Wenger miał wobec nich pewne obiekcje. Z wyjątkiem Mustafiego, każdy z zakupionych zawodników musiał długo czekać na prawdziwą szansę. Granit Xhaka w końcu zdołał przekonać do siebie trenera, jednak Lucas Perez do dziś sprawia wrażenie przyspawanego do ławki rezerwowych.
Start sezonu nie był perfekcyjny, ale z pewnością nie zapowiadał takiego kataklizmu. Co prawda w pierwszych dwóch kolejkach Arsenal nie wygrał swojego spotkania, ale w kolejnych meczach prezentował się coraz lepiej. Efektem tego była niezła pozycja ligowa, umożliwiająca walkę o końcowy tryumf ligowy. Dopiero niesamowita seria Chelsea wybiła z głowy podopiecznym Wengera jakiekolwiek nadzieje na pierwsze miejsce w Premier League. Wówczas Arsenal przestał oglądać się na swoich rywali i zaczął regularnie tracić punkty. Z takiej sytuacji skorzystały Liverpool i Manchester City, które wcześniej na przełomie nowego roku notowały gorszy okres.
W końcowym etapie sezonu Arsenal znajdował się w trudnej sytuacji. Kibice klubu pozostawali jednak optymistami, bowiem w poprzednich latach zespół wielokrotnie udowadniał, że potrafi wychodzić z największych opresji. W tym przypadku jednak nie wszystko zależało od podopiecznych Wengera. Francuski menedżer musiał liczyć nie tylko na skuteczność swojego zespołu, ale również straty punktów City czy Liverpoolu. O ile forma Arsenalu w końcówce sezonu była imponująca, o tyle zarówno „The Reds”, jak i „Obywatele” dociułali wystarczającą do zapewnienia sobie miejsca w czwórce liczbę punktów.
Frustracja w obozie Arsenalu była ogromna. Wenger zaatakował piłkarzy West Hamu, którzy przegrali w przedostatniej kolejce z Liverpoolem, zarzucając im przedwczesne wakacje. Takie słowa są tylko dowodem na to, że Francuz po raz kolejny winy szuka tam, gdzie nie powinien. Gdyby Arsenal zremisował choćby jedno z dwóch przegranych z Liverpoolem spotkań, dziś to on cieszyłby się ze z trudem wywalczonego czwartego miejsca.
Przyszłość Arsenalu stoi pod znakiem zapytania. Klub musi jeszcze rozegrać finał Pucharu Anglii, ale po nim przed właścicielami kilka kluczowych decyzji. Po pierwsze, pod znakiem zapytania stoi przyszłość Wengera, który po raz pierwszy w swojej pracy trenerskiej w Arsenalu wypadł z TOP 4. Nieznane są również losy wielu piłkarzy, którzy na przestrzeni sezonu pokazali się ze słabej strony. Kibiców najbardziej martwią jednak narastające plotki na temat przyszłości Oezila i Sancheza, którym pozostaje zaledwie rok do końca kontraktów.
Sytuacja Arsenalu nie jest idealna, ale z pewnością mogła być gorsza. Klub dysponuje wspaniałym obiektem, silnym składem i wysokim budżetem transferowym. Przy mądrych wydatkach Arsenal jest w stanie szybko wrócić do ligowej czołówki i uniknąć błędów z przeszłości Liverpoolu czy Manchesteru United, którzy po utracie Ligi Mistrzów regularnie się staczali.
Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka + do 400 zł bonusu!