Francja – Honduras 3:0. Podopieczni Deschampsa zgodnie z planem

Francuzi w meczu z Hondurasem w końcu przełamali niemoc strzelecką, która prześladowała ich podczas spotkań otwierających poprzednie trzy mundiale. „Trójkolorowym” nie udało się trafić do siatek rywali ani w pierwszym meczu turnieju rozegranego w Korei i Japonii, ani w kolejnych dwóch w 2006 i w 2010 roku. Cztery lata temu bezbramkowy remis z Urugwajem był początkiem kryzysu, którego eskalacja zaowocowała wydaleniem Anelki z kadry, strajkiem zawodników i implozją „Trójkolorowych”, którzy zajęli ostatnie miejsce w Grupie A. Czy zwycięstwo nad Hondurasem oznacza powrót Francuzów do grona faworytów turnieju?

Przed meczem miał miejsce mały zgrzyt organizacyjno – dyplomatyczny. Z powodu problemów technicznych nie odegrano hymnów narodowych państw, których piłkarze mieli się zmierzyć na boisku.

Podopieczni Deschampsa wybiegli na murawę w ofensywnym ustawieniu, z trójką atakujących (Griezmann, Benzema, Valbuena) i wspierającymi ich Pogbą i Matuidim, za plecami których miejsce zajął Cabaye, pełniący funkcję łącznika pomiedzy obroną i atakiem. Piłkarze z Hondurasu, w koszulkach, w których przypominali nieco drużynę Kapitana Tsubasy, zagrali w ustawieniu 4-4-2, stając się chyba pierwszą jedenastką brazylijskiego mundialu grajacą w tej formacji. Pojedynek Garrido i Palaciosa z trójką Francuzów grających w środku pola był kluczowy dla przebiegu spotkania.

Francuzi szybko osiągneli przewagę. Groźny był zwłaszcza Valbuena, który nie tylko razy po raz inicjował ataki „Trójkolorowych”, ale także kilkakrotnie dobrze dośrodkowywał ze stałych fragmentów gry. Piłkarze Dechampsa byli zdecydowanie groźniejsi na prawej stronie boiska, gdzie Valbuenę wspierał bardzo aktywny, włączający się w ataki, Debuchy. Francuzi stworzyli kilka groźnych sytuacji podbramkowych, a najlepszej z nich nie wykorzystał w 23 minucie Griezmann, który trafił w poprzeczkę po dośrodkowaniu z lewej strony boiska. Atakująca „trójka” Fancuzów była bardzo aktywna, Velbuena, Benzema i Griezmann często wymieniali się pozycjami, powodując niemałe zamieszanie w liniach obronnych Hondurasu. W 25 minucie spotkania dała o sobie znać „gorąca głowa” Pogby, który, nadepnięty kilkakrotnie przez Palaciosa, w odwecie kopnął przeciwnika. Obydwaj zawodnicy obejżeli żółte kartki. Honduras, podobnie jak w niedawnym sparingu z Anglią, grał w obronie ostro, nie przebierając w środkach. Nieliczne próby wyprowadzenia kontrataku kończyły się daleko przed polem karnym bramki strzeżonej przez znudzonego nieco Hugo Llorisa. Kiedy wydawało się już, ze autobus zaparkowany w bramce Valldaresa pozwoli na piłkarzom z Hondurasu na „dowiezienie” bezbramkowego remisu do przerwy, Palacios przewrócił we własnym polu karnym będącego przy piłce Pogbę. Zawodnik Stoke City zobaczył za ten faul swoją drugą żółtą kartkę, a rzut karny na bramkę zamienił Benzema. Pierwsza połowa, którą zdominowali Francuzi (70% posiadania piłki), zakończyła się jednobramkowym prowadzeniem Mistrzów Świata z 1998 roku.

W przerwie trener Luis Fernando Suarez dokonał dwóch zmian, ściągając z boiska jednego z napastników (Bengtsona) i zastępując go pomocnikiem (Oscar Garcia, znany jako Boniek), a także zmieniając jednego ze środkowych obrońców. Francuzi nadal kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku i szybko podwyższyli prowadzenie. Przy strzale Benzemy z 48 minucie po raz pierwszy w tym turnieju przydała się goal-line technology, dzięki której sedziowie szybko ustalili, że odbita od golkipera Hondurasu piłka przekroczyła linię bramkową. Nowinka technologiczna sprawdzila się w tym przypadku i można mieć tylko nadzieję, że czasy niesłusznie uznanych, bądź nieuznanych bramek mundial ma już za sobą. Pewni wygranej podopieczni Deschampsa przez resztę meczu starali się unikać niebezpiecznych wślizgów polujących na ich nogi przeciwników. W 72 minucie Benzema podsumował swój świetny występ, po raz drugi trafiając do siatki Valldaresa. Francuzi zakończyli mecz z 20 strzałami na koncie, pewnie kontrolując przebieg spotkania (72% posiadania pilki, 592 podania przy 205 przeciwnika) przez niemal całe 90 minut. Deschamps zapewne odetchnął z ulgą, słysząc ostatni gwizdek sędziego. Piłkarze Hondurasu powinni podziękować arbitrowi, że pozwolił im w „dziesiątkę” dokończyć pojedynek, w którym powinni zobaczyć więcej niż jedną czerwoną kartkę.

Trudno okreslić jednoznacznie w jakiej formie znajduje się reprezentacji „Trójkolorowych”. Spotkanie z Hondurasem ułożyło się po myśli Deschampsa, ale też przeciwnik nie był specjalnie wymagający. Francuzi trafili do wyjątkowo łatwej grupy i awans do czołowej „szesnastki” turnieju powienien być dla nich formalnością. Jeżeli chodzi o Honduras, to można mieć nadzieję, że piłkarze Suareza nie spowodują zbyt wielu kontuzji w dwóch pozostałych spotkaniach fazy grupowej. Występy takie, jak ten dzisiejszy to za mało na wyjście z grupy.

Bramki:

43 min. Benzema (karny)

48 min. Valladaras (samobojczy)

72 min. Benzema

Składy:

Francja: Lloris – Debuchy, Varane, Sakho, Evra – Pogba (Sissoko 57 min.), Cabaye (Mavuba 65 min.), Matuidi – Griezmann, Benzema, Valbuena (Giroud 78 min.);

Honduras: Valladaras – Bernardez (Chavez 46 min.), Beckeles, Figueroa, Izaguirre – Palacios, Garrido, Espinoza, Najar (Claros 58 min.) – Bengtson (Garcia 46 min.), Costly