Marc Wilmots nie notuje w ostatnim czasie najlepszej passy. Najpierw został on uznany za hamulcowego rozwoju reprezentacji Belgii i stracił pracę po mistrzostwach Europy we Francji. Na nowe wyzwanie nie kazano mu długo czekać. Wilmots przejął stery nad Wybrzeżem Kości Słoniowej i zapewne myślał, że trudniej niż w Belgii być nie może. Otóż jednak może!
Już od marca tego roku jasne było, że to właśnie Wilmots zastąpi Michela Dussuyera na stanowisku selekcjonera reprezentacji Wybrzeża Kości Słoniowej. Na swoje debiutanckie spotkania belgijski trener musiał jednak poczekać do czerwca, bowiem jeszcze w maju drużynę prowadził selekcjoner tymczasowy. Pierwsze powołania nie wzbudziły większych kontrowersji, zatem wszyscy skupili się na długo wyczekiwanym debiucie. Rywal trudny, choć również nieznajdujący się w najwyższej dyspozycji – Holandia.
Debiuty z reguły dzieli się na te dobre, złe i takie, o których chce się jak najszybciej zapomnieć. Spotkanie z Holendrami z pewnością należało do trzeciej kategorii. Wybrzeże Kości Słoniowej zaprezentowało się fatalnie i przegrało różnicą pięciu bramek. Gdyby Holendrzy byli nieco skuteczniejsi, wynik mógłby prezentować się dużo gorzej.
Wilmots robił dobrą minę do złej gry. – Ten wynik nie ma większego znaczenia, najważniejsze jest eliminacyjne spotkanie z Gwineą – mówił po meczu. Debiut szybko wybaczony. Wszyscy oczekiwali rehabilitacji w pierwszym spotkaniu grupowym o Puchar Narodów Afryki. Rywal teoretycznie dużo słabszy, choć dysponujący utalentowanymi zawodnikami. Efekt słownej motywacji Wilmotsa? Domowa porażka 2:3.
O ile na katastrofalne spotkanie z Holandią można przymknąć oko, to domowa porażka z Gwineą musi niezwykle frustrować całą kadrę. Wybrzeże próbowało grać ofensywnie, systematycznie zapominając o grze defensywnej. Tym sposobem w dwóch pierwszych spotkaniach Wilmotsa jego podopieczni stracili osiem bramek.
Pierwsze dwa mecze Wybrzeża Kości Słoniowej pod wodzą Wilmotsa potwierdzają zarzuty, które były wobec niego skierowane jeszcze za czasów jego współpracy z Belgami. Dysponuje on silną grupą zawodników, z których nie potrafi stworzyć silnego kolektywu. Z „Czerwonymi Diabłami” nie potrafił tego dokonać przez cztery lata i początek jego pracy z Wybrzeżem również nie nastraja optymistycznie.
By nie było tak gorzko, warto znaleźć choćby niewielkie światełko w tunelu dla Wilmotsa. Rywalami popularnych „Słoni” w walce o Puchar Narodów Afryki są jeszcze Rwanda i Republika Środkowoafrykańska, a więc totalni outsiderzy w sferze futbolu. Trudno zatem wierzyć, by Wybrzeże nie załapało się do pucharu Czarnego Lądu. Bardziej wymagających rywali „Słonie” podejmą w kwalifikacjach do mistrzostw świata. Gabon, Maroko i Mali staną na drodze podopiecznych Wilmotsa do Rosji. Jeśli belgijski trener nie zdoła spełnić tego zadania, z pewnością nieprędko dostanie możliwość pracy z tak utalentowaną reprezentacją.
Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka + do 400 zł bonusu!