Przed spotkaniem ze Słowacją apetyty były duże. W końcu jako gospodarz turnieju Polska w jakimś sensie była zobligowana do dobrej gry i osiągnięcia korzystnego wyniku. Przynajmniej wszyscy na to liczyli.
Zaczęło się idealnie, już po niecałych 60 sekundach Polska prowadziła 1:0. Świetną wrzutkę Kędziory wykorzystał Lipski i wydawało się, że po takim ciosie wszystko musi pójść dobrze. Niestety dalsza część spotkania przypominała raczej mecz z Portugalią na Euro 2016. Zadowolenie się jednobramkowym prowadzeniem, oddanie inicjatywy rywalowi i… skończyło się podobnie.
W 20. minucie po zdecydowanej przewadze naszym rywalom udało się wyrównać, co i tak było najmniejszym wymiarem kary. Po przerwie gra Polaków prezentowała się lepiej, Frankowski miał sytuację sam na sam, Dawidowicz oddał dobry strzał głową, który z trudem obronił Chovan, Linetty nieczysto trafił piłkę, posyłając ją obok słupka. Mimo wszystko były to tylko przebłyski, które nie przeszkadzały Słowacji w prowadzeniu gry. W 78. minucie bramkę zdobył Safranko, ustalając wynik meczu.
Pozytywy? Naprawdę trudno ich szukać. Obrona, w której liczyliśmy na rozchwytywanego Kędziorę, gubiła się co chwilę, Wrąbel był strasznie niepewny w bramce, Stępiński zagubiony, Linetty starający się, jednak wyraźnie słabszy niż obok kolegów z dorosłej reprezentacji. Do tego boisko z kontuzją opuścił Kapustka. W dużo lepszych nastrojach mogą być nasi rywale. Ograli faworyta na jego terenie, prezentując się na prawdę dobrze. Mihalik co chwilę oddawał groźne strzały z dystansu, Rusnak mijał rywali jak tyczki, a Lobotka został okrzyknięty słowackim Kante. To wszystko w drużynie, która miała być w naszej grupie najsłabsza…
Przed nami spotkania ze Szwecją i Anglią – rywalami, którzy mogą sprawić jeszcze większe problemy. Z taką grą jak dzisiaj trudno liczyć na cokolwiek i pozostaje mieć nadzieję, że trema debiutanta minęła wraz z ostatnim gwizdkiem. Marcin Dorna musi wyciągnąć wnioski i zmienić przede wszystkim myślenie naszych zawodników, na co liczymy. Kolejne spotkanie z udziałem „Biało-czerwonych” już w poniedziałek o 20:45, kiedy to zmierzymy się ze Szwecją.