DZIEŃ ÓSMY/DZIEWIĄTY
Wczoraj z okazji święta Bożego Ciała po ulicach przeszły całkiem pokaźne – jak na XXI wiek – procesje. Spokojnie, czwarty odcinek „Pamiętników…” nie będzie dotyczył religii, chociaż…
Tylko cud może uchronić Rooneya, Gerrarda i całą resztę przed przedwczesnym (a może raczej tradycyjnym?) powrotem do domu. Anglicy przegrali swoje dwa pierwsze mecze na Mundialu, oba 1-2. Oba stały na świetnym poziomie piłkarskim i kosmicznym poziomie emocji.
Po porażce z Włochami całą swoją złość skupiłem na Hodgsonie, który, delikatnie mówiąc, nie wygląda na człowieka zdolnego zmienić cokolwiek w grze swojej drużyny. Mr Roy nie potrafi także robić zmian. Za nami 180 minut niezłej, ale nie przynoszącej oczekiwanych rezultatów gry „Synów Albionu”, tymczasem brazylijskich muraw wciąż nie powąchali panowie „L”: Frank Lampard i Rickie Lambert.
Szalał wczoraj Twitter, oj szalał. Najpierw na stadion tylnym wejściem wjechał tajemniczy jegomość na wózku:
… potem zaznaczył swoją obecność po raz pierwszy:
Gdy oba zespoły wyszły z szatni, perspektywy nie były wesołe:
… ale, jak to w futbolu bywa, jeden moment zmienił optykę o 180 stopni 😉
A wieczór i tak wygrał Michał Pol, naczelny prorok RP.
Taktyka, czyli słowo klucz. Po długich latach gry „klasykiem”, czyli formacją 4-4-2, przyszedł czas na nieco bardziej nowoczesne, ale dziś już i tak oklepane 4-2-3-1. Na przełomie wieków Wyspiarze mieli dwa pomysły na grę:
a) wykop bramkarza, zgranie głową Heskey’a i liczenie na szybkość Owena
b) piłka na skrzydło do Beckhama i ostra centra w pole karne
Dziś jest inaczej, choć wcale nie lepiej. FIFA porządnie wzięła się za analizy statystyczne, dlatego z czystym sumieniem polecam zajrzeć http://resources.fifa.com/mm/document/tournament/competition/02/37/78/87/23_0619_uru-eng_actualformation.pdf i przyjrzeć się doskonałej dyscyplinie taktycznej drużyny Hodgsona, która… zaprowadziła ich na manowce. Wszystko, co Anglicy robią na boisku jest owszem logiczne, jednak wciąż proste – zbyt proste, by zaskoczyć drużyny światowego topu, zbyt przewidywalne, by mogło zagwarantować pierwszy od 1966 roku sukces…
Solidni, silni obrońcy, dwaj wybiegani defensywni pomocnicy (bo, nie wiedzieć czemu, Gerrard z Hendersonem całą swoją kreatywność pozostawili w Europie), Rooney i trójka wiatropędów – oto skład, którym Wyspiarze chcieli zawojować świat. Czy wygląda to poważnie w kontekście nowych trendów, przejścia na 3-4-2-1 i innych najświeższych nowinek taktycznych? Pytanie retoryczne.
Ale tak jak Wy życzyłbym sobie szczęśliwego obrotu spraw i awansu Anglików, mimo wszystko.