Łukasz Wiśniowski: Afera pokazała, jak spójna jest ta drużyna, a wtedy jeszcze bardziej poczułem się jej częścią [WYWIAD]

(Zdjęcie z Instagrama Łukasza)

W Nowym Sączu, gdzie chodziłem do liceum, była taka knajpa – Kawiarnia prowincjonalna. Była tam tabliczka z napisem „Czynne od 14:00 dopóki ma to sens” i tak samo jest w moim przypadku – puentuje w rozmowie z nami Łukasz Wiśniowski. Człowiek – w opinii wielu mający najlepszą robotę na świecie – opowiada o kanale Łączy Nas Piłka, zaszczytach, ale i trudnościach związanych z pracą przy reprezentacji oraz o misji Euro U-21.

Ile razy słyszałeś, że masz najlepszą robotę na świecie?

Wiele razy, ale tak jak robotę piłkarzy, tak i moją postrzega się bardzo wybiórczo. Dla kogoś, kto ogląda piłkę w telewizji, życie piłkarza to jest wychodzenie na pełen stadion, posiadanie luksusowych samochodów i dużych domów. Podobnie jest w moim przypadku, bo większość oceniających moją pracę myśli, że polega ona tylko na jeżdżeniu na zgrupowania reprezentacji Polski, nagrywaniu piłkarzy i wrzucaniu tego do internetu. A to wygląda też troszeczkę inaczej, bo codziennie jestem w pracy, w biurze. Oczywiście, jak liczyłem, w 2016 byłem 180 dni poza domem, teraz może być podobnie, albo jeszcze więcej, bo jest też milion innych spraw. Zdaję więc sobie sprawę, że to może wyglądać efektownie z zewnątrz, ale z drugiej strony też uważam, że to jest najlepsza robota, jaka mogła mi się trafić i muszę się pod takim stwierdzeniem podpisać.

Czułeś się nieswojo na początku tej przygody z Łączy Nas Piłka? Wiadomo, miałeś już doświadczenie z pracy w telewizji, ale tu przyszło Ci dzień w dzień stawać obok piłkarzy światowego formatu.

Gdybym nie miał tego doświadczenia z Orange Sport, gdzie byłem też reporterem i też zdarzało się, że jeździłem do piłkarzy. Byłem chyba jako jedyny reporter u Maćka Rybusa w Groznym, u Marcina Wasilewskiego, u Darka Dudki czy Michała Żewłakowa. Jeździłem też na zgrupowania kadry, komentowałem mecze, spotykałem się z ludźmi ze środowiska… I gdyby nie to, czułbym się nieswojo, a dzięki temu doświadczeniu było to dla mnie w miarę naturalne wejście, choć musiałem się nauczyć kilku innych rzeczy. Tutaj dochodziło funkcjonowanie w drużynie piłkarskiej i to czołowej europejskiej, więc to było dla mnie coś nowego, tego się musiałem nauczyć.

Na ogół piłkarze chętnie udzielają się przed kamerą, chętnie żartują, momentami wydawać by się mogło, że jej nie widzą. Ale czy zdarzyło się, że któryś z piłkarzy podszedł do Ciebie i mówił: odejdź „Wiśnia”, nie mam teraz ochoty, przyjdź kiedy indziej?

Wydaje mi się, że jedną z cech, które mam, jest rozwinięta zdolność empatii. To znaczy, że wiem kto, jak i kiedy się czuje i raczej są to trafione oceny. To bardzo mi pomaga, bo gdybym tego nie miał, to może bym się na takie kontry regularnie nadziewał.

Są tez tacy, którzy zachowują się tak specjalnie, żeby mnie podpuścić. Wiem, że Łukasz Fabiański czasem tak robi, bada moje zachowanie w różnych sytuacjach. A też wydaje mi się, że zostałem dobrze wychowany, i kiedy ktoś mnie o coś prosi czy na coś zwraca uwagę, to to robię. I Łukasz czasem się ze mnie śmieje, że wystarczy mnie trochę do pionu ustawić i już chodzę jak w zegarku, ale to raczej ma bardziej charakter humorystyczny. Poza tym raczej wiem kiedy do kogo można.

Ale są tacy piłkarze, którzy nie chcą? Szczególnie w oczy rzuciła mi się mała aktywność Filipa Starzyńskiego w czasie Euro 2016.

To prawda, ale uważam, że gdybyśmy mieli jeszcze trochę czasu, dałoby się namówić i Filipa. Jeśli byłby z nami teraz albo będzie na zgrupowaniach w przyszłości to myślę, że byśmy sobie z nim poradzili. Kiedyś powiedział mi wprost, że tego nie lubi:

– No wiesz, bardzo cię lubię, ale czy musisz być z tą kamerą?
– Słuchaj, bez tej kamery to moja obecność tutaj nie ma żadnego uzasadnienia.

Minęło kilka dni, przychodzi i mówi:

– Wiem, co mógłbyś robić! Mógłbyś pomagać kitmanom ze sprzętem, bo oni mają dużo roboty.
– No to dziękuję bardzo, że doceniłeś to, co robimy… (śmiech).

Też wydawało mi się, że Filip jest introwertykiem i trudno do niego dotrzeć, ale na Euro wielokrotnie były sytuacje – oczywiście bez kamery – kiedy rozmawiałem z nim bardzo szczerze i były to całkiem interesujące rozmowy. Myślę, że namówienie go do większej aktywności byłoby kwestią czasu.

Wiadomo, że łatwiej się nagrywa vlogi, kiedy są wyniki, atmosfera, jak chociażby podczas Euro i wtedy chyba nie ma większej sztuki, bo piłkarze to samograje. Ale co w momentach, kiedy jest gorzej, np. po tej aferze „alkoholowej”?

No dobrze, nie ma większej sztuki, ale życzę każdemu, żeby mógł się sprawdzić w takiej sytuacji…

…jasne, niczego nie ujmuję…

…nie, nie, spokojnie, nie o to chodzi. Byliśmy tam 45 dni razem i codziennie robiliśmy materiały. Jakbyś był tyle dni nawet z osobą, która jest ci najbliższa, i w takim wymiarze, to mógłbyś się zwyczajnie nią zmęczyć. Paradoksalnie uważam, że to była trudność, żeby utrzymać poziom pokazywania tego ducha drużyny. W pewnym momencie już mogliśmy się sobą nawzajem irytować. Natomiast co do momentów trudnych. Z tego, co pamiętam, nie było wtedy przerwy w nagrywaniu.

Owszem, ale odnoszę się do tego, jak się wtedy zachowywali piłkarze i czy inaczej musiałeś się z nimi porozumiewać?

No właśnie nie, co było dla mnie cennym doświadczeniem. Po całej tej akcji byliśmy traktowani tak samo jak pozostali członkowie drużyny. Łatwo byłoby zrobić kozłów ofiarnych z ludzi, którzy pracują w mediach, tak jak my, i mówić: – To wy jesteście z mediami za pan brat. To wy na pewno partycypowaliście w tym, że się dużo o tym pisało, mówiło. A tak nie było i to mi się podobało, świadczyło o dojrzałości tej grupy. Wtedy jeszcze bardziej poczułem się częścią tej drużyny, nie odczułem żadnej niechęci wobec swojej pracy. Nie było też cichych dni, zachowaliśmy płynność w nagraniach i to było nawet miłe doświadczenie – pokazało, jak spójna jest ta drużyna.

(Zdjęcie z Twittera Łukasza)

Kiedy nie ma zgrupowań, to vlogów nie nagrywasz, ale jak sam powiedziałeś – i tak masz ręce pełne roboty. I po takiej kilkumiesięcznej przerwie czujesz tęsknotę i cieszysz się, kiedy zbliża się kolejne zgrupowanie?

W przerwie między zgrupowaniami i tak dużo nagrywamy, choć nie vlogi z kadry, bo jej po prostu wtedy nie ma. Jednak jest tęsknota za tymi ludźmi, z którymi jest się zżytym. Wiadomo, kiedy nadchodzi zgrupowanie, to zwiększa się mobilizacja i przygotowania, ale te merytoryczne trwają cały czas, bo trzeba oglądać mecze, śledzić, żeby być na bieżąco, żeby wiedzieć, co się dzieje u tych chłopaków. Utrzymujemy też kontakt z nimi samymi, bo w późniejszych nagraniach na tych relacjach bazujemy.

Specjalna mobilizacja na pewno jest, bo jako że vlogi to najchętniej konsumowana przez widzów część naszej działalności, to wymagania są duże. Jesteśmy w departamencie PZPN-u, tworzymy kanał Łączy Nas Piłka i poza zgrupowaniami mamy dużo pracy reporterskiej czy organizacyjnej, ale też dziennikarskiej, bo ogarniamy cały ten portal. A kiedy nadchodzi czas dla kadry, to staram się też dobrze przygotować fizycznie – wysypiać się, dobrze odżywiać, trenować. Muszę mieć pełen bak paliwa, bo później snu jest mniej, a tryb życia staje się bardziej chaotyczny.

Jako że to najlepsza praca, jaka mogła Ci się przytrafić, to pewnie nieustannie się z tego cieszysz. Ale mówiłeś o Euro – 45 dni, mało snu, potem dochodzi element zmęczenia sobą. Miałeś takie poczucie, że już masz tego dość, że ci się przejadło?

Nie, nie miałem ani przez sekundę i myślę, że to jest kluczowe, żeby działać. Jestem skonstruowany tak, że doceniam to, co mam. Mówiliśmy o tym, że to wymarzona praca i gdybym przez sekundę pomyślał, że mam jej dość, byłoby to przejawem arogancji. A to mogłoby doprowadzić, że zniszczyłbym w sobie tę pasję. Wiadomo, zdarzają się dni, że jesteś bardziej niewyspany, masz lepszy lub gorszy humor, ale generalnie jestem optymistycznie nastawiony do życia i mam taką wewnętrzną potrzebę, żeby nie marudzić.

Nie miałeś wypalenia, a miałeś już poczucie spełnienia? Myślę, że wielu ludzi na Twoim miejscu mogłoby się tak poczuć.

Przeciwnie, zastanawiam się, co mógłbym zrobić, żeby dotknąć tego, o czym marzyłem – bo nie spełniło się jeszcze wszystko.

Co na przykład?

Zawsze chciałem też zobaczyć, jak się pracuje przy Lidze Mistrzów. Poza piłką reprezentacyjną to jest druga noga, która zawsze ciekawiła wszystkich, którzy interesują się futbolem. Hymn narodowy przed meczem reprezentacji i hymn Ligi Mistrzów to są dwie rzeczy, przy których każdy wielbiciel piłki ma ciary. To się jeszcze nie spełniło, ale poza tym zawsze jak coś zrobię, to jestem z tego niezadowolony. Stwierdzam, że ok, i tak trzeba iść do przodu i wymyślić coś lepszego. Bliższe mi takie myślenie niż poczucie spełnienia.

Nigdy nie usiadłem w fotelu i nie powiedziałem sobie, że już jestem spełniony. Raczej mam ADHD, ale takie twórcze i też bardzo szybko nudzą mi się kolejne rzeczy, formaty. Ludzie nam zarzucają, że coś zaczęliśmy na kanale i nie skończyliśmy…

Na przykład ten cykl o czytaniu przez piłkarzy komentarzy hejterów?

Akurat to będzie kontynuowane, ale mieliśmy kilka odcinków czegoś, później przerwa i już komentarze: „aaa, zaczęliście i nie skończyliście”. A skąd wiesz, że nie skończyliśmy? Może właśnie skończyliśmy. Choćby „Ekspercie studio”, co do którego stwierdziliśmy, że formuła się wyczerpała i mamy twórczą potrzebę zrobienia czegoś nowego. Ktoś twierdzi, że to brak konsekwencji, ja z kolei uważam, że to dobra cecha, pozwalająca utrzymać cię pod prądem.

Twórcze ADHD, ale i postawa samokrytyczna. Jednak na pewno masz taki swój materiał, z którego jesteś zadowolony?

Tutaj na pewno pominę vlogi z życia kadry, bo tam nic nie wykreowałem, wszystko dzieje się samoistnie. Jestem zadowolony z relacji z piłkarzami i tego, że udało się stać „niewidzialnym”, ale sceny nie są moją zasługą. Inaczej reportaże, kiedy jeździmy do piłkarzy za granicę, to już była taka praca reportersko-realizatorska. To działa trochę tak, że najbardziej podobają ci się te najnowsze produkcje, bo są oparte na wykorzystaniu doświadczeń i wniosków z przeszłości. W moim przypadku mowa o materiale z udziałem Kamila Glika z Turynu i Monako. To było przemyślane, zaplanowane, przygotowywaliśmy się do realizacji i kiedy to obejrzałem, byłem zadowolony.

Ile tak jeszcze pociągniesz z kadrą? Czy jest jakaś szansa, żebym w niedługiej przyszłości cię zastąpił?

W Nowym Sączu, gdzie chodziłem do liceum, była taka knajpa – Kawiarnia prowincjonalna. Była tam taka tabliczka z napisem „Czynne od 14:00 dopóki ma to sens” i tak samo jest w moim przypadku. Pewnie będzie trzeba się zastanowić, kiedy się okaże, że jestem najstarszą osobą w drużynie, że stałem się panem, a nie „Wiśnią”. To byłby wyraźny sygnał. Nie myślę o tym na co dzień, a może też nie będzie takiej potrzeby, bo ktoś szybciej podziękuje mi za pracę?

Łukasz Wiśniowski
(Zdjęcie z Twittera Łukasza)

Kiedy już nadejdzie taki moment, co masz w planach? Jak widzisz swoją przyszłość, wykorzystując nabyte doświadczenia?

Co mnie jara najbardziej – piłka i materia video. Tym bardziej obecna praca jest dla mnie idealna i nie wyobrażam sobie w przyszłości – na ten moment – nie pracować z materią piłkarską i video. To mnie interesuje i to mi najlepiej wychodzi, ale wiadomo, że wszystko może się zdarzyć.

Ale na razie o tym nie myślę, bo ta praca jest tak fajna, daje tyle radości. Nawet Euro U-21 – fantastyczna robota. Jeździmy po całej Polsce, konsumujemy ten turniej, jesteśmy blisko, a jednak nie jesteśmy z drużyną. To już jest coś innego, a równie fascynujące.

Epoka kanału Łączy Nas Piłka trwa ponad cztery lata, jednak wszystko rozkręciło się w momencie objęcia kadry przez selekcjonera Adama Nawałkę. Myślisz, że gdyby dziś selekcjoner stanął przed decyzją o pozwoleniu robienia materiałów przy reprezentacji, zgodziłby się raz jeszcze na taki format?

Nigdy nic nie jest dobre, kiedy na siłę chcesz to ulepszać. Dlatego ważne było, że byliśmy przy kadrze od początku ery Adama Nawałki. Co do ponownej zgody, nie mam pojęcia, to chyba nie do mnie pytanie, ale kiedy zaczęliśmy robić kanał, selekcjonerem był Waldemar Fornalik. Zaczęliśmy w trakcie eliminacji i nie robiliśmy tego, co teraz, bo to jak wejść z butami do czyjegoś domu. A z kadrą pod wodzą selekcjonera Nawałki jesteśmy od początku i trener podkreśla na każdym kroku, że jesteśmy częścią teamu. A przecież cały pomysł na telewizję przy kadrze jest autorstwa Prezesa Bońka i to on tłumaczył selekcjonerowi na początku, że jesteśmy i czym będziemy się zajmować.

Wiem, że Prezes ogląda materiały, i kiedy chcemy podjąć z nim współpracę, to jest chętny. Jest takim orędownikiem naszej pracy, podobnie jak Janusz Basałaj, który z kolei wiedział, że najważniejsze będzie pokazanie reprezentacji od kulis, bo to będzie najbardziej pożądane.

Twoją rolę kręcenia vlogów przy reprezentacji – choć młodzieżowej – przejął Kuba Polkowski, a Ty z Michałem Zachodnym jeździsz po Polsce, po miastach organizatorach i robicie studia. Mówiłeś, że to nowe doświadczenie.

Nowe i bardzo fajne. Zwłaszcza to, że jednego miesiąca możesz być blisko drużyny, która skupia najlepszych piłkarzy w tym kraju, a później możesz konsumować taki turniej, jaki teraz mamy w Polsce. Bardzo mi się to podoba i jestem zachwycony, że mogę być w takiej roli. I wiesz, co jest fajne? Że zawężamy relacje z odbiorcami Łączy Nas Piłka, spotykamy się z nimi w różnych miastach, przychodzą w różnych liczbach, ale absolutnie się tym nie przejmujemy. Raczej cieszymy się, że możemy z nimi porozmawiać i zobaczyć, jaką mają wiedzę i na jakim poziomie merytorycznym można z nimi dyskutować. Jestem zbudowany poziomem dotychczasowych studiów. Tym bardziej że to nie jest zaplanowane, jest na żywo, a to nadaje wiarygodności. Na tyle nam się to spodobało, że nawet rozmawialiśmy z Michałem, że warto byłoby to kontynuować przy okazji innych imprez, np. Pucharu Polski czy po zgrupowaniu reprezentacji. Głośno myślę, ale wydaje mi się, że jest to fajny pomysł.

Byłem w Waszym studiu wczoraj (w poniedziałek) i frekwencja nie powalała, ale ogólnie odnoszę wrażenie, że w Gdyni nie czuć atmosfery mistrzostw.

Nie czuć tego turnieju, frekwencja była mała, ale jakościowo grupa była mocna i było fajne, że weszliśmy na zupełnie inny poziom. To nie było już głupkowate gadanie, ale dyskusja z kilkoma osobami, które wiedzą, o co chodzi w temacie. Uważam, że to był materiał nawet na solidny podcast. A też się ktoś musi odważyć, żeby przyjść, pokazać się przed kamerą, powiedzieć coś – to nie jest takie łatwe, jak się wydaje. Fajnie, że ludzie chcą się w tym sprawdzić. W Lublinie pierwszego dnia było ponad 50 osób.

Na koniec mocno oklepane ostatnio pytanie. Kto wygra Euro U-21?

Ogólnie jestem strasznie słaby w obstawianiu i się do tego kompletnie nie nadaję, natomiast na razie największe wrażenie zrobiła na mnie Hiszpania. I to nie jest nic oryginalnego, ale mam takie podskórne przeczucie, że Portugalia może zdobyć mistrzostwo Europy do lat 21, bo ma sporo seniorskiego doświadczenia. Nie rozegrała spektakularnego meczu z Serbią i jeszcze może będzie rosła z kolejnymi spotkaniami, ale tak naprawdę dzisiaj (wtorek) się może okazać, że wszystko się pokrzyżuje.

Rozmawiał: Tomek Witas

***

No i się pokrzyżowało. Hiszpania wygrała z Portugalią 3:1, ale jeszcze nic straconego, bo przecież podopieczni Ruiego Jorge’a mogą awansować do półfinału jako najlepsza drużyna z drugiego miejsca w grupie. Może jeszcze wyjdzie na „Wiśni”?

 

forBET – Zarejestruj się z kodem EURO21, wpłać 100zł, a na Twoim koncie pojawi się 250zł!