Jedna z najbarwniejszych postaci w Premier League już niebawem może opuścić Anglię. Czy fani Chelsea i całej angielskiej piłki za jakiś czas zatęsknią za „Bestią z Lagarto”?
Z Diego Costą nigdy do końca nie wiesz, jak to dokładnie jest. Jednego dnia jest szczęśliwy i podoba mu się w Anglii, zaś drugiego narzeka na pogodę i marzy o powrocie do Hiszpanii. Telenowela z jego udziałem trwa już od dwóch lat. Jak sam wspominał, już w ubiegłym roku chciał wymusić swoje odejście do Atletico Madryt, jednak wówczas nie zgodziła się na to Chelsea. Kilka miesięcy później Costa zamarzył o wielkich pieniądzach w Chinach, by kilka tygodni później znowu pomyśleć o drużynie Diego Simeone. Istny rollercoaster. Jak w tym wszystkim się nie pogubić?
Wyobraźmy sobie, że z tak trudnym zawodnikiem od trzech lat musi borykać się Chelsea. Wydaje się jednak, że tego lata nastąpi kres reprezentanta Hiszpanii w Premier League. Po sporej kłótni z Antonio Conte zamierza odejść i mimo zakazu transferowego Atletico dołączyć do zespołu z La Liga. Jak donoszą hiszpańskie media, menedżer „The Blues” nie wyobraża sobie obecności zawodnika podczas przygotowań do sezonu, które ruszają już za kilka dni.
Patrząc w przeszłość, każdy dzień dla Diego Costy przynosi nowe spojrzenie na świat i w jego głowie na nowo rozwijają się inne plany. Chelsea doskonale zdaje sobie sprawę, że przyszedł czas na zakończenie tego romansu, który trwał trzy lata. Z drugiej strony, był to także obfity romans z powodu bramek zdobywanych przez Brazylijczyka, który dwukrotnie był opoką Jose Mourinho i Antonio Conte w zdobywanych mistrzostwach. Klub Romana Abramowicza musi się jednak wyrwać z sideł Costy. Trudno przewidzieć, co Diego wymyśli kolejnego dnia i czy po poniedziałkowych zapowiedziach o miłości do Anglii we wtorek nie będzie miał dość tego kraju, pogody czy sędziów w Premier League. Najgorsze jest oczywiście to, że wahania nastroju 28-latka są nieprzewidywalne i nie zależą od wyników ani jego formy.
Napastnik Chelsea potrafił przecież wpaść w utarczki słowne z kolegami z zespołu podczas treningów, kiedy to „The Blues” przodowali w ligowej tabeli. Również jego kłótnie z Antonio Conte miały miejsce podczas okresu, w którym Chelsea radziła sobie znakomicie w Premier League. Patrząc w drugą stronę – po porażkach Costa zachowywał się dość często w serdeczny sposób. Po przegranej z Crystal Palce w kwietniu reprezentant Hiszpanii pobiegł do chorych dzieci, którym wręczył autografy oraz koszulki. To była prawdziwie dotykająca chwila, pokazująca troskliwą stronę gracza, której jego rywale na boisku nigdy nie zobaczą. Dość popularna anegdotką jest także śmierć jego psa, który został potrącony przez swojego pana podczas wyjazdu samochodem z garażu. Jak wspomina przyjaciel Costy, Diego przez kilka dni nie mógł się z tego otrząsnąć, ponieważ zabił swojego przyjaciela.
Żeby to zrozumieć, trzeba wrócić do czasów dzieciństwa piłkarza. Costa dorastał w brazylijskim miasteczku Lagarato, gdzie ganiał za piłką w błocie. Następnie wyjechał do Sao Paulo, aby pracować w sklepie wuja. Jak sam wspomina, nigdy nie sądził, że zostanie piłkarzem, a dzięki pracy chciał mieć własne pieniądze. W swoim życiu przezwyciężył wszelkie problemy, aby osiągnąć szczyt przed znacznie bardziej utalentowanymi graczami. Costa często wraca do Lagarato na wakacje i wydaje tam masę pieniędzy na modernizacji infrastruktury piłkarskiej dla dzieci.
Od nowego sezonu Premier League tego wszystkiego zabraknie. Fani angielskiej piłki w większości przypadków nie przepadają za nim, nie licząc sympatykóe Chelsea. Oczywiście nikt się temu nie dziwi. Brazylijczyk przez trzy sezony nie tylko dobijał inne drużyny, ale także prowokował, często nurkował i był solidnym utrapieniem dla sędziów. Z drugiej strony, cała angielska piłka wyolbrzymiała problem. Sławne #Costacrimes na łamach „Match of the day”, czyli atakowanie Costy za jego rzekome faule i zachowania na boisku, urosło do niesamowitych rozmiarów, czego nie wypominano innym zawodnikom. Choćby Sergio Aguero, który kilka razy w swojej karierze na Wyspach zachowywał się karygodnie, a media po prostu milczały.
Od nowego sezonu tego wszystkiego zabraknie. Z ligi, po Luisie Suarezie, odejdzie kolejny klasowy napastnik, na którego media w pewien sposób zagięły parol i nie dały mu spokoju. Czy wyjdzie to na korzyść całej lidze i angielskiej piłce?