„Przychodzi kolejny zagraniczny szrot, nic z niego nie będzie” – takie opinie krążyły rok temu, kiedy Vadis Odjidja-Ofoe przychodził do Legii Warszawa. Przychodził z nadwagą, stając przed kolejną szansą i wiele wskazywało na to, że i jej nie wykorzysta. Wszyscy się mylili, myliłem się i ja, a ekstraklasa straciła właśnie najlepszego piłkarza, jakiego w ostatniej epoce tu nie było i być może już długo nie będzie.
Vadis do Legii przychodził po dwóch nieudanych sezonach na angielskich boiskach, a Norwich ostatecznie wyrzuciło pięć baniek w błoto, bo „Wojskowi” pozyskali go za darmo. W Warszawie zameldował się z nadwagą i z brakiem meczowego rytmu i niewiele argumentów było „za”. Dobrze pamiętam rozmowę z kolegą zaraz po transferze, kiedy nie robiłem sobie wielkich nadziei wobec gry Vadisa. Ba, byłem nastawiony bardzo sceptycznie, ale pytanie, ile osób z miejsca uwierzyło, że ten gość rozniesie naszą ligę? Jedynie nieliczni, kierując się może intuicją, a może zwyczajnie chcąc mieć inne zdanie od reszty. Kolejni, w tym ja, zakochiwali się w jego grze stopniowo, a bank rozbił pięknym golem strzelonym Realowi Madryt w fazie grupowej Ligi Mistrzów.
Pośród ambitnych w Lidze Mistrzów legionistów Odjidja-Ofoe wyróżniał się najbardziej, ale jeszcze większą różnicę robił na polskich boiskach, gdzie zwyczajnie się bawił. Vadis, kiedy tylko chciał, zjadał ligową konkurencję jeszcze przed śniadaniem. Teraz odchodzi, ostatecznie do Olympiakosu, i daje Legii porządnie zarobić. Dwa miliony euro z miejsca, a kolejny milion możliwy w bonusach. Sam zawodnik podpisał trzyletni kontrakt, na mocy którego wstępnie ma zarabiać 1,3 miliona, ale może wyciągnąć nawet 1,5. W Pireusie znów będzie trenował pod skrzydłami Besnika Hasiego, który ściągał do do Legii i z którym współpracował jeszcze w czasach gry w Anderlechcie.
Can't wait to start this new challenge. Big thank you for everyone at Legia. Wouldn't have been possible without ur support. More to come… pic.twitter.com/FGAA6TmvHy
— Vadis Odjidja #8 (@VadisOfficial) July 9, 2017
Czy jego odejście może dziwić? Raczej nie, bo w naszej lidze Vadis zwyczajnie się dusił, a poza tym Legia nie była w stanie zagwarantować mu takich pieniędzy, oferując maksymalnie milion euro. Może jednak zastanawiać, bo jeszcze kilka miesięcy temu jego agent informował, że małym problemem w kontekście transferu jest fakt, że „Vadis zakochał się w Warszawie”.
Napis bohaterem drugiego planu:) pic.twitter.com/bauBNRrsAj
— Krzysztof Stanowski (@K_Stanowski) July 9, 2017
Krzysztofowi Stanowskiemu reklamy robić nie trzeba, ale po raz kolejny warto odwołać się do jego książki „Stan futbolu”. W dzisiejszym piłkarskim świecie nie ma mowy o przywiązaniu do barw, do klubu. W świetle ostatnich wydarzeń z udziałem Krzysztofa Mączyńskiego te frazesy znów znajdują potwierdzenie. Pomijając słuszność wyborów, odwołując się jedynie do suchych faktów.
Vadis już w Olympiakosie, czyli misja zakończyła się pomyślnie. Do Polski przyjeżdżał właśnie po to, żeby odbić się od dna, żeby jeszcze raz pokazać się większym klubom. A Legia tylko na tym skorzystała – i piłkarsko, i finansowo.