Ross Barkley nie poleciał z zespołem do Tanzanii z powodu problemów zdrowotnych. Tak przynajmniej brzmi oficjalne stanowisko klubu i Koemana. Nie ma jednak wątpliwości, że nieobecność Barkleya na tournee ma podwójne dno. Nie dotyczy tylko drobnej kontuzji, ale przede wszystkim złych relacji zawodnika z trenerem i włodarzami.
Obecna sytuacja ofensywnego pomocnika z każdym dniem staje się coraz bardziej skomplikowana. Wciąż nie podpisał nowego kontraktu z klubem i nie zapowiada się, by w najbliższym czasie miało się to zmienić. Kwestią niezgody nie pozostają finanse, lecz niedobre relacje Barkleya z Koemanem. Gdyby Anglik złożył podpis pod ofertą nowej umowy, mógłby już od stycznia zarabiać nawet 100 tysięcy funtów tygodniowo. Barkley zagrał jednak va bank i przez długi czas wodził klub za nos. Z takim traktowaniem nie godził się Koeman, który postawił zawodnikowi ultimatum. Do tej pory Barkley był raczej przyzwyczajony do statusu perełki zespołu, na którą wszyscy chuchali i dmuchali. Twarda postawa holenderskiego trenera była niczym spotkanie ze ścianą. Anglik mocno się zdziwił, ale zareagował najgorzej, jak tylko mógł…
… przeciętny w całym poprzednim sezonie Barkley, po problemach z podpisaniem nowego kontraktu zaczął grać tylko słabiej. Holował futbolówkę, często ją tracił, był niedokładny i brakowało mu charakterystycznego do tej pory zaangażowania. Co więcej, Barkley w jednym z wywiadów jasno stwierdził, że winna obniżki jego formy jest trudna sytuacja, w której się znalazł. Uszczypliwość w stronę Koemana nie mogła pozostać bez odpowiedzi. Holender zdecydowanie podkreślił, że nie lubi piłkarzy, którzy regularnie zwalają odpowiedzialność na innych. Gra słowna pomiędzy piłkarzem a trenerem trwała długo – aż do końca sezonu.
Rozgrywki 2016/2017 dobiegły końca, a sytuacja Barkleya wciąż nie była jasna. Nie przedłużył on umowy z klubem, zaś ten nie jest skory do jego sprzedaży. Anglik pragnie jednak grać regularnie w pierwszym składzie, zaś Koeman nie będzie stawiał na piłkarza, z którym jest publicznie skonfliktowany. Sytuacja stała się patowa i nie wygląda na to, by w najbliższym czasie miało się to zmienić.
Barkley nie poleciał z zespołem na tourneee z powodu kontuzji, lecz brytyjskie media nazywają to po prostu odsunięciem od zespołu, w którym nie ma miejsca dla piłkarza o takim ego. Anglik stoi teraz przed trudnym wyborem. Musi zdecydować, czy posypie głowę popiołem i ponownie od zera będzie walczył o miejsce w jedenastce Evertonu, czy poszuka sobie innego klubu. Dla Barkleya, który jest jednak bardzo zżyty z miastem i klubem, decyzja o wyprowadzce z Liverpoolu byłaby wyjątkowo bolesna.
W całym problemie jest niewielkie światełko w tunelu, które pojawią się z Londynu. Pochettino jest ogromnym fanem talentu Barkleya i jest skłonny sprowadzić go do Tottenhamu, by tam pracować nad jego brakami. Pamiętając, w jaki sposób Argentyńczyk wpłynął na rozwój Walkera, Rose’a czy Kane’a – jest to potencjalnie ruch w dobrym kierunku. Nie możemy również zapominać, że Ross Barkley nie jest zawodnikiem przypadkowym. W wieku 23 lat rozegrał w Premier League 150 spotkań, strzelając 21 bramek. To młody i utalentowany chłopak, potrzebujący trenera, który okaże mu wiarę, zaufanie i przede wszystkim cierpliwość. Koeman tej cierpliwości nie ma. Czy słusznie? Przekonamy się o tym w najbliższych latach.