Serb prezesem klubu w Polsce

(Fot. Dariusz Miącz)

Zagranicznych trenerów mieliśmy, i mamy, na pęczki w naszej lidze. Nie tylko w ekstraklasie, ale i niższych ligach pojawiali się szkoleniowcy z całego świata. Przewinęło się trochę dyrektorów sportowych, a nawet i teraz w Wiśle Kraków mamy duet Manuel Junco i Kiko Ramirez. Kiedyś był nawet turecki właściciel w Pogoni, ale prezesa obcokrajowca sobie nie przypominamy. Dzisiaj w Górniku Łęczna zaszły spore zmiany i do Veljko Nikitovicia można już się zwracać per „Panie Prezesie”.

Jeszcze dwa lata temu „Velo” wybronił zespół przed spadkiem do I ligi. W lecie ubiegłego roku zakończył karierę przez przewlekłe kłopoty z kolanami. Sam wspominał, że w jednym praktycznie nie ma wiązadła i tak wyglądała końcówka jego profesjonalnej gry! Później został włączony do sztabu szkoleniowego I drużyny, a w kwietniu tego roku wszedł do zarządu. Dzisiaj zastępuje na stanowisku Artura Kapelkę. Tego samego, który stał się twarzą przeprowadzki Górnika do Lublina, przez wśród kibiców w Łęcznej jest persona non grata. Żeby porównać i uzmysłowić wielu osobom, dla kibiców w Łęcznej stał się tym samym, co Jacek Bednarz swego czasu na Wiśle czy ITI z Walterem na czele na Legii.

Dla „Vela” to nowy rozdział w karierze. Jego osoba na stanowisku prezesa to przede wszystkim krok w kierunku ociepleniu wizerunku klubu, który przez ostatni rok został praktycznie rozjechany w mediach, wśród kibiców i środowisku piłkarskim na wszystkie możliwe sposoby. Z pewnością Serb będzie miał dużo większy kredyt zaufania niż jakikolwiek inny działacz, bo to „swój” człowiek, wszak ponad 300 gier w zielono-czarnych barwach robi swoje. Przy okazji przypominamy marcowy wywiad z Nikitoviciem, który opublikowaliśmy na łamach Zzapołowy.

ZGARNIJ DARMOWY ZAKŁAD 20 PLN W LVBET