Trzech stoperów w modzie

Siedem – dokładnie tyle ekip na tegorocznym mundialu przynajmniej raz rozpoczęło spotkanie z trójką środkowych obrońców w wyjściowej jedenastce. Skąd pomysł na alternatywę dla klasycznego kwartetu w defensywie? I co najważniejsze, na ile okazała się ona skuteczna?

Z takim ustawieniem chyba najbardziej jest obecnie kojarzony Juventus, który pod wodzą Antonio Conte zdobył trzy tytuły mistrza Włoch z rzędu, stosując najczęściej ten właśnie wariant w obronie. Jak pokazuje turniej w Brazylii, po takie rozwiązanie coraz śmielej zaczynają sięgać również selekcjonerzy czołowych reprezentacji na świecie. Wbrew pozorom, Cesare Prandelli i jego „Azzurri” wcale nie byli tymi, którzy najbardziej forsowali wspomniany pomysł. Włosi trójką z tyłu (a jakżeby inaczej, z trio Juventusu – Barzaglim, Bonuccim i Chiellinim) zagrali dopiero w swoim meczu o wszystko przeciwko Urugwajowi. Wydarzeniem, które najbardziej utkwiło w pamięci wszystkich obserwatorów owego „widowiska”, nie była jednak porywająca wymiana ciosów, lecz dość niecodzienna „utrata równowagi” przez Luisa Suareza. Starcie Włochów z Urugwajem potwierdziło bowiem fakt, który można było już wcześniej zaobserwować na szczeblu ligowym. Konfrontacja dwóch zespołów grających w ustawieniu 3-5-2 oznacza jedno – katusze dla kibiców. Atuty każdej ze stron zostają dokładnie zmarginalizowane, co prowadzi najczęściej do impasu i monotonii w grze.

Wróćmy jednak do pierwszego z pytań ze wstępu. Dlaczego warto zagrać trójką z tyłu?

Primo. Tercet stoperów wraz z dwoma tzw. wahadłowymi, którzy nieuchronnie muszą wyciskać siódme poty, zasuwając wzdłuż linii bocznej od jednego pola karnego do drugiego, bardzo dobrze neutralizuje siłę rażenia drużyn, które grają „tiki-takę”. Wymaga ona położenia nacisku na grę w środku pola i częściowej rezygnacji z wykorzystywania typowych skrzydłowych. Świetnym przykładem takiej właśnie sytuacji była konfrontacja Holandii z Hiszpanią w pierwszej serii gier w grupie B. „Pomarańczowi”, ustawieni przez van Gaala w taktyce 3-4-1-2, niemiłosiernie utrudniali boiskowe poczynania mistrzom świata z RPA. Duży w tym udział mieli De Vrij i Martins Indi, którzy często wysoko atakowali hiszpańskich pomocników, będąc asekurowanymi przez skrajnych obrońców. Blind i Janmaat nie ograniczali się jednak tylko do tego, często zapędzając się do przodu, wykorzystując luki w bocznych sektorach boiska.

spaned

Secundo. Posiadanie odpowiedniego potencjału kadrowego. Często trenerzy decydują się na grę trzema środkowymi obrońcami ze względu na dużą konkurencję na tej pozycji w drużynie. Czyli po prostu szkoda zostawić któregoś z wysokiej jakości stoperów na ławce.

Nie wnikając w bardzo zawiłe niuanse taktyczne, wiemy już mniej więcej, dlaczego tak popularna jest gra nie dwoma, lecz trzema z tyłu. Pora zatem na prześledzenie poczynań drużyn ją preferujących.

Na tą chwilę w turnieju ostały się dwie takie ekipy, które w dodatku zmierzą się przeciwko sobie. Holandia i Kostaryka będą się bowiem konfrontować w ćwierćfinałowym meczu w Salvadorze. Siłą Latynosów jest na mundialu nie tylko dobra postawa Joela Campbella, Bryana Ruiza, czy nawet Juniora Diaza, ale przede wszystkim zmysł trenerski Jorge Luisa Pinto. Opiekun „Los Ticos” otwarcie deklaruje, że preferowane przez niego ustawienie 5-4-1 jest w dużej mierze oparte na analizie gry Juventusu Antonio Conte. Nieźle zdziwili się Włosi, gdy bezskutecznie wypruwali żyły, by przeciwstawić się rewelacyjnej maszynie z Ameryki Środkowej. Przegrali 0-1.

itacrc

W grze pozostaje wciąż także Argentyna, jednak Alejandro Sabella z formacji 3-5-2 szybciutko zrezygnował po marnej pierwszej połowie premierowego starcia z Bośnią i Hercegowiną.

Bardzo dobre wrażenie pozostawiły za sobą z kolei Meksyk i Chile, które także wykorzystywały ustawienia podobne do prezentowanych wyżej. Trenerzy obydwu tych reprezentacji, Miguel Herrera i Jorge Sampaoli to prawdziwi fanatycy zawiłości taktycznych. Nie dziwi więc dobra postawa obu ekip na mundialu. Chilijczycy zdążyli m.in., podobnie jak Holendrzy, pokazać wyższość nad Hiszpanami. Na pewno pomogły w tym atuty na polu taktyki.

Przez fazę grupową przeczołgał się także Urugwaj. Oscar Tabarez trzech środkowych obrońców wystawił w dwóch ostatnich meczach „Urusów” w Brazylii. Pierwszym z nich było krótko opisane wyżej spotkanie z Włochami. Jego przedmeczowe kulisy są niezwykle interesujące. Włoska prasa spekulowała przed meczem, że Prandelli w końcu postawi na 3-5-2, jednak Tabarez nie mógł być tego do końca pewien. O tym, że „Azzurri” ostatecznie wyszli właśnie takim ustawieniem dowiedział się już po podaniu swojej wyjściowej jedenastki. Mimo to zdecydował się zagrać identyczną formacją jak jego rywale, chcąc zneutralizować ich atuty. To był klasyczny przykład sytuacji, w której nie można było powiedzieć, że taktyka została podporządkowana charakterystyce poszczególnych piłkarzy. Z konieczności na prawym wahadle ustawiony został Alvaro Gonzalez. Dopiero w przerwie zmienił go Maxi Pereira. Urugwajczycy nie prezentowali się jednak zachęcająco na przestrzeni kolejnych spotkań fazy grupowej. Stąd też dość gładka przegrana z Kolumbią w kolejnej rundzie niewiele osób zdziwiła.

Oczywiście, sama dobra taktyka na nic się zda, jeśli nie znajdą się odpowiedni jej wykonawcy. Wydaje się jednak, że formacje, w których znajduje się miejsce dla, de facto, pięciu obrońców, w tym trójki środkowych, zdają na brazylijskim mundialu test. Z kolei konfrontacja Holandii z Kostaryką nabiera dodatkowych smaczków związanych z rywalizacją na polu taktycznym.