Do znudzenia będziemy przypominać katastrofę lotniczą z końca listopada ubiegłego roku, gdy w jednej chwili brazylijski klub Chapecoense niemal przestał istnieć. Kilku osobom udało się przeżyć, a wśród szczęśliwców znalazł się Alan Ruschel, który po dziesięciu miesiącach wrócił do poważnej piłki. Wczoraj rozegrał pierwszy, oficjalny mecz w barwach Chape od momentu katastrofy!
Alan Ruschel grał, co prawda, w dwóch sparingach, ale to bardziej w ramach ich promocji. Chodzi o spotkania z Barceloną przy okazji Trofeum Joana Gampera oraz meczu z AS Roma, w tym drugim strzelił nawet gola. Oba mecze zostały zorganizowane w ramach pomocy dla brazylijskiego klubu i dochód z nich w całości przekazany dla Chapecoense, więc występ naocznego świadka tragicznych wydarzeń był symbolem całej tej historii.
Teraz po raz pierwszy wyszedł na boisko w meczu o stawkę. Chape grało z Flamengo w ramach 1/8 finału Copa Sudamericana, a Alan Ruschel zaliczył 73 minuty przeciwko Rubro-Negro. Wcześniej, dwukrotnie znalazł się w kadrze meczowej przy okazji spotkań ligowych, ale ani z Corinthians, ani z Cruzeiro nie zagrał nawet przez minutę. Jego boiskowa postawa zarówno w tym, jak i każdym kolejnym meczu schodzi na dalszy plan, bo na zawsze zapadnie w pamięci jego walka o powrót, która zakończyła się sukcesem i to jest jego największe zwycięstwo, a żadne puchary czy punkty nie zastąpią życia i zdrowia.