Ibe wróci do łask?

Ibe
Ibe swoimi dwiema asystami wywalczył sobie wczoraj drugą szansę u trenera (Zdjęcie: Espnfc.com)

Kiedy wchodził na murawę, by pomóc zespołowi, na trybunach nie brakło drwin i uszczypliwych komentarzy. Jordon Ibe ma za sobą koszmarny sezon, choć Bournemouth sprowadzało go z myślą o zakupie wyjątkowo utalentowanego gracza. W poprzedniej kampanii Anglik nie zaliczył choćby asysty, nie wspominając o strzeleniu bramki. Trener publicznie nazwał go „największym rozczarowaniem” letniego okna transferowego. W spotkaniu z Brighton Ibe wreszcie dał sobie szansę na nowy początek. Jeśli nie teraz, to nigdy.

1 055 minut na boisku i ciężar piętnastu milionów na plecach. Ibe wyraźnie nie uniósł presji, która była związana z grą dla Bournemouth. Całe „Wisienki” mają za sobą niezły sezon, ale dla byłego skrzydłowego Liverpoolu była to wręcz koszmarna kampania. Był nieskuteczny, nieefektywny i w końcu stracił miejsce w podstawowej jedenastce na rzecz Stanislasa.

Początek nowego sezonu nie był lepszy. W hierarchii skrzydłowych Ibe znajdował się na szarym końcu, ustępując miejsca chociażby takim zawodnikom jak Pugh czy Fraser. Bournemouth, mając wiele pecha, słabo weszło w obecną kampanię i znajdowało się na dnie tabeli… wówczas znać o sobie dał talent Ibe.

Mecz derbowy z Brighton miał być momentem przełomowym. Stres jednak nie pomagał. Gospodarze byli wyjątkowo spięci i nie kreowali sobie wielu dogodnych sytuacji strzeleckich. Wtedy Howe zdecydował się na ryzykowaną zmianę i dał szansę byłemu skrzydłowemu Liverpoolu. Nic nie zapowiadało tak efektywnej zmiany – nawet pierwszy kontakt z piłką angielskiego skrzydłowego, który wdał się w niepotrzebny drybling.

Do końca spotkania Ibe zdołał jednak zaliczyć dwie niezwykle efektywne asysty, które w dużej mierze przełożyły się na końcowy tryumf zespołu. Bournemouth wygrało nie tylko derbowe spotkanie, ale również nowego skrzydłowego.

Brak zaufania u trenera i kolegów nie mógł dobrze wpłynąć na formę Ibe. Wczorajszy mecz wiele zmienił. Tuż po spotkaniu na twarzy Anglika widać było nie tylko radość, ale przede wszystkim ogromną ulgę, że czarna seria dobiegła końca.

Choć Jordon Ibe nigdy nie będzie tak dobry, jak wielu uważało, to Anglik z pewnością nigdy nie był tak słaby, jak równie wielu do tej pory twierdziło. Wczorajsze spotkanie Ibe powinien wykorzystać jako nowy start, nową szansę, dzięki której może wkupić się w łaskę kibiców, kolegów z drużyny i przede wszystkim – trenera. Jeśli były piłkarz Liverpoolu zmarnuje te okazje, kolejnej tak dobrej może już sobie nie wywalczyć.

Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka
+ do 400 zł bonusu!