W poprzednim sezonie tragiczna forma wyjazdowa i twierdza Turf Moor. W obecnej kampanii porażka na własnym stadionie z West Bromwich i zdobycie punktów na boiskach Chelsea, Tottenhamu i Liverpoolu. Dyche znów odmienił Burnley i sprawił, że jego zespół z kandydata do spadku zmienił się w ligowego średniaka.
W sezonie 2016/2017 Burnley utrzymanie swojego bytu w Premier League zawdzięcza przede wszystkim dobrej formie na własnym boisku. Dyche i jego zespół przez długi czas zaskakiwali faworytów, ogrywając chociażby Liverpool czy Everton. Dużo gorzej wyglądało to na wyjazdach, gdyż „The Clarets” przez lwią część sezonu tylko i wyłącznie przegrywali.
Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, że umiejętność gry wyłącznie na swoim obiekcie nie zapewni Burnley utrzymania w kolejnym sezonie Premier League. Wiedział o tym również Dyche, który wyciągnął odpowiednie wnioski i wpłynął na swój zespół.
Pomimo niewielu zmian kadrowych Burnley rozpoczęło sezon z przytupem. Nie chodzi tutaj tylko o solidną formę, ale przede wszystkim o odmianę, która nastąpiła na wyjazdach. Podopieczni Dyche’a wygrali na Stamford Bridge i remisowali na Wembley i Anfield. Pięć punktów w trzech tak trudnych wyjazdowych spotkaniach. Dla porównania, w poprzednim sezonie w tych samych potyczkach „The Clarets” nie zyskali choćby punktu.
Prawdziwa dobra zmiana – tak najtrafniej można określić nową odsłonę Burnley. Choć przed rozgrywkami było typowane do spadku, to jego forma w początkowej części sezonu zadziwiła wielu ekspertów. Oczywiście przed „The Clarets” wciąż wiele pracy do wykonania, ale w odróżnieniu od Crystal Palace, West Hamu czy Bournemouth ekipa Dyche’a od samego początku nie kopie pod sobą dołków.
O podtrzymanie dobrej formy „The Clarets” w najbliższej kolejce będą walczyć z równie dobrze startującym Huddersfield. Przy odrobinie szczęścia – której nie zabrakło w spotkaniu z Liverpoolem – Burnley znów może uzyskać korzystny rezultat, przybliżający małymi krokami zespół do przedsezonowego założenia.