Wszyscy lubią się podśmiewać z detali, o których lubi wspominać Tomasz Hajto, ale jak wiadomo, diabeł tkwi w szczegółach. Do tego samego wniosku doszedł Ricardo Gareca, selekcjoner reprezentacji Peru, który wraz ze swoim sztabem wprowadza w życie kilka innowacji, mających pomóc zespołowi w awansie na mundial.
Peruwiańczycy do końca, właściwie do ostatnich minut, walczyli o upragniony awans do rosyjskiego turnieju. Eliminacje zakończyli na szóstym miejscu, co mogą uznać za duży sukces, bo wyrzucili z gry najbardziej utytułowaną ekipę na kontynencie w ostatnich latach – Chile. Piąte miejsce w eliminacjach CONMEBOL może zapewnić bilety do Rosji, ale droga po nie wiedzie przez Nową Zelandię. Można powiedzieć – lot w nieznane, bo dla zespołu Gareci to rywal zagadka, podobnie jak cała eskapada.
Na boiskowe sprawy można się przygotować, analizując rywala, a na sprawy logistyczne również i w tej materii „Los Incas” będą mieli maksymalne udogodnienia, o czym wspominał lekarz reprezentacji Julio Segura:
- Leki na uspokojenie i nasenne podczas lotu;
- Prywatny samolot zamiast rejsowego, dzięki czemu skrócą podróż z 20 do 12 godzin;
- Lot w nocy, tak żeby piłkarze mogli maksymalnie odpocząć i przylecieć na śniadanie;
- Specjalne skarpety, które miałyby pomóc w dobrym krążeniu krwi;
- Przylot pięć dni przed meczem i czas na aklimatyzację w nowej strefie czasowej.
W tym tygodniu do Nowej Zelandii udali się już Nestor Bonillo i Antonio Garcia Pye, odpowiednio trener przygotowania fizycznego i menedżer kadry, by ustalić wszystkie szczegóły pobytu kadry, a dodatkowo dogadać sprawę lotu powrotnego. Wiele wskazuje na to, że na pokładzie samolotu z Auckland do Limy razem zasiądą piłkarze zarówno nowozelandzcy, jak i peruwiańscy. Wszystko dla redukcji kosztów dla obu stron. A te są niemałe, bo jak powiedział jeden z oficjeli nowozelandzkiej federacji, wynieść mogą nawet milion dolarów!