Pierre-Emerick Aubameyang nie pojechał z Borussią Dortmund do Stuttgartu na piątkowe ligowe starcie. Przyczyn było kilka, jednak już za moment Gabończyk wróci do składu BVB. W klubie nie mają innej opcji.
Lato w Dortmundzie było naprawdę niespokojne. Zmiana trenera i transfery zawodników – to krajobraz letniego okienka, które BVB może uznać za całkiem udane. Jednak nie udała się jedna rzecz – sprzedaż Aubameyanga. Spowodowane jest to tym, że za 28-latka nikt nie wyłożył ogromnej sumy pieniędzy, jakiej oczekiwano w Dortmundzie. Gabończyka w klubie mogło już nie być, gdyby nie przedłużająca się batalia z Osumane Dembele, który za ponad 100 milionów euro przeszedł do Barcelony. W przypadku zmiany barw klubowych przez młodego Francuza już w lipcu kwota, jakiej oczekiwali włodarze BVB, mogłaby być sporo niższa, a w konsekwencji Borussia zarobiłaby łącznie na obu piłkarzach około 200 milionów euro (kwota, jaką musi łącznie zapłacić Barcelona, jest mocno związana z jego występami w Hiszpanii, łącznie FCB może wydać na Francuza około 150 milionów euro).
W konsekwencji telenoweli z Francuzem w roli głównej Borussia nie miała już czasu na bardzo mocno przemyślane ruchy transferowe i ostatecznie nie kupiła dostatecznie dobrego zmiennika dla Aubameyanga. Tym samym są w podobnym położeniu co Bayern, jednak mistrzowie Niemiec mają już w planach styczniowy zakup Sandro Wagnera.
Można zakładać, że propozycja kupna tego napastnika za dużą kasę, czyli według mnie ponad 70 milionów euro, w przypadku 28-latka już się nie wydarzy. W pewnym sensie mamy tutaj do czynienia z podobnym przypadkiem do Alexisa Sancheza – duża kwota transferowa oraz wysoki kontrakt nie współgrają z zawodnikami dobijającymi do „trzydziestki”. Nawet takie kluby jak PSG czy Bayern, które chcą walczyć o najwyższe cele kalkulują, że lepiej zainwestować w kogoś młodszego, bardziej perspektywicznego, zamiast wykładać mnóstwo kasy za piłkarza, który na najwyższym poziomie pogra maksymalnie 3-4 lata.
Z Aubameyangiem jest taki problem, że ostatnimi czasy zaczęło mu się w Dortmundzie nudzić. To nie jest typ Łukasza Piszczka, który lubi posiedzieć w domu z rodziną. Dla tak barwnej postaci, jaką niewątpliwie jest Gabończyk, nie ma za bardzo co robić po treningach, dlatego napastnik wyjeżdża, tak jak w ostatnim czasie do Barcelony, aby nieco oderwać się od nijakiego miasta, w którym jedyną rozrywką jest pójście na mecz. W tym tygodniu pojawiły się jednak kłopoty z dyscypliną. Aubameyang spóźniał się na treningi, a dwa dni przed meczem ze Stuttgartem nagrywał w centrum treningowym BVB przez ponad 3 godziny spot reklamowy ze znanym freestylerem, co w przypadku klubu z Dortmundu nie zostało odebrane pozytywnie. W profesjonalnej piłce takie projekty załatwia się po zakończeniu sezonu.
Czara goryczy się przelała i ostatecznie Aubameyang nie pojechał do Stuttgartu, jednak we wtorkowym meczu Ligi Mistrzów przeciwko Tottenhamowi zapewne zagra od pierwszej minuty. Trener Bosz nie ma innej opcji – Andre Schuerrle dopiero co wrócił po długiej absencji, a 18-letni Alexander Isak to melodia przyszłości. Tyle że Gabończyk w ostatnim czasie ma problemy ze skutecznością – ostatnie gole dla BVB Aubameyang strzelił w przegranym meczu z RB Lipsk, a było to 14 października.
Tak czy inaczej, wszyscy kibice w Dortmundzie muszą modlić się o powrót do zdobywania goli przez superszybkiego napastnika. W przeciwnym razie Bayern odjedzie reszcie stawki i już w grudniu zostanie ogłoszony nowy-stary mistrz Niemiec. Latem 2018 możemy spodziewać się „promocji” za Aubameyanga – klub powinien poszukać w jego miejsce lepszego, bardziej wszechstronnego i młodszego piłkarza, który lepiej odnajdywałby się w drużynie prowadzonej przez Bosza.