Oficjalny plakat Mistrzostw Świata 2018 od momentu prezentacji budzi powszechny zachwyt. Patrząc się na niego, zupełnie nie rozumiem takiego podejścia. Mnie bowiem ani pod względem estetycznym, ani pod względem przekazu nie zachwyca.
To fakt, jestem osobą, której do gustu nie przypadła ceremonia otwarcia zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi. Nad balet, książki Dostojewskiego i niedźwiedzie polarne przekładam angielski humor z Jasiem Fasolą w roli głównej czy brazylijską sambę.
Być może właśnie dlatego nie trafia do mnie zupełnie zamysł autora oficjalnego plakatu Mistrzostw Świata 2018. Same stonowane, jakby wyblakłe, kolory nie wywołują tych odczuć radości, które kojarzą mi się z mundialem. Ponadto w głównej części umieszczony został… Lew Jaszyn.
Rozumiem, że jest on postacią nietuzinkową. W końcu jako jedyny bramkarz w historii został uhonorowany Złotą Piłką. Z pewnością jest najlepszym rosyjskim zawodnikiem w historii piłki nożnej w tym kraju. Odrzuca mnie jednak fakt, iż Jaszyn nigdy nie grał w reprezentacji Rosji, a Związku Radzieckiego, a poza tym… gość nie żyje od 27 lat.
Mogli w tym miejscu dać kogokolwiek – od Dziuby, przez Arszawina, aż po Czerczesowa. Wybrano jednak nieżyjącą legendę kadry Związku Radzieckiego. To jednak nie jedyny element plakatu, kojarzący mi się wprost z potęgą ZSRR. Piłka, którą łapie Lew Jaszyn wraz z odchodzącymi od niej „promieniami” do złudzenia przypomina sputnik.
Tu chyba wiele nie trzeba dodawać. Wystrzelony przez Związek Radziecki satelita nie budzi raczej najlepszych skojarzeń. Mi przynajmniej na myśl odruchowo przychodzi zimna wojna i biedna Łajka, lecąca w owym satelicie w kosmos.
Wspomniane przeze mnie skojarzenia-retro na plakacie powodują, że nie wpasowuje mi się on w klimat, który zawsze kojarzyłem z Mistrzostwami Świata. Mimo to – choć nie wiem zupełnie czemu – wielu osobom plakat ten bardzo się podoba. Pozostawiam zatem Wam możliwość odbicia piłeczki. Odpowiedzcie czy Wam podoba się ten plakat i dlaczego tak się dzieje?