Athletic Club de Bilbao, czyli klub stawiany za wzór wszystkim ludziom, dla których bliska jest idea „against modern football”. Wzór pod względem szkolenia młodzieży, przywiązania do tradycji, a także swego rodzaju reprezentacja regionu. Tymczasem wczoraj Los Leones ogłosili transfer Cristiana Ganei, który latem przyjdzie na San Mames. Czy to nie zaprzeczenie zasadzie zatrudniania Basków? I tak, i nie, ale o tym w dalszej części tekstu.
Według ostatnich informacji z Rumunii, Ganea miał szantażować władze swojego klubu i powiedzieć, że „albo zagra w Bilbao, albo nigdzie”. Okazuje się, że najbliższe pół roku pozostanie w barwach mistrza kraju – Vitoruul Constanca – a od lipca przeprowadzi się znad Morza Czarnego nad Zatokę Biskajską. Tyle że Ganea w Kraju Basków był i dlatego mógł być rozpatrywany pod kątem Athletiku. Zgodnie z zasadami, Athletic dzisiaj bierze pod uwagę:
– Basków
– urodzonych w Kraju Basków
– wychowanych w klubach baskijskich
Zacznijmy od tego, że Ganea Baskiem nie jest! Tyle że Rumun spełnia ostatnie kryterium, bo w wieku 10 lat przeprowadził się na północ Hiszpanii. Rumuński obrońca grał m.in. w zespole kadetów Basconii, z którą zdobył mistrzostwo w sezonie 2006/07.
Por si alguien tenía dudas, en esta imagen aparece Cristian Ganea, nuevo jugador del @AthleticClub , con el @cdbasconia cadete, que fue campeón de liga en 2006-2007, posando en el antiguo campo de Basozelai en Basauri. pic.twitter.com/rauiaipCYY
— Cantera Deportiva (@CanteraDeportiv) January 15, 2018
Później występował także w juvenilu – naszym odpowiedniku juniorów – zespołu Indartsu, a także grał w reprezentacjach młodzieżowych Kraju Basków, gdzie spotkał się m.in. z Enricem Saboritem… obecnym lewym obrońcą Athletiku Bilbao, który również budził wątpliwości, gdy przychodził do Athletiku. Wszystko dlatego, że urodził się w Barcelonie, a do Kraju Basków przyjechał dopiero w wieku piętnastu lat. Jedynym związkiem z regionem był fakt, że od kilku lat jego matka mieszkała w Vitorii.
Naciąganie zasad
Jeszcze kilka lat temu wielkim wydarzeniem był występ czarnoskórych zawodników w barwach baskijskiego klubu. Pierwszym z nich był Jonas Ramalho, a drugim, i jak dotąd ostatnim, jest Inaki Williams. Obaj mają mieszane korzenie – Ramalho angolańskie, a Williams liberyjskie. Tyle że obaj urodzili się w Kraju Basków i to właściwie może zakończyć całą spekulację. Aktualny obrońca Girony w Barakaldo, a ofensywny zawodnik Athletiku w Bilbao. Z resztą ich debiuty w pierwszym zespole były poprzedzone długim okresem w zespołach młodzieżowych i wszyscy wiedzieli, że wcześniej czy później zadebiutują w dorosłej drużynie.
Jednak Athletic coraz częściej nagina swoje zasady i coraz częściej słychać głosy oburzenia. W lecie pozyskali m.in. Youssufa Diarre. 19-letni Malijczyk urodził się w stolicy swojego kraju, Bamako, a do Hiszpanii przyjechał w wieku ośmiu lat. Kłopot w tym, że trafił do katalońskiej LleidyTyle że najpierw rozpoczął grę w klubie Lleida, który jest klubem… katalońskim. Dopiero przed sezonem 2015/16 przeniósł się Ardoi, a rok później wybrał Chantreę lub Txantreę, jeśli wolimy baskijską nazwę. Oba zespoły współpracują z Athletikiem, choć mają swoje siedziby w sąsiedniej Nawarze, ale akurat ona kulturowo jest, jak najbardziej związana z Krajem Basków. Choćby najsłynniejszy w ostatnich latach Nawaryjczyk, Javi Martinez, był traktowany jako swój. Poza tym absolwentami tej szkółki byli w przeszłości: Borja Ekiza, Inigo Perez, Mikel San Jose, Gorka Iraizoz czy Iker Muniain, a więc zawodnicy, którzy w ostatnich latach grali lub grają nadal na San Mames.
Duże emocje wywołał również transfer Deiby’ego Otxoi, choć poprawnie byłoby napisać Ochoi. Obrońca z rocznika 1999 urodził się w kolumbijskim Medellin, a mimo tego nie było jakichkolwiek kłopotów, żeby przed sezonem 2016/17 zarejestrować go do Basconii – drugiej drużyny rezerw, która gra w Tercera Division. Kłopot w tym, że Ochoa przed przyjściem do Bilbao nie miał jakichkolwiek związków z Krajem Basków, bo wcześniej grał w klubie Comillas leżącym w prowincji La Rioja, o której też warto wspomnieć, ale o tym w dalszej części.
Dzisiaj obcokrajowców w Lezamie jest kilku. M.in. dwójka piłkarzy urodzonych w kameruńskim Douala – bramkarz rezerw, Christophe Atangana oraz zawodnik Juvenilu B, Loic Boum. Ciekawy jest zwłaszcza ten pierwszy, bo często wędruje pomiędzy drugim a trzecim zespołem, ale jednocześnie jest wychowankiem Athletiku, bo w zaczynał swoją przygodę z baskijskim klubem w wieku 10. lat. Wcześniej również było kilku zawodników urodzonych w Afryce, którzy terminowali w drużynach młodzieżowych – Malijczyk Binke Diabate dorastający w Nawarze, Nigeryjczyk Endurance Aigbemwona, czy Ralph Ndongo, który w lokalnych mediach raz był Kameruńczykiem, a raz Ugandyjczykiem… Również kilka lat temu testowany był Faik Zukic, zawodnik bośniackiego pochodzenia, grający od minionego lata w Deportivo Alaves, w drużynie Juvenil A, również wychowanek Comillas.
Hipokryzja i podwójne standardy
Była mowa o prowincji La Rioja, a także szkółce Comillas, to pora powrócić do tych okolic. Jesienią ubiegłego roku Josu Urrutia zdecydował, że 150 dzieci ze szkółki Oion, właśnie w prowincji La Rioja, nie będzie mogło dalej trenować pod okiem trenerów wychowanych przez Athletic. Tutaj kwestia wyjaśnienia, bo Oion jest jedną ze szkółek klubu Oyonesa, ale szkolą się tam także zawodnicy z innych klubów z Logrones i jego okolic – Berceo i właśnie Comillas. Chodziło o dzieci z roczników 2004-2009 urodzonych na terenie La Rioja. To trochę dziwne, bo koszta klubu nie powinny być duże, zwłaszcza że chodziło o maksymalnie dwa treningi w tygodniu, a dodatkowo z tamtego regionu pochodzi kilku znanych i ważnych zawodników w historii Los Leones. M.in. ostatni kapitan mistrzowskiego zespołu Daniel Ruiz-Bazan, a współczesnym przykładem jest Fernando Llorente, którego rodzice pochodzą z La Rioja. Co ciekawe ustalenia Urrutii i pozostałych członków zarządu dotknęły chociażby bratanka Daniego Aranzubii, a więc zawodnika, który rozegrał w barwach Athletic ponad 160 meczów oraz był w kadrze Hiszpanii na Euro 2004. Dla zainteresowanych całym tematem, odsyłamy do strony AthleticBilbao.pl, gdzie cała sprawa została kompleksowo naświetlona.
Dziwne decyzje zważywszy na to, jacy zawodnicy otrzymywali szansę. Niektórzy przyjeżdżali do Nawarry czy Kraju Basków, gdy byli ukształtowanymi zawodnikami, a tutaj mowa była o chłopcach w wieku 8-13 lat, a więc takich, których jak najbardziej można uznać za swoich wychowanków.
Coraz trudniejsza staje się walka Athletiku o przetrwanie na obecnym rynku ze swoimi zasadami. Niestety, zamiast przeprowadzić powolną ewolucje i przyzwyczaić swoich kibiców do „nie-Basków” w kadrze swojego zespołu, trwa powolna, ale groteskowa polityka naginania zasad. W tym wypadku lepiej byłoby nie oszukiwać siebie i kibiców, tylko wprost powiedzieć – ta formuła nie będzie działała w dzisiejszych czasach. A jeżeli nie, to powinni trzymać się zasad i nie szukać „kwadratowych jaj” poprzez zmienianie nazwisk w dokumentach lub szukanie potomków kilka pokoleń wstecz.