W sobotę piłkarska Polska zawrzała, zagotowała się i dalej bulgocze. Wszystko za sprawą jednego telefonu, który jednych rozbawił, drugich zniesmaczył, a jeszcze innych wręcz oburzył. Głosów była cała masa, więc chyba warto spojrzeć na całą sytuację normalnie, jak człowiek.
Sławomir Peszko to bez wątpienia jedna z bardziej barwnych postaci polskiej piłki nożnej. Po udanym sezonie w Wiśle Płock (II liga) trafi do Lecha Poznań, tam świetnymi występami m.in. w europejskich pucharach przykuł do siebie uwagę FC Koeln, w którym (z roczną przerwą) próbował swoich sił do końca sezonu 2014/2015. Następnie – jak to w wielu przypadkach bywa – wrócił do Polski, reprezentując barwy Lechii aż do dziś, dogrywając ostatnie lata kariery.
Nie od wczoraj wiadomo, że 43-krotny reprezentant Polski lubi się dobrze bawić. W końcu te wszystkie memy, żarciki o niemarnowaniu setek, nie wzięły się znikąd. Zwykły, prosty, w porządku gość, który dostał szczyptę talentu i umie nieźle kopać piłkę. Jest takim samym człowiekiem jak większość polskich 33-latków (urodziny już za tydzień), więc – ku zaskoczeniu wielu – robi takie same rzeczy jak wyżej wspomniani. Tak – czasem się też napije.
Godzina 01:30 i telefon do Sławka Peszki, który myśli, że rozmawia z Wiśnią z Łączy nas piłka. Bądź spokojny – Peszko nie wychodzi z formy.@BorekMati @KoltonRoman pic.twitter.com/WsQfQarbmx
— Łukasz Przekopowicz (@PrzekopowiczL) February 11, 2018
Jeśli powyższe nagranie nie byłoby opisane żadnymi nazwiskami, mielibyśmy do czynienia z typową, zabawną rozmową dwójki kumpli. Tymczasem wybuchła narodowa afera, „bo przecież piłkarz” i „bo przecież radio”. Mamy tutaj teoretycznie dwa problemy, a ludzie chyba sami do końca nie wiedzą czego się bardziej przyczepić:
- Pijany piłkarz w domowym zaciszu – pod pewnym względem jest to szokujące, ale tylko dlatego, że sami na siłę robimy ze sportowców świętych. Bezglutenowa dieta, zero skandali, trenowanie 24 godziny na dobę, poświęcenie „życia śmiertelnika” dla sportu. Z jednej strony można to zrozumieć – znany sportowiec to osoba publiczna i w założeniu musi dawać dobry przykład. Z drugiej strony to „tylko” Ekstraklasa, a on sam nie przyszedł pijany na trening, na mecz, czy na konferencję. A takie przypadki znamy z poważniejszych lig. Świętowanie pierwszej od sierpnia bramki w domowym zaciszu, nikomu nie wadząc, to nie jest absolutnie nic złego.
- Z założenia „niegrzeczne” radio – drugim obiektem ostrzału jest weszło.fm, które zadzwoniło do zawodnika w nocy i wpuściło na antenę w takim stanie. Abstrahując od wplątania we wszystko wyssanej z palca informacji o Kamilu Gliku i pojawiających się przekleństw, pamiętajmy, że chłopaki dopiero się uczą. Radio jest nowe, musi się dotrzeć. Warto też jeszcze raz rzucić okiem na nazwę. „Weszło” to niemal synonim robienia wszystkiego inaczej, nie zawsze tak, jak oczekuje tego ogół. To nigdy nie było i nie będzie coś, co ma być poprawne, niekontrowersyjne i pasujące większości odbiorców. Podejście do tematu z innej strony, w pewnym sensie bycie nawet parodią znanej nam wizji słowa „radio” – to coś innego, ale podobającego się pewnej grupie osób. A niezadowolona reszta? Może po prostu kliknąć X w prawym górnym rogu karty otworzonej w przeglądarce.
Nie mówię, że podobała mi się cała ta sytuacja, ani to, że Peszko zgodził się wejść na antenę (chociaż być może nie był tego do końca świadom). W tym wszystkim chodzi po prostu o spojrzenie z kilku różnych perspektyw i wyjęcie kija z pewnej części ciała. Podczas gdy Rooney, żywa legenda angielskiej piłki, trwoni kasę w kasynach i zostaje zatrzymywany przez policję za jazdę pod wpływem, my mamy ogromny ból wspomnianej już części ciała, bo normalny, fajny chłopak świętował spokojnie zdobycie bramki, a z założenia kontrowersyjne radio właśnie wtedy z nim porozmawiało. Weszło Wyszło niefortunnie, być może rozmowa nie powinna się odbyć, ale nie róbmy z tego przesadnej tragedii. To będzie po prostu cenna nauczka.
Wielu zdążyło już rzucić na weszło.fm wszystkie plagi egipskie, a Sławka wodą święconą wypędzić z reprezentacji na wieki wieków. Ale wiecie co? Jeśli nie chcecie kontrowersji, po prostu unikajcie wspomnianego internetowego odbiornika, a przyszłość Peszki zostawcie w jego nogach, bo zarówno na boisku jak i poza nim niespecjalnie komukolwiek wadzi. Robienie z igły widły to chyba przypadłość zdecydowanej większości Polaków, ale naprawdę – przynajmniej starajmy się to ograniczać…