Wczoraj wieczorem w Anglii wybrano najlepszego gracza Premier League tego sezonu. Jak to zwykle bywa, wybór Mohameda Salaha miał wielu zwolenników, ale także i przeciwników. Jednym z nich był Pep Guardiola.
Według Hiszpana na to wyróżnienie najbardziej zasłużył Kevin de Bruyne: – Z mojego punktu widzenia, jeśli analizujesz ostatnie dziewięć lub dziesięć miesięcy, nie było lepszego gracza pod względem regularności świetnej gry. Być może w „liczbach” pewni gracza wyglądają od niego lepiej, ale nie było od niego lepszego zawodnika w tym sezonie.
Rzeczywiście, patrząc tylko i wyłącznie na statystyki trudno nie odnieść wrażenia, że Salah przebija Belga o głowę. Bramki oraz asysty nie są jednak w tym przypadku miarodajne, zważywszy na zupełnie inną pozycję zwykle zajmowaną przez obu piłkarzy. De Bruyne występował głównie jako środkowy pomocnik (nawet nie jako „dziesiątka”), podczas gdy Salah biegał o wiele bliżej bramki rywala w roli napastnika lub mocno wysuniętego bocznego snajpera. Dzięki temu Egipcjanin zanotował aż 31 bramek w samej lidze, zaś belgijski zawodnik może pochwalić się tylko 7 golami, dorzucając do tego 15 asyst.
Głównym argumentem za De Bruyne były oczywiście wyniki „Obywateli” w lidze. Być może Guardiola jest tendencyjny, ale ciężko się z nim nie zgodzić, że to głównie za sprawą 26-latka City wyglądało na takiego hegemona. Przy Belgu o wiele łatwiej grało się Davidowi Silvie, Raheemowi Sterlingowi czy Leroyowi Sane. Dokumentują to także takie statystyki jak największa liczba stworzonych szans (104), wygranych pojedynków (58) oraz wspomniane wcześniej asysty.
Czy zatem wybór Salaha jest jakimkolwiek skandalem? Oczywiście, że nie. Ktokolwiek z tej dwójki otrzymałby wczoraj tę nagrodę, nie moglibyśmy mówić o żadnej nieuczciwości. Pomocnik Manchesteru City tym razem będzie musiał obejść się smakiem, choć jak uważnie zaznaczył Guardiola, na koniec sezonu to właśnie jego podopieczny, a nie Salah, odbierze medal za mistrzostwo. Czy jest zatem czego żałować?