Nie będzie hiszpańskich „Invincibles”! Barcelona rozbita przez… Levante

Czasami zdarzają się takie spotkania, których nie da się wytłumaczyć w żaden logiczny sposób. Faworyci polegają, bramki sypią się szybciej niż w hokeju, piłkarze anonimowi grają jak gwiazdy, a gwiazdy jak amatorzy. Niespodzianki zdarzają się dość często, ale takie rzeczy, jakie dziś oglądaliśmy na Estadio Ciudad de Valencia, to absolutny kosmos.

Barcelona z tytułem w kieszeni, w mocno przetasowanym składzie, osierocona przez Leo Messiego, grająca z metką drużyny, której nic nie może się stać. Mniej więcej tak brzmi recepta na katastrofę w przypadku „Dumy Katalonii”. Nie inaczej było i tym razem, a wyborami personalnymi znów nie popisał się Ernesto Valverde. Z powodu zawieszenia nie mógł wystąpić Sergi Roberto, z urazem zmagał się Umtiti, a decyzją trenera w składzie na mecz nie znaleźli się m.in. Aleix Vidal i właśnie Argentyńczyk. Szansę dostał natomiast Yerry Mina.

Zdekompletowana obrona „Blaugrany” nie istniała od samego początku, w zasadzie nie można nawet stwierdzić, że była dziurawa. Dokładając do tego Suareza bez formy, brak Messiego i jakiegokolwiek pomysłu na grę, szykowała się powtórka z meczu w Rzymie. O dziwo było jeszcze ciekawiej, bo niesamowicie dysponowanemu Levante wpadało praktycznie wszystko.

Po 2:1 w pierwszej połowie nie było wielkiej tragedii, w końcu powalona Barcelona wstała z kolan i odpowiedziała precyzyjnym ciosem. Nadzieje kibiców mistrza Hiszpanii zostały ostudzone dość szybko, bo już w 35. sekundzie drugiej odsłony było 3:1. Nic szczególnego, biorąc pod uwagę, że po kolejnych dziesięciu minutach było już… 5:1. Hat tricka skompletował Emmanuel Boateng, a dwa trafienia dołożył Enis Bardhi. Kiedy sympatycy gości zastanawiali się, jakim trunkiem opić ten blamaż, ich ulubieńcy wzięli się do roboty. Późno, bo późno, ale to jeszcze nie był koniec emocji.

Pod nieobecność Messiego i bezbarwność wielu zawodników, ciężar gry spróbował wziąć na siebie Coutinho. Najdroższy piłkarz w historii Barcelony imponował pewnością siebie, a odrobina szczęścia pozwoliła mu ustrzelić pierwszego hat tricka w barwach nowego klubu. On sam chyba jednak wyobrażał go sobie w „nieco” innych okolicznościach… Warto pochwalić również Denisa Suareza, który po wejściu zastępując Iniestę pokazał kawał charakteru, waleczności i dobrej piłki.

W 71. minucie rzut karny na Busquetsie wykorzystał ten bardziej znany Suarez i wydawało się, że goście kolejny raz mogą popisać się kapitalną remontadą. Mimo kilku okazji tak się nie stało, a podopieczni Valverde przegrali pierwsze ligowe spotkanie w sezonie. W 37. kolejce. Po serii 43 spotkań bez porażki. Z Levante, które dopiero niedawno zapewniło sobie utrzymanie. Tracąc pięć bramek, jako drużyna chwalona za dobrą organizację w grze obronnej… Macie pomysł, jak to wytłumaczyć? My nie, ale skomentujemy to tylko dwoma słowami: PIŁKA NOŻNA. Samo patrzenie na ilość bramek i żółtych kartek powoduje oczopląs. Co za meczycho…

Kliknij i odbierz zakład bez ryzyka 120 zł + 10 zł na START + 400 zł od depozytu!