O wyczynach Lorisa Kariusa napisana o już dosłownie wszystko. Niemiec w sobotnim finale Ligi Mistrzów został antybohaterem „The Reds” i być może przekreśli swoje szanse na grę w podstawowym składzie Liverpoolu w kolejnym sezonie.
Mimo, że zawodnicy angielskiego zespołu publicznie pytani o popisy Niemca zgodnie twierdzili, że owa krytyka jest niesłuszna, wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z utraconej szansy na zdobycie Pucharu Europy. Wie o tym także Juergen Klopp, dla którego to trzeci przegrany europejski finał z rzędu. Menedżer stoi teraz przed poważnym dylematem – zaufać ponownie Kariusowi, powoli go odbudowując, czy może sięgnąć po transferowy cel, którego na Anfield miał ściągnąć już rok temu?
Głównym kandydatem do zastąpienia Kariusa jest golkiper Romy – Alisson Becker. Sprowadzenie 25-latka sondowano już zeszłego lata, lecz ostatecznie transakcja nie doszła do skutku. Wobec tego Klopp nie szukał alternatyw, upierając się przy Brazylijczyku. Cierpliwość Niemca spowodowała, że swoje minuty otrzymali Simon Mignolet oraz właśnie Karius. Ten drugi ostatecznie wygrał rywalizację i bronił we wszystkich ligowych spotkaniach w 2018 roku.
Po feralnym finale, temat Alissona wrócił niczym bumerang. Szkoleniowiec „The Reds” ponownie poprosi zarząd o sprowadzenie nowego bramkarza, tym bardziej, że z klubu odejdzie Mignolet. Tym razem negocjacje także mogą okazać się skomplikowane. Roma po sprzedaży Mohameda Salaha za „jedyne” 37 milionów funtów, tym razem zażyczy sobie za swoją perełkę wygórowanej kwoty. Na biednego jednak nie trafiło, ponieważ latem Liverpool może poszaleć na rynku transferowym po dotarciu do finału Champions League (zyski z tego tytułu to około 70 milionów funtów) oraz po styczniowej sprzedaży Philippe Coutinho.
Wiele oczywiście będzie zależało od samego Alissona. Jeśli Brazylijczyk nie wykaże wielkiej chęci odejścia, ekipa z Serie A nie dopuści do transferu za mniej niż 60 milionów funtów. Pewną alternatywą pozostaje Jan Oblak, ale klauzula wpisana w kontrakt zawodnika Atletico Madryt wynosi o ponad 20 milionów więcej.
Po finale zastanawiano się dość długo nad ponowną szansą dla Kariusa. Juergen Klopp jest znany z tego, że nie skreśla swoich podopiecznych po jednym błędzie. Przekonał się o tym między innymi Alberto Moreno, kiedy to po finale Ligi Europy w 2016 roku zdobył łatkę kozła ofiarnego. Niemiec jednak twardo upierał się przy Hiszpanie, który po jakimś czasie ponownie wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie. Podobnie sprawy mają się z Dejanem Lovrenem, krytykowanego niemalże z każdej strony po naprawdę wielu karygodnych błędach w przeszłości. Z drugiej strony ani on, ani Moreno nie popełnili porównywalnych gaf do tych z sobotniego spotkania.
Konkludując: wszystko obecnie zależy tylko i wyłącznie od Kloppa. Wydaję się jednak, że decyzja została już podjęta.