Oglądanie ojca z synem na jednym boisku w dzisiejszych czasach nie jest niczym nieosiągalnym. Często sławni piłkarze występują na murawie wraz ze swoimi dziećmi. Rzadko można jednak doświadczyć sytuację, w której ojciec i syn rozgrywają zupełnie dwa inne mecze, nawet na innym kontynencie!
Takie specjalne wydarzenia mogliśmy obserwować podczas wczorajszych spotkań towarzyskich. Liberia mierzyła się w stolicy kraju z Nigerią. Sam mecz być może nie przykułby specjalnej uwagi gdyby nie jeden istotny fakt – na boisko wybiegł prezydent gospodarzy, czyli George Weah. Piłkarz roku z 1995 zagrał w wieku 51 lat swoje ostatnie spotkanie w reprezentacji. Samo wydarzenie było idealną okazją, by zastrzec numer (14) na koszulce legendarnego zawodnika.
Kibice z ogromnym entuzjazmem reagowali na grę swojego prezydenta na boisku. Co ciekawe, Weah nie pojawił się na murawie tylko na chwilę, by dopełnić „formalności”, ale rozegrał aż 79 minut. Liberia przegrała 1-2 spotkanie z Nigerią po bramkach Simeon Nwankwo i Henry’ego Onyekuru dla gości oraz rzucie karnym gospodarzy wykonanym przez Kpah Shermana. Nikt jednak na trybunach nie zwracał specjalnej uwagi na końcowy wynik meczu, a najważniejszym wydarzeniem był oczywiście występ George’a Weaha.
Are Liberia really that bad?!
George Weah – now the country's president – turned out in a friendly clash, aged 51! ?? pic.twitter.com/k4jK6p7Pg8
— Goal (@goal) September 12, 2018
Co ciekawe w zupełnie innym miejscu na ziemi, mecz rozgrywał syn Weaha, Timothy. O utalentowanym zawodniku pisaliśmy już jakiś czas temu. Syn słynnego George’a wskoczył na pierwsze strony gazet po tym jak rozegrał w barwach PSG 90 minut w Superpucharze Francji oraz wybiegł na boisku w dwóch ligowych starciach. Niestety, po tym jak większość piłkarzy paryskiego zespołu wróciło do formy, Timothy wypadł ze składu.
Trzeba jednak przyznać, że byliśmy świadkami niecodziennej sytuacji. Trudno prognozować, by w przyszłości podobne zdarzenia miały miejsce w światowym futbolu.