Dziś Thierry Henry przywitał się na konferencji prasowej jako nowy trener Monaco. Francuz stoi przed sporym wyzwaniem, aby wyprowadzić klub ze strefy spadkowej. Będzie to tym trudniejsze, że 41-latek do tej pory nie miał okazji pracować w takiej roli.
Czy brak trenerskiego doświadczenia w takim charakterze będzie zatem kluczowy? Przeszłość pokazuje, że niekoniecznie. Były napastnik między innymi Arsenalu i Barcelony w swojej piłkarskiej karierze miał przyjemność współpracować z dwoma wielkimi szkoleniowcami. Wobec tego jego marzenie spróbowania swoich sił w tym zawodzie może się wydawać nieco mniej straszne.
Wspominając byłych menedżerów Francuza, mamy oczywiście na myśli Pepa Guardiole i Arsene’a Wengera. Od obu z nich mógł czerpać wiedze garściami na temat przygotowania zespołu: – Wiele się nauczyłem od ludzi, z którymi pracowałem, bez względu na to jakie osiągali wyniki. Arsene w moim umyśle odkrył wiele rzeczy, między innymi to jak być profesjonalistą i jak się prowadzić.
– U Guardioli także wiele się nauczyłem, jest dla mnie pewnym odniesieniem. Zmienił moją optykę na grę, gdy przeniosłem się do Barcelony. Z Pepem możesz porozmawiać o futbolu, ale gdy się wciągnie, to już trudno jest mu przestać. Ty zasypiasz, a on wciąż mówi.
Dodatkowo Henry pomagał Roberto Martinezowi jako trener napastników przez ostatnie dwa lata, co także zapewne pomogło mu w obyciu się z pewną grupą zawodników. W Monaco oczywiście będzie miał gorszych zawodników, ale nadrzędnym celem jest przede wszystkim odbicie się od dna w Ligue 1.