Alisson już po kilku miesiącach pobytu na Anfield został ulubieńcem fanów „The Reds”. Jego kariera mogła potoczyć się jednak zupełnie inaczej. Decydującym momentem okazał się rok 2015.
Brazylijczyk latem trafiał do Liverpoolu za rekordowe wówczas, jeśli chodzi o bramkarza, 67 milionów funtów. Wielu negowało ten transfer z powodu zaledwie jednego pełnego sezonu w barwach Romy. Mimo to Juergen Klopp zaufał utalentowanemu golkiperowi i póki co nie może tego żałować.
Kliknij i odbierz zakład bez ryzyka 110 zł + 10 zł na START + 400 zł od depozytu!
Wróćmy jednak do sytuacji brazylijskiego bramkarza sprzed trzech lat. Według doniesień włoskich mediów, Alisson odrzucił w tamtym czasie propozycję dołączenia do Juventusu. Początkowo Roma chciała podpisać z nim kontrakt w 2015 roku, kiedy to występował on jeszcze w Internacionalu. Jednak włoski klub wypełnił już wszystkie miejsce w kadrze, które należały do graczy spoza Unii Europejskiej. Rzymianie próbowali jeszcze dogadać się z Frosinone, aby te zakontraktowało Alissona, po czym odsprzedało go rok później.
W tym momencie pojawiła się szansa dla „Starej Damy”, aby spróbować przejąć tę transakcję, która miała opiewać na zaledwie 8 milionów euro. Alisson odrzucił jednak te ofertę z obawą, że może przez kilka lat ugrząźć na ławce rezerwowych za Gianluigim Buffonem. Klub z Turynu po zerwanych negocjacjach przez Brazylijczyka pozyskał na zasadzie wolnego transferu Neto z Fiorentiny i temat się urwał.
Ostatecznie reprezentant Brazylii trafił do Romy w 2016 roku. Jak na ironię losu, biorąc pod uwagę jego wyraźne obawy dotyczące roli zmiennika Buffona, pierwszy sezon spędził za plecami Wojciecha Szczęsnego. Dopiero transfer Polaka do Juventusu zmienił jego klubową sytuację.
Kliknij i odbierz zakład bez ryzyka 110 zł + 10 zł na START + 400 zł od depozytu!