Pokolenia zmarnowane, pokolenia stracone, pokolenia obiecujące, pokolenia genialne… Ile już tego było? W czasach, w których coraz więcej rzeczy i coraz częściej rozbieramy na czynniki pierwsze, wciąż – co kilka lat – uwielbiamy uogólniać. Wiele kadr można w jakiś sposób spłycić i zgeneralizować, nawiązując do tego co było lub może być. Pora na kolejną.
Polska – pokolenie Lewandowskiego, w kraju bez szkolenia, bez nadziei, ale z kilkoma talentami, które w przyszłości mogą stanowić o sile kadry. Belgia – złote pokolenie, z wieloma genialnymi zawodnikami, ale nieprzyzwyczajone do wygrywania, długo dojrzewające. To zmieniło się dopiero na ostatnim mundialu. Włochy – pokolenie przejściowe, szukające swego charakteru i stylu, nie do końca radzące sobie w rzeczywistości po wielkim triumfie w 2006 roku i utracie pokolenia wielkich cracków. Hiszpania – w końcu, po wielu latach zawodzenia, doczekali się kadry, która zdominowała Europę i świat. Kilku zawodników już odeszło, ale wciąż nie można narzekać na brak talentów. Francja – genialna, fenomenalna młodzież. „Młode wilki”, które pod wodzą Deschampsa przywróciły Francji chwałę.
Można by tak bez przerwy… Dziś jednak warto skupić się na jednej reprezentacji, która także miała „swoje pokolenia”, ale zawsze zawodziła. To Anglia, która tylko raz, w 1966 roku została mistrzem świata, w dodatku na domowym turnieju. Potem była cała masa świetnych piłkarzy, ale nigdy nie udało się osiągnąć czegoś wielkiego. Po dobrych występach na mundialu w 2018 roku śmiało zaczęto rzucać hasła, że futbol wraca do domu. Nie wrócił, ale to dla Anglii żadna tragedia. Idzie nowe.
Jeszcze może być pięknie
Skupianie się na teraźniejszości już może być budujące, ale najwięcej optymizmu daje to, jaka młodzież puka do bram wielkiego futbolu. Trent Alexander-Arnold, Jadon Sancho, Callum Hudson-Odoi, to tylko przykłady. Ostatnia dwójka przyczyniła się do wyczynu, który nie przydarzył się „Synom Albionu” niemal od początku istnienia.
Anglia ma najstarszą reprezentację na świecie, założoną w 1863 roku. Od 26 lutego 1881 roku nie było sytuacji, w której na murawie przebywało jednocześnie dwóch maksymalnie 18-letnich zawodników. Wtedy, w meczu z Walią byli to Thurston Rostron i Jimmy Brown. Dopiero po 138 latach ich osiągnięcie w meczu z Czechami powtórzyli Sancho i Hudson-Odoi.
Zawodnik Chelsea wchodząc na murawę w 70. minucie stał się także najmłodszym w historii reprezentacji Anglii zawodnikiem, który w debiucie wygrał mecz o stawkę. Uczynił to mając 18 lat i 135 dni, bijąc rekord Duncana Edwardsa (18 lat i 183 dni) z kwietnia 1955 roku. Statystyki statystykami, nie można też się przesadnie nakręcać, ale trzeba przyznać, że Anglia ma ogromny potencjał na najbliższe 5-10 lat. Pytanie, czy w końcu będzie potrafiła go wykorzystać…