Uwielbiamy, kiedy młody talent w końcu „odpala wrotki” i zaczyna pokazywać, na co go stać. Wiek nie jest tu kluczem i może dotyczyć zarówno 17- jak i 22-latka. Miarą jest to, co widzimy na boisku, a w przypadku młodego Włocha jest na co patrzeć. Chwilo, trwaj!
Dla wielu młodych ludzi przełomowym momentem są 18. urodziny. Zaczynaja wtedy myśleć o sobie inaczej, czasem zdają sobie sprawę, że to nie tylko przywileje, ale i obowiązki. Nie wiemy, czy Moise Kean tak to przeżywał, ale w jego przypadku kluczową datą były raczej… 19. urodziny. Napastnik świętował je ostatniego dnia lutego, a marzec jest dla niego jak na razie najlepszym miesiącem kariery. Kariery, której teoretycznie nie powinno być.
„Boom” na zawodnika Juventusu poskutkował masą wywiadów, m.in. z jego rodzicami. Jak przyznała matka nastolatka, Kean jest cudem. – „Przybyłam do Włoch w 1990 roku z Wybrzeża Kości Słoniowej, do Vercelli, gdzie urodziły się moje dzieci – w 1993 roku Giovanni i w 2000 Mose. Czy wiesz, czemu w domu mówimy na niego „Mose”? Bo jego narodziny były cudem. Lekarze powiedzieli mi, że nie będę mogła mieć więcej dzieci, płakałam i modliłam się. Kiedyś Giovanni poprosił mnie o małego braciszka. Pewnej nocy przyśnił mi się Mojżesz, przyszedł mi pomóc i – po czterech miesiącach – znów zaszłam w ciążę” – wyznała pani Kean.
– „Nie mieliśmy dużo pieniędzy” – kontynuowała. – „Pracowałam w służbie zdrowia i często miałam nocne zmiany. Pewnego razu zadzwonił do mnie o 5:30 rano, kiedy właśnie szłam do pracy w Nizza Monferrato. Wystraszyłam się, myślałam, że coś się stało. Zamiast tego, powiedział do mnie: 'Mamo, mam dla ciebie niespodziankę’. 'Nie mów mi, że nie podpisałeś kontraktu z Juve’ – odparłam. On na to: 'Nie mamo, podpisałem. Nie musisz już pracować, możesz żyć ze mną w Turynie.’ Sukces Moise’a to zapłata za wszystkie poświęcenia, które przeżyłam w przeszłości – dodała.
Niespełnione obietnice
Kilka ciekawostek dorzucił także ojciec zawodnika, który – jak sam wcześniej zapowiedział – oglądał mecz z Lichtensteinem w barze. Największą z nich może być to, że Moise Kean jako dzieciak był fanem… Interu Mediolan. Wszystko ze względu Obafemiego Martinsa, który był jego idolem. Młody Moise grał także w Torino, ale ojciec przeniósł go do „Juve”, ponieważ sam był (i jest) kibicem „Starej Damy”. Tu pora na pewną anegdotę…
– „Jestem bardzo szczęśliwy z jego powodu, nawet jeśli sam mam problem z Juventusem. Nie chcą już nawet dawać mi biletów na mecze. Jestem w separacji z matką Moise’a, która w przeszłości chciała przenieść się razem z nim do Anglii. Obiecałem 'Juve’, że zatrzymam go we Włoszech, ale w zamian chciałem dwa traktory. Powiedzieli, że nie będzie to problemem, ale do tej pory ich nie dostałem. Teraz nie dość, że nie dają mi biletów, nie chcą nawet odbierać moich telefonów” – stwierdził ojciec zawodnika. Dodał także, że obecnie ulubionym piłkarzem Moise’a jest Mario Balotelli, przy okazji zaznaczając, że ostrzegł syna, by nie kopiował go we wszystkim… Trzymamy kciuki, by właśnie tak było. Kean może być pociechą Juventusu i Włoch na lata.